Jestem dzieckiem bogaczy!
ANNA PAŁASZ • dawno temu • 1 komentarzBogatym dzieciakom często przypina się łatkę rozpuszczonych - mają wszystko, czego zapragną, nie muszą pracować ani martwić się o finanse. Czy faktycznie dzieci z bogatych rodzin są rozpieszczonymi materialistami?
Inwestuję w siebie!
Marta (19 lat, maturzystka z Krakowa) za zdaną maturę dostała od rodziców laptopa. Wyprosiła też u ojca wymarzone wakacje w Portugalii.
— Rodzice na mnie nie oszczędzają. Jestem córeczką tatusia, wystarczy, że zrobię słodkie oczka i nie potrafi mi odmówić. Nigdy nie pracowałam, bo nie było takiej potrzeby — dostaję wysokie kieszonkowe, poza tym rodzice płacą za wszystkie zakupy i wycieczki. Dostanę też samochód, żebym miała czym dojeżdżać na uczelnię, a na drugim roku mam obiecane mieszkanie, żebym mogła się usamodzielnić i nie musiała mieszkać z rodzicami, bo to jednak wiąże się z pewnymi ograniczeniami. Żyję beztrosko i nie muszę się martwić o finanse, a to bardzo wygodna sytuacja. Nie ograniczam się — kupuję to, co akurat mi się spodoba, albo co jest na topie. Co tydzień chodzę do kosmetyczki, przedłużam regularnie rzęsy, lubię drogie perfumy i kosmetyki — a to kosztuje. Inwestuję w siebie, bo mogę i chcę. Czy jest w tym coś złego?
W portfelu rodziców
Andrzej (21 lat, student z Warszawy) korzysta z uroków bycia dzieckiem bogatych rodziców. Dużo imprezuje, a co roku rodzice wysyłają go na wakacje do USA.
— Lubię luksus i cenię sobie wysoką jakość. Wyniosłem to z domu — rodzice zawsze dbali o to, żebym miał rzeczy dobrej jakości, a to kosztowało niemało. Zawsze dostawałem pieniądze na każdą zachciankę, laptop, ciuchy, cokolwiek tam sobie wymyśliłem. Na osiemnastkę dostałem od nich samochód, a oprócz tego weekend w SPA w Austrii. Tata regularnie zasila moje konto, żebym nie musiał się przejmować takimi banałami jak pieniądze. Opłaca moje rachunki, w tym ten za mieszkanie. Mam nieograniczony dostęp do kasy moich rodziców. Dużo podróżuję, dużo imprezuj. Lubię czuć, że mogę wydać tyle pieniędzy, ile mi się tylko podoba. Ludziom to imponuje, zwłaszcza płci przeciwnej. Za rok, może dwa, pomogę ojcu w prowadzeniu biznesu, z czasem go przejmę i wtedy to już nic mnie nie zatrzyma. Może kupię sobie jacht, albo dom gdzieś nad oceanem? Chcę żyć na określonym poziomie, chcę, żeby moje życie było niekończącą się imprezą.
Z pieniędzmi się nie liczę
Alicja (16 lat, uczennica z Warszawy) chodzi do prywatnego liceum, a po maturze planuje studia w Anglii. Wszystko oczywiście na koszt rodziców.
— Nie myślę o pieniądzach, bo nie muszę. Rodzice nigdy nie wysyłali mnie do pracy, nawet niespecjalnie się interesowałam pracą. Mam pełną szafę markowych ubrań, trzy razy w roku wyjeżdżamy na wakacje. Ludzie mi zazdroszczą, bo nie stać ich na to, co ja mam bez żadnego wysiłku. Mamy w domu gosposię, więc mama niczym się nie musi zajmować. Nasze życie jest lekkie i przyjemne, nie mamy większych problemów — są pieniądze, jest beztroska. Jestem rozpieszczona, bo mogę i chcę. Rodzice zawsze dają mi pieniądze, już nawet nie muszę prosić, po prostu regularnie dostaję kieszonkowe, a oprócz tego co tydzień tata zabiera nas na wielkie zakupy. Po liceum wyjadę na studia do Londynu, albo innego ładnego miasta — chcę być światowym człowiekiem, a nie gnić w smutnej biednej Polsce. Mam możliwości, to je wykorzystuję. Na osiemnastkę chcę dostać samochód, jak większość bogatych dzieciaków. Doceniam to, że mogę mieć wszystko, zawsze powtarzam rodzicom, że są najlepsi na świecie. Gdybym była biedna, byłabym nieszczęśliwa.
Ten artykuł ma 1 komentarz
Pokaż wszystkie komentarze