Przed wyprawą
KATARZYNA GAPSKA • dawno temuJutro lecimy. Trudno mi w to uwierzyć, że zaplanowaliśmy coś takiego i udało nam się doczekać dnia wyjazdu. Tak samo jak w fakt, że odhaczyłam wszystkie punkty na liście rzeczy do zrobienia. Rachunki popłacone z wyprzedzeniem, znalezione zastępstwo w pracy, rozliczone podatki, koty zaopatrzone w zapas karmy i zaopiekowane, dom przekazany w dobre ręce, lista najważniejszych telefonów spisana, rezerwacje wydrukowane, ubezpieczenie wykupione, znajomi i rodzina powiadomieni. Uf, uf, uf.
Wieczorem wsiądziemy do samolotu w Gdańsku, by po przesiadce we Frankfurcie dolecieć we wtorek 21 lutego do Bangkoku. Potem zamierzamy przejechać Birmę, dotrzeć do Hongkongu, przejechać południowo — zachodnie Chiny i zakończyć podróż w Nepalu.
Plan rodzinnego wyjazdu do Azji zrodził się bardzo dawno i przekształcił z marzenia o podróży dookoła świata. Szybko okazało się bowiem, że marzenie trzeba rozbić na raty ze względów czasowych i finansowych. Kiedy przestaje się być studentem ilość czasu wolnego kurczy się do urlopu. A zarobione pieniądze trudno przeznaczać jedynie na swoje widzimisię. Piętrzą się raty, opłaty i przyziemne koszty dodatkowe, które z natręctwem komara brzęczą nad uchem, że szaleństwem jest porywać się na taką podróż, kiedy ma się dzieci, zwierzaki i dom na kredyt. Trzeba było tego komara nieustannie odganiać. Chyba nam się udało. No bo przecież jutro lecimy.
Nam, czyli komu? Oto krótkie portrety uczestników wyprawy.
Katarzyna, czyli pisząca te słowa. Prowodyrka całego przedsięwzięcia. Wyznająca zasadę, że pakować plecak najlepiej jest w dniu wyjazdu i że zawsze znajdzie się rozwiązanie, choćby w danym momencie wydawało się człowiekowi, że to koniec świata. Kiedyś postanowiła, że przed czterdziestką zobaczy kawał świata. Trochę zobaczyła, ale wciąż jest to tylko trochę.
Marcin, główny logistyk wyprawy. Przygotowany na każdą niespodziankę. Racjonalny optymista, który nie ekscytuje się bez potrzeby i zawsze czujnie wypatruje niebezpieczeństw. Ubolewa nad faktem rozstania z ulubionymi kapciami. Od wyprawy oczekuje szczęśliwego powrotu i świętego spokoju. Oczekuje też, że nikt bez potrzeby nie będzie mu zawracał głowy.
Stasio, lat 6, miłośnik lodów, skrzatolog i ilustrator, potrafiący celnie skomentować świat jednym rysunkiem. Od azjatyckiej wyprawy oczekuje długich kąpieli w morzu lub basenie oraz dużych porcji makaronu. Podobnie jak jego rodzicielka pakuje się w 5 minut, z tą tylko różnicą, że nie przejmuje się zabraniem ubrań i szczoteczki do zębów. Najważniejsze, żeby w plecaku upchnąć jednookiego tygrysa, autka i figurki lego.
No to w drogę. Odezwiemy się z Bangkoku.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze