Od dawna miałam ochotę na zakup cieni sypkich. Mój wybór padł na markę Inglot (mam do niej dziwną słabość, nie mogę przejść obojętnie obok stoiska tej firmy). Cień znajduje się w przezroczystym słoiczku z czarną nakrętką, zawierającym 2 g kosmetyku. Wydaje się to z pozoru niedużo, jednak stosuję ten cień od ponad dwóch miesięcy i jego ubytek jest moim zdaniem niezauważalny. Jest to z pewnością zasługa konsystencji produktu - jest on niezwykle drobno zmielony, w konsystencji przypominający zasypkę dla niemowląt.
Jak nazwa produktu wskazuje, zawiera "czyste pigmenty”, dzięki czemu kolory są nasycone i niezwykle intensywne. Gama barw powinna zadowolić większość kupujących. Kolor cienia na powiece jest niemal równie intensywny jak ten, który możemy obserwować w słoiczku (zastosowanie bazy tej samej firmy sprawia, że kolor jest identyczny).
Moje powieki są dość "problematyczne", nieliczne cienie pozostają w nienaruszonym stanie dłużej niż godzinę. Ten wypada na tle innych bardzo dobrze - jest o wiele trwalszy.
Jako że jest to mój pierwszy cień sypki, obawiałam się, iż ta forma kosmetyku może spowodować podrażnienie oczu przez osypujące się drobinki, lecz na szczęście nic takiego nie miało miejsca.
Producent | Inglot |
---|---|
Kategoria | Oczy |
Rodzaj | Cienie w pyłku |
Przybliżona cena | 26.00 PLN |