Nie wierzę w taką przyjaźń
REDAKCJA • dawno temuPrzyznam się do winy: psy prawie pod każdym względem (prawie, bo niektóre są piękne, ale estetyka to za mało) budzą moją odrazę. Przede wszystkim, są zwierzętami brudnymi i nie potrafią w tej dziedzinie opanować swojej natury. Srają gdzie popadnie, liżą się nawzajem po genitaliach, wsadzają nosy w cudze siki, tarzają się z lubością w resztkach zdechłego gołębia, linieją, często wymiotują, wycierają sobie pupy o dywan.
Poza tym, z sobie tylko znanych powodów, jednego człowieka mijają obojętnie, na innego ujadają jak opętane lub nawet się rzucają.
Mit o największym przyjacielu człowieka wydaje się rozdmuchany. Czy przyjaźń polega na folgowaniu dzikusowi we wszystkim, wpuszczaniu do łóżka na brudnych łapach, „całowaniu się” z nosem, który przed sekundą wąchał obrzydlistwa, sprzątaniu wstrętnych odchodów z ulicy? W takim razie jest jednostronna. W zamian za wszystkie pieszczoty, usługi, wydatki i pobłażliwość otrzymujemy niewiele więcej niż merdanie ogonem i rozdziawioną mordę, interpretowaną jako uśmiech. To ma być przyjaźń?! Może jeszcze nazwijmy to partnerstwem!
Pies to tylko pies, wytresowany – zmusza się do posłuszeństwa wobec nas, lecz w duchu pozostaje niezależny i obcy. Wcale nie rozumiem, jaki ubaw z takiego układu mają obie strony… Może co najwyżej człowiek leczy kompleks władzy i samotność, a pies — bezkarny darmozjad — ma jak w raju. Bo on na pewno nie pragnie być „uczony i grzeczny”, tak jak żadne zwierzę nie chce samo z siebie zostać wykastrowane, występować w cyrku ani nosić płaszczyka czy spódniczki…
Pies jest, z ludzkiego punktu widzenia, głupi i nieokiełznany. Owszem, ma pewne grupowe instynkty, od dawna przez człowieka wykorzystywane: na przykład pilnuje stad, pomaga w polowaniach, ale kiedyś, dawno temu, wyszedł z lasu jako krewny wilka i tam też powinien wrócić, żeby załatwiać swoje potrzeby: zdobywać pożywienie, kopulować i wydalać.
Jestem również przeciwna trzymaniu psa w budzie na łańcuchu. To wbrew jego naturze, potęguje jego wrodzoną agresję i zagraża ludziom. Nawet najpiękniejszy dom pilnowany przez zajadłego psa nigdy nie będzie ciepły ani sympatyczny, odechciewa się do takiego domu wchodzić, poznawać jego mieszkańców.
Oczywiście, za późno na rewolucję wsteczną. Psy są przerasowione, dostarczają hodowcom, lekarzom, fryzjerom i wielu innym specjalistom pieniędzy i uciechy na pokazach. Mieszkają w ekskluzywnych hotelach, mają osobistych masażystów. Do lasu się nie nadają, a szkoda… Natomiast bezdomne kundle w schroniskach pełnią funkcję edukacyjną, mierzą poziom empatii w znieczulonym społeczeństwie podczas rozmaitych zbiórek pieniężnych i akcji adopcyjnych.
Kupy jednych i drugich śmierdzą jednakowo i żadna siła nie zmusiłaby mnie, żeby się nad taką kupą pochylić. Żeby zgłupieć, zapomnieć o swoich potrzebach, ograniczyć kontakty z rodziną, zrezygnować z wyjazdu – tylko dlatego, że… jestem odpowiedzialna za to, co oswoiłam? Po pierwsze, pies oswoić się nie da. Po drugie, cóż to za pokręcona hierarchia wartości?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze