Zapewne po przeczytaniu tej recenzji wiele czytelniczek będzie oburzonych, ale przecież recenzja ta przedstawia moje osobiste zdanie.
Szukałam dobrego i niedrogiego tuszu. Otoczona wszechobecną reklamą Rimmela skusiłam się właśnie na ten, ze specjalnie wyprofilowaną szczoteczką.
Opakowanie jest identyczne, jak w przypadku klasycznej wersji - czarne ze srebrnymi elementami.
Jeśli chodzi o sam tusz, to z początku pachniał on dość przyjemnie, jednak po około miesiącu niestety zaczął niestety śmierdzieć.
Jego konsystencja jest trochę zbyt rzadka i choć zdążył już trochę zgęstnieć, to nadal zbyt dużo nabiera się go na szczoteczkę, co przy nakładaniu drugiej warstwy często powoduje sklejanie się rzęs.
Do pewnego rodzaju mankamentów należy również zaliczyć czas schnięcia tuszu. Moim zdaniem schnie on zbyt długo i zostawia nieestetyczne ślady na dolnej oraz na górnej powiece.
Muszę jednak przyznać, że jedna warstwa daje bardzo ładny, naturalny efekt lekkiego wydłużenia i podkręcenia, a wygięta szczoteczka ma odpowiednią gęstość i bardzo dobrze mi się nią maluje.
Zauważyłam jednak, że po zastosowaniu tej mascary moje rzęsy zaczęły stopniowo wypadać, czego nie było w przypadku innych tuszy.
Ponadto, tusz ten nie jest ani odporny na łzy ani też na deszcz i bardzo łatwo się rozmazuje.
Mogę tylko powiedzieć, że produkt ten jest trochę lepszy od mojego poprzedniego tuszu, ale do ideału mu jeszcze daleko.