Kupiłam ten balsam podczas pobytu na wakacjach. Bardzo aktywny sposób wypoczywania, wystawianie się na słoneczne promienie (nawet pomimo maksymalnej ochrony przed promieniowaniem) oraz kąpiele w słonej, morskiej wodzie zrobiły swoje. Skóra zawołała: pić! Pobiegłam więc do najbliższej drogerii po cokolwiek, co nawilży i ukoi. Padło na ten akurat balsam. Przyznam szczerze, że ładnie pachniał i dlatego mnie skusił. No i zaważyło też zaufanie do marki.
Ze składem zapoznałam się dużo później, kiedy już widać było dno opakowania, bo aż się dziwiłam, że ten balsam tak świetnie działa!
No więc, to co się znajduje wśród składników, to:
- masło mango i Shea - mają ujędrniać, regenerować i odżywiać. I tak właśnie działają.
- ekstrakt z papai, witamina C oraz minerały - mają nawilżać i wygładzać. I to w stu procentach prawda.
- alantoina i d-pantenol - mają łagodzić podrażnienia. I tak jest w istocie, bo moją rozpaloną po słońcu skórę ukoiły w mig!
Po użyciu od razu widoczne było świetne wygładzenie i lekkie ujędrnienie. Efekt nawilżenia był, uważam - zaskakująco dobry. Żadnego uczucia ciągnięcia, czy wysuszenia naskórka. No i nie było potrzeby nakładać balsamu dwukrotnie, żeby poczuć, że działa.
Co do zapachu, to jak wspominałam, urzekł mnie już po pierwszym powąchaniu - jest delikatny, owocowy. Konsystencja dość bogata (ja wolę nieco rzadsze). Balsam nie jest lekki, ale i nie gęsty. Trudno mi to określić, ale rozprowadza się dobrze. I bardzo szybko się wchłania.
Pojemność 300 ml, a cena niewygórowana 10zł sprawiły, że kupiłam już następne opakowanie.
Polecam!
Producent | Oceanic |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Kremy, mleczka, balsamy, masła do ciała |
Przybliżona cena | 10.00 PLN |