Lee Stafford to uznany i ceniony za granicą fryzjer. Jednym z owoców jego szerokiej działalności jest właśnie seria kosmetyków przeznaczona do pielęgnacji włosów. Przez wzgląd na klientki Stafforda mam nadzieję, że jego strzyżenie jest bardziej efektowne niż jego produkty. Produkt, na który się zdecydowałam to spray mający w teorii nadać włosom blask i sprawić, że będą ładnie pachniały. Jako że niedawno farbowałam włosy henną, wciąż pachną niezbyt przyjemną, ziołową wonią, której chciałam się pozbyć. A noszenie czapki i brak słońca z kolei sprawiły, że włosy nie mają już tego blasku.
Jednak Shine Head okazało się całkowitą porażką. Producent zapewnia, że włosy będą błyszczeć jak „szalone diamenty”, cokolwiek miałoby to oznaczać. Jest to jednak stwierdzenie bardzo na wyrost. Pierwszym efektem, jakim zauważyłam, było oklapnięcie włosów. Wyglądały na nieświeże i mocno przetłuszczone choć były świeżo po umyciu. Spray nie skleja włosów, ale obciąża je tak, że wymagają niemal natychmiastowego umycia.
Co do rzekomo „obłędnego” zapachu - jest raczej typowy dla produktów fryzjerskich i jest prawie niezauważalny.
Całe szczęście zakupiłam wersje mini (50 ml), więc nie szkoda mi było wyrzucać kosmetyku do kosza.
Producent | Lee Stafford |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja włosów |
Rodzaj | Preparaty do stylizacji: lakiery i spray'e |
Przybliżona cena | 7.00 PLN |