Młodość w Iranie
MAGDALENA LITTERER • dawno temuKobiety w Iranie pragną większych swobód osobistych, szerszego dopuszczenia do miejsc pracy i stanowisk w administracji państwowej, a jednocześnie marzą o tym, by przeżyć romantyczną miłość, która w Iranie także stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego i fundamentów ładu społecznego. Być może dlatego oszalały one na punkcie "Titanica".
Ostatnimi dniami młodzież irańska nie spoczywa — studenci od prawie tygodnia ścierają sięz milicją i bojówkarzami islamskimi broniącymi rządu, ajatollaha i ładu zbudowanegona zasadach restrykcyjnego prawa koranicznego. Walczą więc z dwiema siłami:umiarkowanie konserwatywnym rządem i skrajnymi fanatykami.Ci ostatni też nie są zadowoleni z rządu, gdyż pragnęliby dalej posuniętejislamizacji państwa, ale w tym konflikcie stoją oczywiście solidarnie za reżimem.
Zachód widzi w buncie studenckim wyłącznie przejaw dążeń do zdobyciaswobód politycznych. Z drugiej strony oficjalna propaganda rządu irańskiego głosi,iż studenci to "najemnicy" Stanów Zjednoczonych, którzy dali się wciągnąćw diaboliczną intrygę Amerykanów i nie chodzi im o demokrację.Kto trafniej interpretuje intencje demonstrantów? Jakiś czas temu, na kilka miesięcyprzed wojną w Iraku, ukazał się we francuskim dzienniku Le Monde reportażo młodych ludziach w Iranie, którego przesłanie jest bliższe temu, co mówio demonstracjach w Teheranie sam ajatollah (pominąwszy pustą retorykęo spisku Amerykanów) niż to, jak ją postrzegają zachodnie demokracje.
Młodzi ludzie nie interesują się polityką, bo polityka kojarzy im się z rządamiajatollahów i mułłów, czyli fanatycznych zgredów, których głównym zmartwieniem jest obrona moralności.Irański Trybunał Konstytucyjny, zamiast czuwać nad spójnością prawa, troszczy sięo to, żeby ustawy były zgodne z moralnością koraniczną. Kluczowy dla procesu legislacyjnego jest czynnik subiektywny — interpretacja. Rada Strażników Rewolucji Islamskiej, jak już mówiłamzniedołężniałych ramoli, za punkt wyjścia w interpretacji Koranu — bo i jaki inny punktwidzenia mają uznać za słuszny — przyjmują własne poczucie moralności, którez kolei pozostaje w silnej korelacji z ich kondycją psychofizyczną. Sądzę, żesłynna sentencja Marksa: "Byt określa świadomość" jak najbardziej odnosi siędo problemu skostniałego światopoglądu ajatollahów. Kiedy rada strażników rewolucji, w skład której wchodzą sami impotenci — sądząc po średniej wieku i przymykając oko na obiegające nasz glob doniesienia o 90-letnich ojcach — ma wytyczyć normy życia seksualnego młodzieży, ograniczaje do takiego zakresu, jakie mają w tym względzie potrzeby oni sami — prawodawcy.
Młodzi Irańczycy w wieku "reprodukcyjnym", uświadomieni przez Internet i inneźródła rozrywki komercyjnej, mają jednakże inne aspiracje i potrzeby bytowe.Ze swojego punktu widzenia ajatollah Chamenei ma sporo racji, jeśli widzi w buncie studentówszatańską sprawkę Ameryki i reszty zachodniego świata, ale myli się o tyle — lub wie todobrze, ale kłamie — że to nie CIA i Biały Dom inspirują studentów do oporu, alehollywoodzka papka, filmy, w których chłopcy bez ograniczeń ustawowych mogąpodrywać skąpo ubrane panienki, uprawiać z nimi seksi pławić się w hedonizmie pod różnorakimi postaciami. Oczywiście upraszczam sprowadzając wszystko do seksu i konsumpcyjnego trybu życia, jakkolwiek chcę przez ten przykład powiedzieć, że bunt wykształconej warstwy społeczeństwa jest bardziej przejawem odrzucenia archaicznych norm Islamu, a uznania za swoje pewnych wartości i wolności świata zachodniego, niż walką o stricte politycznym zabarwieniu.
Irańskie studentki nie mniej silnie pragną liberalizacji obyczajów. Mogą chodzić zaledwiez odkrytą twarzą, co na tle innych państw islamskich jest przejawem znacznego postępu,ale to im nie wystarcza. Młode dziewczyny chciałyby pokazać piękne włosy i ubrać się lżej, lecz ten postulat wydaje się religijnie żarliwym starcom niezwykle grzeszny. Ograniczonedo tego jednego obszaru ich wolności osobistej — twarzy, eksploatują w pełni możliwośćpodkreślenia jej urody. Makijaż irańskiej dziewczyny można by porównać do charakteryzacjiscenicznej diw operowych.
One pragną większych swobód osobistych, szerszego dopuszczenia do miejsc pracyi stanowisk w administracji państwowej, a jednocześnie marzą o tym, by przeżyćromantyczną miłość, która w Iranie także stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznegoi fundamentów ładu społecznego. Być może dlatego kobiety w Iranie oszalały na punkcie"Titanica". Tysiące pirackich kopii z filmem krążyło po Iranie przenoszonych z domu do domupod kobiecymi szatami. Mimo że za posiadanie kopii megahitu z Leonardo DiCaprioi Kate Winslet groziła surowa kara, nic nie mogło powstrzymać niewiast przed obejrzeniem historii,z którą tak łatwo im się było utożsamiać. Ten z mojego punktu widzenia mega-gniot,dla skrępowanych regułami konserwatywnego społeczeństwa kobiet był pokrzepiającą historiąo dziewczynie podobnie zniewolonej, za którą decyzję o małżeństwie podjął ktoś inny,a której jednak udało się zaznać wolności w miłości i dzięki temu doświadczeniu stać sięniezależnym człowiekiem.
Młodzież obojga płci marzy o emigracji, szczególnie liczy, że uda się jej wyjechać do Kanady,która prowadzi otwartą politykę imigracyjną wobec wykwalifikowanej siły roboczej.
W życiu publicznym Iranu panuje obłuda. Władze nie kontrolują w pełni tego, co i kto oglądai czyta, a korupcja dodatkowo ułatwia omijanie rygorystycznych przepisów. Ci mający dostęp do nowinek z zagranicy, czyli inteligencja, nie artykułuje — poza takimi zorganizowanymi akcjami jak toczące się obecniew Teheranie demonstracje studentów — swoich poglądów, zaś ajatollahowie niezmiennie strasząprosty lud piekielnymi mękami, w jakie wtrąci go kontakt z cywilizacją zachodnią.
Podejrzewam, że za tą bogobojną retoryką kryje się nieszczera postawa podsycana chorobą,która także dotknęła wiele znaczących figur życia publicznego w Polsce (np. obywatela Kudłatego iprezesa spółdzielni "Woreczek" - Merynosa), czyli zadnie przyklejenie do stołków;irańscy prominenci muszą sobie zdawać sprawę, że jeśli zezwolą na swobody obywatelskiei ograniczą represje, które teraz mają miejsce pod pozorem "kontroli obyczajności", to zwiększysię przepływ informacji w społeczeństwie, w konsekwencji czego obywatele zorientują się,że ci przywódcy duchowi na niczym innym się nie znają poza wyrokowaniem, co jest po bożemu,a co nie i, że należałoby wybrać władze, które podejmą trud wyprowadzenia kraju z zapaścigospodarczej i olbrzymiego bezrobocia, zamiast deliberować nad głupotami.
Czas pokaże, czy ten zryw wolnościowy studentów domagających się przede wszystkimnormalności i swobód osobistych, tych szatańskichargumentów w rękach różnej maści "niewiernych psów", zakończy się podobnie jak demonstracjez 1999 roku, którym kres położyły śmierć i aresztowania setek młodych niepokornych.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze