Piękny, jednodniowy efekt – tak jednym zdaniem można określić ten lakier. Na paznokciach tworzy efekt zapierający dech w piersiach, jednak najpierw trzeba trochę nad nim popracować. Wprawdzie lakier rozprowadza się bardzo dobrze, to jednak wymaga położenia co najmniej dwóch warstw, gdyż pierwsza to same smugi.
Niestety – pędzelek i buteleczkę uważam za jeden wielki niewypał. Mieści ona 7 ml, przy tym jest dość niska i pękata, a co za tym idzie – pędzelek jest bardzo krótki i straszliwie niewygodny.
Lakier schnie szybko i ma piękny połysk, potęgowany obecnością pigmentów (nie brokatu) w trzech kolorach: srebrnym, złotym i czerwonym. Jestem posiadaczką odcienia nr 216 – kolor ten bardzo trudno zdefiniować, leży gdzieś pomiędzy głęboką wiśnią a czekoladowym brązem. Do tego wspomniane pigmenty tworzą niesamowity, holograficzny efekt, przy jednoczesnym zachowaniu gładkości powierzchni paznokcia i jest to świetna sprawa, gdyż strasznie nie lubię lakierów powodujących nieprzyjemną szorstkość z powodu brokatowych dodatków. Zapewne nie tylko ja...
Lakier zmywa się bez trudu, nie pozostawiając żadnych świecących drobinek. Niestety konieczne jest to już następnego dnia po pomalowaniu, gdyż kruszy się na brzegach paznokci. Sprawia wrażenie suchego i nawet przy zastosowaniu bazy podkładowej, i przy unikaniu kontaktów z wodą piękny efekt dość szybko odchodzi w zapomnienie.
Nie wiem czy są dostępne inne kolory, gdyż mój był ostatnim w szafie Manhattan’u, jednak uważam, że jest bardzo urokliwy i nawet dla tego jednodniowego efektu warto się pokusić.