Piękno w czasach kryzysu
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuŻycie w czasach kryzysu nie jest łatwe. Codzienne zmiany na giełdzie wpływają na raty naszych kredytów, ceny paliwa oraz koszt zakupów w supermarkecie. A to zdecydowanie odbija się na naszym zdrowiu. Kolejny przegląd prasy poświęcamy sprawom trudnym, lecz interesującym. Na początek kilka słów o tym, jak celebryci radzą sobie z otyłością właśnie w czasach kryzysu.
Życie w czasach kryzysu nie jest łatwe. Codzienne zmiany na giełdzie wpływają na raty naszych kredytów, ceny paliwa oraz koszt zakupów w supermarkecie. A to zdecydowanie odbija się na naszym zdrowiu. Cóż więc zrobić, kiedy zawartość portfela maleje z dnia na dzień, a marzenia o szczupłej sylwetce spędzają sen z powiek? Dorzućmy do tego konieczność zadbania o edukację naszych pociech, a efekt będzie łatwy do przewidzenia: wzrost liczby samobójstw wśród mieszkańców Europy. Kolejny przegląd prasy poświęcamy więc sprawom trudnym, lecz interesującym. Na początek kilka słów o tym, jak celebryci radzą sobie z otyłością właśnie w czasach kryzysu.
Jeśli kiedykolwiek przyszła nam do głowy myśl, że warto byłoby wyglądać tak, jak gwiazdy ze szklanego ekranu, powinniśmy zajrzeć do interesującego tekstu z tygodnika Newsweek Polska. Dorota Malesa próbuje odpowiedzieć w nim na pytanie, w jaki sposób celebryci tracą na wadze? Jedna z odpowiedzi brzmi: zatrudniając osobistego trenera. Ale samo wynajęcie specjalisty wcale nie wystarczy, by nasza sylwetka nabrała właściwego wyglądu. Do tego potrzebne są piekielnie trudne ćwiczenia. Brzmi banalnie, ale po to właśnie zatrudniamy coucha, by wyciskał z nas przysłowiowe siódme poty. Bo ćwicząc sami możemy pójść na łatwiznę i znacznie ograniczyć potrzebny wysiłek. Dorota Malesa stwierdza: ”Ćwiczenia z trenerem personalnym to wyrafinowany odpowiednik Guantanamo” – napisałam na Facebooku godzinę po pierwszych zajęciach z Piotrem Łukasiakiem. Co prawda zakwasy jeszcze się nie pojawiły, ale po płomieniach szalejących w brzuchu czułam, że kolejny dzień nie będzie łatwy. Gdy następnego ranka otrzymałam od trenera e-mail z zapytaniem, co mnie boli, odpowiedziałam: „Mam zapalenie całego człowieka”. Łatwiej byłoby powiedzieć, co mnie nie bolało. Otóż palce, uszy i nos. Nigdy nie przypuszczałam, że moje ciało składa się aż z tylu mięśni.
W Hollywood przebudowa sylwetki pod okiem profesjonalisty to wydatek około 10 tysięcy dolarów. Mimo wszystko celebryci nie wahają się wydać takich pieniędzy, bo trening z instruktorem to większa szansa na szybkie i trwałe efekty. Malesa cytuje wypowiedź Aleksandry Pogorzelskiej, psycholożki sportu ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, która jednoznacznie twierdzi, że Taki trener to przede wszystkim ekspert, który pomoże nam zrozumieć zasady treningu czy diety dobranej specjalnie do potrzeb naszego organizmu. Poza tym indywidualne podejście do klienta to dodatkowa motywacja. Dlatego, by sprawdzić siłę tej motywacji, dziennikarka Newsweeka wybrała się na spotkanie z Piotrem Łukasiakiem, mentorem m.in. Anny Muchy, Rafała Królikowskiego, Kasi Cichopek, Roberta Kupisza i Tomasza Jacykowa, poddając się zestawowi klasycznych (wyczerpujących do bólu!) ćwiczeń i przy okazji obserwując trening Piotra Rubika. Co z tego wynikło, o tym możecie przeczytać w tygodniku Newsweek Polska.
Źródło: Odchudzanie i gwiazdy. Ile zapłaciłbyś za tortury?, Newsweek Polska
***
Zdrowie fizyczne to podstawa, lecz nie powinniśmy zapominać o naszej kondycji psychicznej. A z tą, w czasach kryzysu, jest gorzej niż źle. Pisze o tym Piotr Kościelniak w artykule opublikowanym w dzienniku Rzeczpospolita. Okazuje się bowiem, że zapaść ekonomiczna doprowadziła do wzrostu liczby samobójstw w Europie. Takie wnioski płyną z analiz doktora Davida Stucklera z Uniwersytetu Cambridge. Cytowany przez Kościelniaka naukowiec zauważa: Mamy odwrócenie sytuacji. Przed recesją liczba samobójstw spadała, ale teraz gwałtownie wzrosła w prawie wszystkich krajach Europy. Niemal na pewno jest to efekt zapaści ekonomicznej. Zdrowotne skutki problemów finansowych będą widoczne jeszcze przez wiele lat. Odnotujemy więcej przypadków nowotworów, a także chorób serca.
Jakie jest więc rozwiązanie, skoro nikt z nas nie może być do końca pewny swojej sytuacji finansowej? W tekście pada dość przekonująca, chociaż w polskich warunkach chyba niemożliwa, wskazówka: jedynym rozwiązaniem jest poprawienie przepisów chroniących pracownika. Trzeba stworzyć takie procedury, które będą zapobiegać utracie pracy lub motywować do podjęcia nowej. Czy jest to możliwe, o tym więcej w artykule z Rzeczpospolitej.
Na szczęście Piotr Kościelniak pokazuje również pozytywne strony kryzysu finansowego. Okazuje się, że doprowadził on do zmniejszenia ilości zgonów spowodowanych wypadkami samochodowymi. Przyczyna jest banalnie prosta: mniej ludzi korzysta z samochodów, bo albo musieli je sprzedać albo rzadko wyciągają z garaży. O innych, ciekawych statystykach, przeczytamy w dzienniku Rzeczpospolita.
Źródło: Śmierć ze strachu przed kryzysem, Rzeczpospolita
***
To, czy jesteśmy nerwowi czy zrelaksowani, zależy nie tylko od zawartości naszego portfela, ale i zdrowego rozsądku i wykształcenia. A z właściwym wykształceniem, jak się okazuje, Polacy nie mają większych problemów. Pisze o tym Edwin Bendyk, publicysta tygodnika Polityka. Autor Zatrutej studni stwierdza: W międzynarodowych badaniach edukacyjnych młodzi Polacy wypadają coraz lepiej. Ostatnio już zdystansowali Amerykanów. Czy możemy zamknąć szkoły na kolejne wakacje spokojni o ich jakość? Bendyk przytacza dane zebrane w trakcie międzynarodowych badań osiągnięć edukacyjnych 15-latków PISA, prowadzonych przez OECD, czyli organizację skupiającą najbogatsze państwa świata. Nasz kraj wziął w nich po raz pierwszy udział w 2000 roku: Nasi uczniowie wypadli mocno poniżej średniej, a na dodatek aż 23 proc. spośród nich znalazło się poniżej poziomu uznawanego za minimalny. Ale kolejne badania były już bardziej optymistyczne. W 2010 roku zajęliśmy już 15 miejsce, dołączając w ten sposób do światowej elity, tuż za Szwajcarią, Norwegią, Belgią i Holandią. Nowe wyniki najbardziej odchorowali Amerykanie, o dwie pozycje gorsi - pisze Edwin Bendyk. — Prezenterzy satyrycznych programów w amerykańskiej telewizji mówili, że czas zaktualizować Polish jokes i w nieśmiertelnej roli przygłupów obsadzić Amerykanów. W jaki sposób nam się to udało? Co zmieniło się w polskiej szkole? Czy nasi uczniowie poradzą sobie na międzynarodowym rynku pracy? O tym przeczytamy w tekście, do którego powinni zajrzeć rodzice, nauczyciele i politycy (bo to oni co rusz zmieniają wymagania edukacyjne, zapominając o tym, że systemowi oświatowemu potrzebna jest ciągłość).
Źródło: Szkoła polska – lepsza, ale nie dość dobra, Polityka
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze