Kopciuszek u teściów
CEGŁA • dawno temuMoja córka ma 21 lat. Latem wyszła za ukochanego, wieloletnią miłość. Chłopaka zawsze lubiłam, nie odradzałam jej, choć są bardzo młodzi. Plan początkowy był – wymyślony przez nich – że mieszkają ze mną przez kilka miesięcy, do czasu znalezienia sensownej pracy przez jedno lub oboje. Córka mnie okłamała. Pracuje jako pokojówka i kelnerka w pensjonacie swoich teściów, 12-14 godzin na dobę. Mieszka w służbówce z inną dziewczyną z Polski, chociaż rodzice Artura mają dla siebie osobny, wielki dom! A mój zięć mieszka u mnie i nie zarabia.
Droga Cegło!
Jestem dobrą matką, ale też obiektem szantażu, tak w każdym razie się ostatnio czuję. Na wszystko mam się zgadzać, a nie umiem.
Moja córka ma 21 lat. Latem zeszłego roku wyszła za ukochanego, wieloletnią miłość. Chłopaka zawsze lubiłam, nie odradzałam jej, choć są bardzo młodzi.
Plan początkowy był – wymyślony przez nich – że mieszkają ze mną przez kilka miesięcy, do czasu znalezienia sensownej pracy przez jedno lub oboje. Następnie wynajmują sobie kawalerkę. W dalszej perspektywie – biorą kredyt na własne mieszkanko 2-pokojowe, które obecnie nie jest zabijająco drogie, jak mnie przekonywali. W międzyczasie oczywiście oboje studiują.Pierwsza faza planu obejmowała okres, powiedzmy, do czerwca br. — znalezienie pracy i wyprowadzenie się na tymczasowe “swoje”. Bardzo szybko jednak plan ten zaczął się gmatwać, a wraz nim – życie osobiste nas wszystkich.
Mieszkanie jest przestronne, 3-pokojowe. Zaproponowałam dzieciom średni pokój, wygodny, nieprzechodni. Pięknie go pomalowali, odświeżyli podłogę. Po jakimś czasie pojawiły się, ku mojemu zdziwieniu, eleganckie nowe meble i sprzęt audiowizualny, do tego 2 drogie laptopy. Agnieszka, moja córka, przekonywała, że to prezent na dobry początek od teściów, których słabo znam, gdyż mieszkają w Niemczech. Córka okłamała mnie po raz pierwszy. Wszystko kupili sami, jakimiś cudem na 30-miesięczny kredyt – pierwszy kredyt i wcale nie ten zaplanowany. W każdym razie nie wyglądało to już bynajmniej na prowizorkę, lecz na wieloletnie gniazdko… Uwite bez szczerego i otwartego uzgodnienia ze mną. A po 2 zaledwie ratach zaczęły się problemy ze spłatami.
Nie boję się własnej córki, wzięłam oboje na rozmowę. Zapytałam, jak to sobie dalej z Arturem wyobrażają. Naturalnie, usłyszałam kolejny, już gotowy, obmyślony pode mnie plan. Agnieszka przerywa studia, wyjeżdża do Anglii do pracy (już załatwione), Artur zostaje, żeby podszkolić angielski, potem dołącza do żony. W tym kraju przecież i tak nie ma perspektyw – usłyszałam. Zięć – jakże by inaczej – zostaje na razie u mnie…
Szkoda mi było studiów córki, znam takie przerywanie – trudno się potem wraca. Ale wyszłam z założenia, że są już dorośli, stanowią osobną rodzinę i mają prawo do własnych planów. O ile tylko nie zapomną, że to się wiąże z odpowiedzialnością za te dorosłe decyzje.
I tym sposobem okłamano mnie po raz drugi… Córka wyjechała, spłacała kredyt regularnie. Artur również zawalił studia, ale nie zauważyłam, by szukał pracy czy choćby uczył się tego angielskiego… Całe dnie siedział w domu z laptopem. Nie żerował na mnie, pieniądze wysyłała mu na konto Agnieszka. Pracy jakoś nie mogła mu znaleźć…
Trzecie kłamstwo – całkiem świeża sprawa – przyznaję, dobiło mnie. Nie ma żadnej Anglii. Córka jest bliziutko, tuż przy granicy polsko-niemieckiej na północy. Pracuje jako pokojówka i kelnerka w pensjonacie swoich hojnych teściów, 12–14 godzin na dobę. Mieszka w służbówce z inną dziewczyną z Polski, chociaż rodzice Artura mają dla siebie osobny, wielki dom… Jedyna “pociecha” w tym szatańskim planie to relatywnie niezłe zarobki. Znaczy – uczciwe?
Na Artura nie mogę patrzeć, nie mogłabym spokojnie z nim rozmawiać. Radziłam się mojego partnera (cudem udało mi się utrzymać ten związek po ślubie dzieci, gdy straciłam swobodę w życiu prywatnym. Na szczęście jest elastyczny i wyrozumiały, sam ma 2 nastoletnich synów przy byłej żonie). Mój przyjaciel idzie przez życie prostymi ścieżkami, do tego bywa bardzo emocjonalny, czytaj: popędliwy. Rwał się, by zapukać z miejsca do pokoju Artura i sprawę wyjaśnić “na pniu”, ale nie pozwoliłam na to, w końcu… nie ma do niego żadnych praw. Nie chciał jednak słuchać moich wahań, wyznań o matczynej miłości. Powiedział wprost, że ze swoimi skrupułami jestem w zaistniałej sytuacji po prostu śmieszna i daję sobie wchodzić na głowę obcym ludziom… Pozwalam wykorzystywać swoje dziecko jak służącą, podczas gdy Agnieszka powinna być częścią tamtej rodziny i korzystać z tego faktu na równych prawach…
To boli i jest z jednej strony prawdziwe. Z drugiej – co mam robić? Wyrzucić zięcia z domu na bruk? Odciąć się od własnego dziecka? Nie potrafię. Myślę o tym ciągle i wcale nie jestem mądrzejsza. Czy mogłam uniknąć tych kłamstw? W czym zawiodłam córkę, że kompletnie mi nie ufa? Mimo wszystko, jakoś nie mogę uwierzyć, aby sama wymyśliła to uwłaczające rozwiązanie.
Monika
***
Droga Moniko!
Istotnie, jesteś w zagmatwanej i delikatnej sytuacji, na dodatek zadręczasz się poczuciem winy.
Na Twoje ostatnie pytanie nie znam niestety odpowiedzi – nie wiem, co wydarzyło się w Waszej rodzinie, gdy Agnieszka była dzieckiem, potem nastolatką, jak życie bez ojca wpłynęło na Wasze relacje, na jej postrzeganie świata. Na pierwszy rzut oka jednak mogę podejrzewać, że Twoja córka ma problem z samooceną, a konkretnie – nie ceni siebie zbyt wysoko, niestety. Jest natomiast zapatrzona w swojego męża i gotowa nieba mu przychylić, wszelkimi środkami.
Czemu natomiast on zgadza się na tak nieładny układ? Prawdopodobnie jest z kolei pod wielkim wpływem rodziców, nie umie się im przeciwstawić, “kupuje” wszystkie ich pomysły, nawet te najbardziej absurdalne i… wygodne dla niego. A oni? Wyraźnie dbają jedynie o jego dobro, utrzymywanie przez żonę w pseudorodzinnym biznesie wydaje im się fantastycznym pomysłem, bo, wybacz ironię, niby czemu nie, skoro dziewczyna pracowita i nie zgłasza sprzeciwu?
Musisz koniecznie porozmawiać z Agnieszką osobiście, nim podejmiesz jakiekolwiek kroki czy postawisz warunki. Wychowałaś ją dobrze – w tym sensie, że jest odpowiedzialna za innych, spolegliwa, zdolna do miłości i poświęceń. Nie nauczyła się tylko dbać o siebie – swoje potrzeby, perspektywy, marzenia. Powiedziałabym nawet, że zaniedbuje OBOWIĄZKI wobec siebie – takie, które w późniejszym życiu dość trudno nadrobić. Jest zbyt altruistyczna i uzależniona od Artura – do tego stopnia, że wolała okłamać Ciebie, niż oprotestować jego pomysły na wspólne życie. Pora znaleźć jakiś sposób – niekoniecznie na rozwód, ale na pewno na to, by Agnieszka umiała spojrzeć racjonalnie na męża i dostrzec swoją niekompatybilną rolę, pozycję u jego boku. Nie musi być wcale “kobietą wyzwoloną”, niezależną z natury, by korzystać z dobrodziejstw partnerstwa. Musi tylko uwierzyć, że taka opcja istnieje, I nauczyć się ją realizować, a gdy trzeba – egzekwować. Miłość nie musi przecież oznaczać pobłażania we wszystkim, a dla Artura taka postawa jest chyba wyjątkowo szkodliwa…“Narada wojenna” winna odbyć się w Polsce, z udziałem zięcia, ale bez jego rodziców – brak tzw. poczucia obciachu wyklucza ich na razie z tej rozgrywki. Pomóż młodym skonfrontować się ze sobą, przyjmij rolę mediatorki, pilnując starannie interesów córki (Artur ma od tego własny klan). Sama ocenisz, czy zięć jest podatnym materiałem wychowawczym – niestety, ktoś musi się tego trudnego zadania podjąć, lepiej późno niż wcale… To samo zresztą, w innej skali, dotyczy Agnieszki. Ta dziewczyna potrzebuje pozytywnego doinwestowania, zbudowania silnego poczucia własnej wartości. Inaczej nigdy nie będzie potrafiła (ani chciała!) oddzielić pragnień cudzych od własnych, będzie sterowana z zewnątrz. To bywa wygodne, także dla sterowanego, ale dokąd prowadzi?
Jeśli szczerość okaże się zbyt trudna (córka może przyjąć postawę obronną wobec swoich kłamstw, zięć – wobec swojego miłego status quo), doradzam spokój i rozważenie terapii profesjonalnej. A na początek — dłuuugi urlop Agnieszki w Polsce. Może być bezpłatny.
Kciuki za Was trzymam z całego serca!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze