Pani domu – czyli kto?
MARIANNA KALINOWSKA • dawno temuUważam, że wygląd mieszkania świadczy o pani domu, a wygląd męża o jego żonie - mówi wychowana w tradycyjnej rodzinie Ela. To wina naszych matek i babek, że faceci nic nie robią w domu - kontratakuje "wyzwolona" Marcelina. Chcąc czy nie, jesteś panią domu. Co to znaczy? Jak wygląda podział obowiązków w naszych domach? Czy dbanie o dom wciąż jest domeną kobiet, czy mężczyźni również mają w tym swój udział?
Chcąc czy nie, jesteś panią domu. Co to znaczy? Jak wygląda podział obowiązków w naszych domach? Czy dbanie o dom wciąż jest domeną kobiet, czy mężczyźni również mają w tym swój udział udział?
Ela (25 lat, młoda mężatka, księgowa z Lubania):
— Pochodzę z bardzo tradycyjnej rodziny. Od dziecka wpajano mi, a właściwie zajmowała się tym głównie moja mama z babcią, że dbanie o dom to zajęcie dla kobiety. Obserwuję mojego męża (mieszkamy razem od trzech lat, od ślubu), że to musi być prawda.
Mój mąż nie potrafi sam obsłużyć pralki automatycznej i jak już sam pierze sobie rzeczy po treningu (trenuje piłkę nożną), robi to ręcznie, a ja po nim poprawiam dyskretnie. Dlaczego tak, w ukryciu? Nie chcę mu sprawiać przykrości. Boję się, że się zniechęci. Wiem, że pewnie moje poglądy brzmią tak, jakbym się urwała z dziewiętnastego wieku, ale ja wierzę w mądrości starszych pokoleń.
Uważam, że wygląd mieszkania świadczy o pani domu, a wygląd męża o jego żonie. Jak facet ma niewyprasowaną koszulę i śmierdzą mu skarpetki, jego żona jest z całą pewnością niechlujna i idę o zakład, że w lodówce ma pleśń na niektórych zapomnianych artykułach spożywczych… Wiem, co mówię, przekonałam się o tym po wielokroć. Patrzę na faceta i wiem, jak wygląda jego żona.
Poza tym – to z kolei mądrość, którą poznałam dzięki mojej babci – jak masz w domu, tak masz w głowie. Co to znaczy? Jeśli w domu masz bałagan, to i w głowie masz nieporządek, jakieś niepokończone sprawy, niepozamykane relacje i tym podobne. To też się sprawdza, widzę po sobie. Jeśli mam bałagan w szafce z ubraniami, wiem, że coś dzieje się w moim życiu. To proste równanie.
Poza tym – znów powiem coś niepopularnego, uważam, że facetów nie da się nauczyć porządku. Oni mają jakąś genetyczną umiejętność robienia bałaganu. Mój mąż na przykład, któremu zawsze pięknie układam kolorami w szafie koszulki, po trzech dniach ma tam taki bałagan, że… szkoda gadać. Moja teściowa mówi, że całe życie uczyła go porządku, całe życie układała mu w szafie i pokazywała, jak to wszystko ma wyglądać, a on dalej swoje: bałagan, bałagan. Ale jak mam go o coś poprosić, a potem wysłuchiwać jego marudzenia, a potem jeszcze po nim poprawić, wolę to zrobić sama. Szybko, bez gadania, porządnie.
Mój dom świadczy o mnie i to ja muszę o wszystko dbać.
Marcelina (28 lat, mężatka od 8 lat, grafik komputerowy z Łodzi):
— Na temat sprzątania w domu mam bardzo mocno ugruntowane poglądy. To wina naszych matek i babek, że faceci nic nie robią w domu. Oczywiście od razu chcę powiedzieć, że są i owszem, mężczyźni, którzy pedantycznie sprzątają i kobiety-flejtuchy, ale mam na myśli pewną powszechną prawidłowość: faceci nie garną się do roboty w domu. Umysłowo wciąż tkwią w poprzedniej epoce, kiedy to kobiety, utrzymywane przez mężów, siedziały w domach i rodziły kolejne dzieci, w wolnych chwilach dziergając robótki ręczne. To na ich barkach spoczywała troska o gospodarstwo domowe i jest to sytuacja zrozumiała. Teraz pracujemy oboje i nie może być tak, że sterani po pracy mamy w domu inne zajęcia: on przed telewizorem popija piwsko, a ona gotuje, sprząta i jeszcze bawi dzieci.
Rzeczywiście, mam w sobie dużo złości w tej akurat kwestii. Mnie wychowywano w klasycznym patriarchacie: ty jesteś dziewczynką, więc zrób bratu kanapki, posprzątaj, wyprowadź psa i zrób zakupy, a ty jesteś chłopcem, więc idź na trening, podwórko. Co w ten sposób mówili nasi rodzice mnie i bratu? Ty, córeczko, ucz się, jak służyć innym, a ty, syneczku, idź zdobywaj, rozwijaj się, świat cię potrzebuje. Mam do nich o to ogromny żal.
Sporo czasu zajęło mi zrozumienie, że ja wcale nie muszę sama dbać o czystość okien, podłóg i sedesu. Mam mężczyznę, który ze mną dzieli życie i mieszkanie i połowa obowiązków należy do niego. Proste jak drut. Czytałaś książkę Sylwii Chutnik Kieszonkowy atlas kobiet? Jest tam taki fantastyczny tekst, który mówi, że w domowej hierarchii najniżej jest ten, co myje kibel. Któregoś dnia pojęłam, że to nie ja sprzątam nasze mieszkanie, ale moja matka, która też służyła (i ciągle służy) wszystkim dookoła – to ona mnie tak zaprogramowała.
Sporo czasu zajęło mi też wyzwolenie się od tego, właściwie chyba ciągle jeszcze nad tym pracuję – od tego poczucia, że ciągle muszę coś robić. Bo, powiedzmy sobie szczerze, dom to takie miejsce, gdzie ciągle generują się jakieś zaległości. Właśnie wyprałaś ufajdany przez psa fotel, a przy okazji wyprałaś dywany i jesteś przekonana, że twoje mieszkanie lśni czystością, kiedy nagle zauważasz, że umyte przez ciebie dwa tygodnie temu okna są bardzo zakurzone. A kiedy je już znów umyjesz, sterta prasowania krzyczy do ciebie z szafy… to nie ma końca. Uczę się odcinać od tego, luzować i odcinać.
Powtarzam sobie często, że to nie są tylko moje obowiązki. Nie mam najmniejszego zamiaru wierzyć w te gadki, że mój mąż nie umie obsługiwać pralki. Obsługuje skomplikowane programy komputerowe, sam naprawia samochód, a głupiej pralki nie umie włączyć? Śmieszne. W swojej firmie zatrudnia panią, która sprząta i ciągle narzeka, że jest niedokładna i źle sprząta, a nagle w domu bałagan przestaje mu przeszkadzać? Czy to nie jest żałosne i głupie tłumaczenie tylko po to, żeby nic nie robić?
Bardzo, bardzo kocham mojego męża, ale obiecałam sobie, że mu nie odpuszczę. Teraz mam taki system: robię w domu dokładnie to samo, co on, czyli nic. Ostentacyjnie zostawiam na podłodze w łazience swoje ubrania, rozstawiam po całym domu brudne kubki, nie ścielę łóżka i nie myję po sobie naczyń. Oczywiście drżę na myśl, że ktoś ze znajomych albo rodziny mógłby wpaść z niezapowiedzianą wizytą i zobaczyć tę Sodomę i Gomorę (nauki rodziców zostały mi wpojone bardzo głęboko), ale trzymam się. Zobaczymy, kiedy go ruszy. Na razie udaje, że nic się nie dzieje.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze