Jak radzić sobie ze śmierdzącymi pasażerami?
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuWielu z nas przytrafiła się dość nieprzyjemna sytuacja, kiedy w autobusie lub tramwaju usiadła obok osoba, która intensywnie śmierdziała. Zastanawialiśmy się wtedy, co zrobić: przesiąść się, zwrócić uwagę, poprosić, by uciążliwy pasażer po prostu zmienił miejsce. Aby ułatwić nam życie, niektóre polskie miasta, Wrocław, Lublin, Gdańsk, Łódź i Warszawa, wprowadziły zakaz korzystania z komunikacji dla brzydko pachnących pasażerów. Zgadzacie się z takim zakazem?
Wielu z nas przytrafiła się dość nieprzyjemna sytuacja, kiedy w autobusie lub tramwaju usiadła obok osoba, która intensywnie śmierdziała. Zastanawialiśmy się wtedy, co zrobić: przesiąść się, zwrócić uwagę, poprosić, by uciążliwy pasażer po prostu zmienił miejsce. Aby ułatwić nam życie, niektóre polskie miasta, Wrocław, Lublin, Gdańsk, Łódź i Warszawa, wprowadziły zakaz korzystania z komunikacji dla brzydko pachnących pasażerów, wśród których najczęściej są osoby bezdomne (chociaż nie jest to reguła).
Pisze o tym Paulina Socha-Jakubowska w artykule opublikowanym w tygodniku "Wprost". Okazuje się, że taka decyzja nie jest w Europie odosobnionym przypadkiem. Niektóre miasta, takie jak Praga czy Brno, zatrudniają nawet specjalnych pracowników oddelegowanych do tego, by powstrzymywać nieprzyjemnie pachnące osoby przed wejściem do pojazdu. To naprawdę poważna sprawa, której nie powinniśmy bagatelizować. Z jednej strony należy zachować szacunek dla osób bezdomnych, udzielając im — jeśli to możliwe — pomocy. A z drugiej – musimy wziąć pod uwagę także nasze prawa: płacimy za bilet i komfort podróżowania. Nasuwa się jednak kilka pytań.
Co z ludźmi chorymi, którzy mają nieświeży oddech z powodu kłopotów zdrowotnych, co z tymi, którzy od lat borykają się z grzybicą stóp, czy oni także powinni zrezygnować z autobusu, z powodu delikatnego powonienia innych użytkowników? Jak zweryfikować intensywność smrodu, kiedy kwalifikuje on pasażera do opuszczenia środka miejskiej lokomocji? I kto, na jakiej zasadzie będzie mógł określić, że oto Kowalski bezzwłocznie musi wysiąść na następnym przystanku, a najlepiej gdyby wziął taksówkę, wsiadł na rower lub do swojego celu poszedł piechotą. Mam wrażenie, że zakaz ten wymierzony jest tylko w ludzi bezdomnych, daje pasażerom władzę, nie muszą już zatykać nozdrzy, przesiadać się, mogą wyprosić „śmierdziela” w świetle prawa.
Skoro włodarzom dość łatwo przychodzi wprowadzanie zakazów (nie tylko tych związanych z komunikacją), to w przyszłości, za kilka lat, do autobusów nie będą mogły wchodzić osoby np. źle ubrane, garbate, kulawe (ze względów estetycznych) albo przeziębione (z powodów możliwego zarażenia współpodróżników). Zakazy nigdy jeszcze nie przysłużyły się rozwojowi społeczeństwa, a edukacja tak!
Źródło informacji: wprost.pl
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze