Kłopot z przyjaciółką
CEGŁA • dawno temuUstalmy jedno: czym innym jest dezercja, a czym innym – bojkot towarzyski. Tak, rozumiem, czemu wstydzisz się swoich myśli – jakoś przyjęło się w naszej kulturze, że w święta mamy obowiązek godzić się ze wszystkimi i wybaczać na potęgę. Czy to jednak zawsze jest możliwe i wskazane? Przecież zaogniona atmosfera i tak wróci do swojej nieciekawej normy, z prostego powodu: Wasz problem z koleżanką „wisi” od wielu lat. I dwie godziny komplementowania łososia tego problemu nie załatwią.
Kochana Cegło!
To już będzie jedenasta wspólna „przedwigilia” w naszym pięcioosobowym gronie przyjaciółek na śmierć i życie… Może powiesz, że dopadł mnie nastrój mało świąteczny – i będziesz miała rację. Biję się w piersi, ponieważ mam w tym momencie… negatywne refleksje na temat bliźniego. Bardzo bliskiego bliźniego. Jednej z nas.
Muszę oddać jej sprawiedliwość. Jest dziewczyną uczynną, życiowo praktyczną, zawsze pomaga nam w różnych sprawach. Operatywna i skuteczna, zdecydowanie woli działać, niż np. słuchać naszych zwierzeń czy doradzać. To ją bardzo różni od reszty z nas. I powoduje, że ona raczej rozwiązuje na pniu nasze problemy, niż się w nie wsłuchuje, analizuje… Czasem myślę nawet, że ich nie rozumie. Ale skoro jest pomocna, nie powinnam jej za to winić, prawda? Może w ogóle nie powinnam stawiać jej żadnych zarzutów, skoro załatwiła mi pracę i mieszkanie w Londynie, innej koleżance znalazła tanią ekipę remontową i własnym autem pomogła w przeprowadzce, jeszcze innej zredagowała od nowa aplikację, w efekcie czego świetna posada znalazła się w ciągu tygodnia… Takich faktów z ponad dekady naszej znajomości zebrałoby się mnóstwo. Ale zdarzają się też inne rzeczy.
Bardzo nielojalnie, wiem, urządziłyśmy sobie wczoraj sabat czarownic bez jej udziału i wylałyśmy wszystko, co nam leży na sercu, żeby się upewnić, że nie świrujemy, tylko naprawdę coś w tym idealnym układzie zgrzyta. Doszłyśmy do banalnego wniosku, że mamy jedno wspólne odczucie, skrywane przez lata: ona po prostu bez powodu rani nasze uczucia. Abstrahując od wszystkich dobrych rzeczy, którymi nas obdarza. Jakby funkcjonowała wobec nas na zasadzie kija i marchewki: zrobię ci dobrze, ale potem ci dowalę. Przepraszam za potoczny język…
Teraz właśnie czeka nas ta wspólna, coroczna, babska Wigilia… Ona oczywiście oszołomi nas sałatką z małży i tonami wędzonego łososia… A potem coś palnie. W zasadzie już palnęła: w tym roku rozdała nam, jak przed weselem, listę prezentów, które chce dostać, i kazała się „odhaczać”. A skomentowała to tak, że w zeszłym roku niepotrzebnie wydałyśmy kasę, bo dostała od nas rzeczy beznadziejne i do niczego niepotrzebne! Jeszcze nie wszystkie zdołała rozdać…
Jak się domyślasz, to tylko jeden kwiatek z ogródka jej nieograniczonych możliwości. Kiedy przyszła zwiedzać mieszkanko po remoncie, o którym wspomniałam, zdenerwowała się na właścicielkę z powodu braku popielniczki (mieszkanie było jeszcze puściusieńkie, czyste, niezamieszkane) i… demonstracyjnie strącała popiół wprost na nowo położoną podłogę! Innym razem, podczas imprezy urodzinowej do gospodyni zadzwonił mąż z zagranicy, żeby złożyć jej życzenia. Nasza przyjaciółka wkroczyła do akcji po 5 minutach: dosłownie wyrwała tamtej słuchawkę z ręki i jak gdyby nigdy nic, zaczęła gawędzić z jej facetem (zna go od dawna) „o interesach”. Żadna z nas nie odważyła się zareagować…
W tym roku wcale nie mam ochoty na to nasze spotkanie. Prezent dla niej kupiłam już dawno temu – przemyślany, wydreptany… Ale nie jest to prezent z listy i z niechęcią myślę o tym, co też mogę usłyszeć. Zastanawiam się, czy w ogóle nie zdezerterować, ale zrobiłabym przykrość pozostałym dziewczynom.Myślisz, że jestem przewrażliwiona?
Klika
***
Droga Kliko!
Na dojrzewanie nigdy nie jest za późno – mam na myśli i Waszą przyjaciółkę, i pozostałe cztery z Was. Moim zdaniem Wy już dojrzałyście do buntu. Zbuntujcie się więc! Przyjaźń nie polega na dawkowaniu na przemian przysług i impertynencji, a to właśnie czyni Wasza przyjaciółka. Chce być potrzebna, ale to jej nie wystarcza. Deptanie innych bywa najczęściej objawem głęboko skrywanych kompleksów, choć może trudno Ci w to uwierzyć w Jej przypadku.Czy ona dojrzała do psychicznej „kocówy” – do szczerej rozmowy, w której wywalicie jej kawę na ławę i stanowczo zażądacie zmian? Nie mam pojęcia. Nie zdziwiłabym się, gdyby ona w ogóle nie zdawała sobie sprawy, że coś robi źle. Zbyt silnie tłumione kompleksy prowadzą często do totalnego zadufania w sobie. Albo do grania, twardego udawania, że „nie mam pojęcia, o co Wam chodzi”. Bądźcie na to gotowe, planując strategię.
Bądźcie też uczciwe wobec samych siebie: do tej pory zawsze bałyście się konfrontacji z nią. Zadajcie sobie pytanie, dlaczego. Czy to tylko strach przed utratą starej przyjaźni? Uznawanie Jej wyższości nad Wami? A może z tej znajomości płyną jednak wymierne korzyści dla Was i nie chciałybyście pozbawiać się możliwości, gdy w skomplikowanych sprawach ona potrafi Was wyręczyć? Nie zarzucam Wam wyrachowania – doradzam jedynie zliczenie wszystkich plusów i minusów Waszej wieloletniej znajomości, nim postawicie sprawę na ostrzu noża i wyeliminujecie jedno ogniwo z Waszego cennego łańcucha.
Ja zrobiłabym tak:
zlekceważyłabym listę prezentów i wręczyła podarunek wybrany wedle własnego uznania, z odpowiednim komentarzem, np. „Lubię robić przyjaciołom niespodzianki”.nie urządzałabym świątecznej psychodramy. Zacisnęłabym zęby i przetrwała Wigilię bez wzniecania konfliktów. Nie dałabym się sprowokować. W końcu jest stosunek cztery na jedną, chyba jakoś sobie z nią poradzicie?po nowym roku, na wspólnej spokojnej kawie wróciłabym gremialnie do tematu. Ale nie napastliwie. Dałabym przyjaciółce szansę – zwłaszcza takiej, która nigdy dotąd nie usłyszała od Was słowa pretensji i może być w lekkim szoku…
Jej wyczyny, które opisałaś, nie są sympatyczne, zgoda. Nigdy nikogo nie namawiam do nadmiernej tolerancji. Ale, droga Kliko, chyba przyznasz, że były to bardziej grube nietakty czy zwykła głupota, niż prawdziwe, niewybaczalne ciosy poniżej pasa, które zabijają przyjaźń.
Dlatego życzę Waszej piątce „czarownic” odnalezienia się gdzieś w pół drogi. Mało istnieje rzeczy ważniejszych niż sprawdzona więź między ludźmi, za to idealni ludzie nie istnieją w ogóle.
Powodzenia!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze