Czy w Polsce można rodzić po ludzku?
EWA ORACZ • dawno temuJak wygląda poród w Polsce? Czy coś się zmieniło w ostatnich latach? Czy wciąż jest tak samo, czyli są miejsca, gdzie jest wspaniała opieka i zapadłe dziury (i nie mam tu na myśli prowincji i małych miejscowości), gdzie czas się dawno temu zatrzymał? A przede wszystkim dlaczego kobiety muszą rodzić martwe dzieci naturalnie?
Jak wygląda poród w Polsce? Czy coś się zmieniło w ostatnich latach? Czy wciąż jest tak samo, czyli są miejsca gdzie jest wspaniała opieka i zapadłe dziury (i nie mam tu na myśli prowincji i małych miejscowości), gdzie czas się dawno temu zatrzymał? A przede wszystkim dlaczego kobiety muszą rodzić martwe dzieci naturalnie?
Moja wyobraźnia kończy się, gdy jest mowa o śmierci dziecka. To jest coś, czego nie potrafię sobie wyobrazić, na szczęście. Umysł zaciska się bardzo skutecznie, gdy jakakolwiek myśl próbuje podążać w tym kierunku. Niewyobrażalne to cierpienie dla mnie, którego nie chcę nigdy poznać i nikomu nie życzę. Rodzice nie powinni chować swoich dzieci, powinno być odwrotnie. Nie o prawach natury jednak dzisiaj myślę, ale o ciężarnych kobietach, które dowiadują się, że ich dziecko umarło. Zdawałoby się, że w momencie takiej diagnozy rusza od razu machina, która ma uwolnić je jak najszybciej od noszenia w brzuchu martwego dziecka. Dla przeciętnej osoby bez wykształcenia medycznego oznacza to najczęściej zabieg, tak się kojarzy. Niestety tak nie jest. Kobiety rodzą naturalnie martwe płody, najczęściej przez wywołanie. I tego nie rozumiem.
Dlaczego do bólu towarzyszącego utracie dziecka, dokłada się jeszcze jeden, porodowy. Magia naturalnego porodu polega na tym między innymi, że wysiłek i bóle porodowe wynagrodzone zostają, gdy dostaje się w ramiona niemowlę. To w tym momencie zapomina się o cierpieniu, bo zaczyna się wielkie święto, mamy dziecko. Dlaczego każą rodzić naturalnie martwe dzieci?
Długo szukałam wskazań do takich porodów. Wszystkie wypowiedzi lekarzy są do siebie podobne. Okazuje się, że cesarskie cięcie (z definicji) to poród, który ma na celu szybkie zakończenie ciąży w celu ratowania życia dziecka lub matki. W przypadku martwego płodu nie ma już mowy o pośpiechu. Poza tym to poważny zabieg medyczny, po którym kobiety dłużej do siebie dochodzą, niż po porodzie naturalnym. Więc jeśli nie ma jakichś wskazań medycznych, to martwe dzieci trzeba rodzić naturalnie, bo stan emocjonalny matki nie jest powodem do wykonania cesarskiego cięcia. W przypadku zdrowych dzieci już jest, to znaczy może być wykonane cesarskie cięcie, jeśli ciężarna panicznie boi się porodu naturalnego. Cesarskie cięcie może być również wykonane, jeśli zapłaci się odpowiednią sumę lekarzowi, do którego chodzi się prywatnie. Wszystko jak widać jest relatywne i zależny od pieniędzy, bo za kilka tysięcy można sobie kupić wskazania medyczne do cesarki. Zapytam więc jeszcze raz, dlaczego kobiety muszą rodzić naturalnie martwe dzieci, gdy w sali obok może odbywać się w tym samym czasie płatna cesarka?
Temat porodów w polskich szpitalach i opieki okołoporodowej to dla mnie wciąż stres. Nie miałam szczęścia znaleźć się w jednym ze szpitali wyróżnionych w akcji „Rodzić po ludzku”. Miałam za to okazję wielokrotnie napatrzeć się na łamanie praw pacjentek. Przyśpieszanie porodów kroplówkami z oksytocyną to standard. Pacjentek nie pyta się o zgodę, nie wyjaśnia, po co to i dlaczego, tylko pielęgniarka przychodzi na salę i bez słowa podłącza kroplówkę. Podejrzewam, że większość nawet nie wie, że mogłaby się na to nie zgodzić, że oksytocyna co prawda przyspiesza poród, ale też sprawia, że jest bardziej bolesny. Zakładam, że zdarzają się porody wymagające takich wspomagaczy, ale raczej nie wszystkie. Dlaczego nawet w takim temacie, ktoś za nas decyduje?
W szpitalu w moim miasteczku kobiety muszą rodzić na leżąco, nie ma nawet mowy o tym, żeby same zdecydowały, w jakiej pozycji będzie im wygodniej. Pamiętam rozmowę z położną, która powiedział, że taka pozycja jest najwygodniejsza dla odbierającej poród, bo przecież cyt. położna nie będzie się kładła na podłodze. W ten sposób dowiedziałam się, że w akcji porodowej najważniejszy jest komfort położnej. O poszanowaniu prawa do intymności już nie wspomnę, badania wykonywane przy uchylonych drzwiach, albo przy innych pacjentkach na sali to też codzienność. Pamiętam, jak pielęgniarka kazała dziewczynie z łóżka obok, która była po cesarce, iść pod prysznic w koszulce sięgającej ledwo do połowy pośladków, mówiąc: o tej godzinie nie ma nikogo na korytarzu. I ona poszła.
Według prawa należy nam się bezpłatne znieczulenie na żądanie. A jak to wygląda w praktyce, same wiecie. Przede wszystkim są szpitale, gdzie nie podają znieczuleń. Z jakiego powodu… nie wiadomo, po prostu nie są stosowane i koniec dyskusji. Często trzeba też za nie zapłacić, jeśli są możliwe. Zapewne sytuacja uległaby zmianie, gdyby kobiety nie zgadzały się na taki stan rzeczy. Jednak ciąża, poród i oczekiwany maluch, który w końcu jest już koło nas, powodują, że odpuszczamy, chcemy cieszyć się macierzyństwem, dochodzić do siebie i być z bliskimi, a nie walczyć ze szpitalami. Natomiast jeszcze w ciąży większość kobiet po prostu boi się, że ich sprzeciw odbije się na tym, w jaki sposób będą traktowane. Dlatego tak ważne jest, aby był z nami w tym czasie ktoś, kto będzie za nas o to wszystko walczył. Nie pozwólmy, by ktokolwiek pozbawiał nas pięknych wspomnień z tego ważnego momentu w życiu.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze