Po latach smażenia się na słońcu i czasem w solarium, odkryłam samoopalacze. Uznałam, że technologia kosmetyczna posunęła się tak daleko, iż żółte plamy powinny zostać wyeliminowane a osoby używające samoopalaczy nie straszą już na ulicy, jak niegdyś ja sama.
Korzystałam z rożnych. Lubię nowinki, wiec jak ujrzałam nowy stojący na polce samoopalacz Rossmanna (a używałam już wcześniej paru produktów tej serii), natychmiast go kupiłam. I to był straszliwy błąd! Jest tak koszmarny jak tylko koszmarny być może. Opalenizna nawet dość ładna, nie jest jakoś specjalnie żółta, wiec dałoby się znieść.
Ale to, co następuje potem! Po jakichś 3 - 4 dniach opalenizna samoistnie schodzi, choćbym używała tysiąckrotnie na dzień peelingu. I co najgorsze, jest chyba pancerna, bo złuszczyć jej się niczym nie da, trzeba odczekać cierpliwie (i w grubym ubraniu by nie narażać się na ludzki wzrok) parę dni, aż sama zejdzie. Na brzuchu i ramionach porobiły mi się jakieś "zacieki", wyglądało to jakbym nagle dostała jakichś straszliwych rozstępów. Aż się mnie znajomi pytali, co się stało.
I to nie dlatego, że nakładałam na siebie tony kremu. Stało się to samoistnie, po paru dniach. Poza tym śmierdzi tak, że idzie oszaleć. Wyrzuciłam do śmieci i kupiłam nowy.
Omijajcie z daleka!
Producent | Rossmann |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Samoopalacze i balsamy brązujące |
Przybliżona cena | 15.00 PLN |