Modlitwa o męża
MAGDALENA TRAWIŃSKA • dawno temuKobiety samotne z wyboru być może są szczęśliwe. Te, które nie mogą się pogodzić z samotnością i wciąż próbują ułożyć sobie życie, mają nadzieję, że każdy nowo poznany mężczyzna to właśnie ten jedyny. Jednak żadna z moich samotnych przyjaciółek nie odkryła nowej, doskonałej metody na znalezienie męża. Świeży pomysł przyszedł z nieoczekiwanej strony...
Kobiety samotne z wyboru być może są szczęśliwe. Te, które nie mogą się pogodzić z samotnością i wciąż próbują ułożyć sobie życie, mają nadzieję, że każdy nowo poznany mężczyzna to właśnie ten jedyny. Niektóre, jak tonący brzytwy, chwytają się magii, odwiedzają wróżki. Inne wolą psychoterapię, bo szukają powodów tej niezmiennej samotności w sobie. Są też takie, których rodzice wysyłają na przymusowe wycieczki zagraniczne lub proponują agencje dla samotnych serc. Niektóre próbują znajomości wirtualnej, są też zwolenniczki szalonych imprez klubowych. Jednak żadna z moich samotnych przyjaciółek nie odkryła nowej, doskonałej metody na znalezienie męża. Świeży pomysł przyszedł z nieoczekiwanej strony…
To był zwyczajny dzień. Wróciłam z pracy. Nakarmiłam kota, który przywitał mnie donośnym miau i zaczął prosząco ocierać się o moje łydki. Wskoczyłam do wanny i przez 10 minut czytałam „Pestkę”, leżąc w oparach gorącej wody. Potem włączyłam telewizor, bo nie znoszę ciszy pustego domu. Zaczęłam podgrzewać zupę cebulową. W tym czasie wykonałam krótki telefon do koleżanki. Miałyśmy się spotkać na kawie w centrum, ale obie tak późno skończyłyśmy dziś pracę, że postanowiłyśmy odłożyć nasze ploty na inny termin. Z nosem w organizerze układałam plan działania na jutrzejszy dzień. Zaczęłam jeść, gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek. Była 20.30. Kto to może być? Nikogo się nie spodziewałam i nikogo nie zapraszałam na dzisiejszy wieczór. Postanowiłam zignorować. Jednak ktoś naciskał dzwonek jednostajnie, ale stanowczo. Otworzyłam. Ku mojemu zdziwieniu był to ksiądz.
Co robi ksiądz przed moimi drzwiami? Ja w turbanie na głowie, zupa cebulowa na talerzu, a na krześle wisi mój zestaw bielizny i coiuchów na jutrzejszy dzień.
Ksiądz chodził po kolędzie, o czym ja oczywiście nic nie wiedziałam. Mieszkam tu dwa miesiące, ale nie jestem praktykującą katoliczką. Uśmiechnął się i zapytał, czy może wejść. Na co ja wyjąkałam: - O rany, ale ja nie mam tych wszystkich przyrządów, żeby księdza przyjąć. Zaśmiał się przyjacielsko i powiedział, że nie szkodzi. Ma wodę święconą i kropidło. Wpuściłam go, ale zaraz ponownie wyjąkałam zawstydzona, że w tym pogańskim domu nie mam ani jednego świętego obrazka. Znów się zaśmiał.
To była niesamowita wizyta. Ja, z mokrymi włosami, razem z księdzem raczącym się moją zupą cebulową, rozmawialiśmy o mojej pracy, życiu, znajomych, rodzinie. Było bardzo przyjaźnie, dopóki nie padło pytanie, które powoduje u mnie gęsią skórkę i skrzywienie ust: a gdzie pani mąż? Na szczęście odpowiedź jest bardzo prosta: nie mam męża. Potem nastąpiło kolejne: ile masz lat? Chyba mi się nie oświadczy z powodu tego, że zupa cebulowa była wyśmienita – pomyślałam. W rzeczywistości poczułam się urażona tym pytaniem. Czuję się samotna, nie znoszę tej pustki w domu i mam dość gadania z przyjaciółkami wciąż o tym samym – że jest nam dobrze, że nikt nie wtrąca się w nasze sprawy, nikt nie zostawia okruszków na stole i nikomu nie musimy prać skarpet, że się świetnie bawimy na babskich wieczorach i w klubach pełnych nieznajomych, że lubimy niezobowiązujący, przygodny seks i czytanie książek w sobotni wieczór, a walentynki są dla słodkich idiotek. Ksiądz nie czekał na moją odpowiedź o wieku. Powiedział mi to, co wciąż słyszę od rodziców – że czas najwyższy na zamążpójście i wręczył mi modlitwę o męża do św. Józefa. Może on pomoże? Zaśmiałam się, że przydałaby się modlitwa do Tadeusza Judy – od rzeczy niemożliwych. Obiecał mi, że za rok, jeśli nic w kwestii męża się u mnie nie zmieni, przyniesie mi taką.
Przeczytałam modlitwę:
Modlitwa do św. Józefa
Święty Józefie, dziękuję Ci,
że jeszcze nie wyszłam za mąż.
Święty Józefie, Ty wiesz w Bogu,
kto ma być moim mężem.
Pomóż mi spotkać tego człowieka.
Święty Józefie, spraw, żeby to był mąż,
który będzie mnie kochał i szanował,
jak Ty kochałeś i szanowałeś Maryję.
Święty Józefie, doprowadź do zerwania
każdą moją znajomość,
która nie podoba się Panu Bogu.
Święty Józefie, obiecuję Ci
dochować czystości przed ślubem.
Święty Józefie, obiecuję
dać pierwszemu mojemu dziecku
przynajmniej na drugie imię – Józef.
Święty Józefie, obiecuję innym mówić,
że tak dobrego męża mam dzięki Tobie.
Amen
Nie wiedziałam, że istniej taka modlitwa. Nigdy mi o tym nie mówiono na religii. Musi być duży popyt na mężów, skoro takie powstają.
Słyszałam o różnych metodach na znalezienie męża. Moje koleżanki chodzą do wróżki, zapisują się do agencji samotnych serc lub do internetowych grup dyskusyjnych, wyszukują nieznajomych na GG lub Tlenie, szukają tego jedynego na imprezach, w klubach, w kawiarniach, na wycieczkach, na basenie, a nawet w supermarkecie, ale żeby się modlić o męża?! Na to żadna z nas jeszcze nie wpadła. A mówią, że Kościół jest zacofany… Okazuje się, że nawet święci wychodzą naprzeciw naszym oczekiwaniom. Ciekawe, czy jest wersja dla kawalerów?
Cała sytuacja bardzo mnie rozśmieszyła. Nie omieszkałam podzielić się tą opowieścią z przyjaciółkami. Śmiałyśmy się do rozpuku…
Tuż przed pójściem spać postanowiłam spróbować. Pomodliłam się. A nuż zadziała… A co, jeśli zjawi się jakiś książę na białym koniu, a może po prostu normalny, kochający mężczyzna?
O Boże, daj męża, daj męża, daj męża… co wszystko zwycięża.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze