Jak wyleczyć się z ojca…
CEGŁA • dawno temuNie umiem - po tylu latach od rozejścia się rodziców! - ułożyć sobie zdrowych stosunków z tatą. Obwiniam go o wiele rzeczy. Ojciec odszedł i ożenił się powtórnie z kobietą mającą syna z poprzedniego związku. Od początku traktował go jak własne dziecko, a mnie z chwilą rozwodu zaczął traktować jak obcą. Zastanawiam się, czy wszyscy mężczyźni są tak podli i pozbawieni skrupułów, a może i ja zostanę kiedyś sama z córeczką, kiedy mąż odkryje nagle, że wolałby synka? I to z innej mamusi?
Droga Cegło!
Nie jestem nastolatką, a jednak nie umiem — po tylu latach od rozejścia się rodziców! — ułożyć sobie zdrowych stosunków z tatą. Obwiniam go o wiele rzeczy, ale, co gorsza, ostatnio zaczęłam mieć pretensje do mamy i z tym również nie umiem sobie poradzić.
Ojciec odszedł i ożenił się powtórnie z kobietą mającą z poprzedniego związku syna mniej więcej w moim wieku. Dziś oboje mamy prawie trzydziestkę, przy czym ojciec od początku traktował Mateusza jak własne dziecko, a mnie z chwilą rozwodu zaczął traktować jak obcą. Wydawało mi się nawet, że jestem już dorosła, samodzielnie myśląca i wszystko mu wybaczyłam – aż do chwili, gdy potrzebowałam niestety od niego pomocy, bo do nikogo innego nie mogłam się zwrócić. A on zawiódł, w sposób niewyobrażalny – nic nie przesadzam.
Dzierżawiłam przez wiele lat pawilonik na działalność gospodarczą, z której się utrzymywałam. Nie były to kokosy, ale wraz z pensją męża wystarczało na normalne życie rodziny dwa plus jeden (mamy wspaniałą córeczkę). W zeszłym roku pojawiły się jakieś roszczenia gruntowe i utraciłam lokal. W innej części miasta mój ojciec posiada na własność 2 lub 3 nieużywane boksy handlowe w szeregu. Chcąc zachować ciągłość w interesie, zwróciłam się do niego z propozycją, że jeden z nich od niego odnajmę. Odmówił, tłumacząc, że raczej musi je sprzedać, gdyż sam ma problemy finansowe (na kupno nie byłoby mnie stać, zresztą nie chciał, jak twierdził, sprzedawać pojedynczo…).
Nie znalazłam niczego w zasięgu swoich skromnych możliwości i zawiesiłam działalność. Tymczasem, zaraz po nowym roku dowiedziałam się o ślubie kochanego Mateuszka i prezencie ojca: wszystkie 3 pawilony dał mu na prowadzenie firmy poligraficznej! Sama nie wiem, co bardziej boli: nieczułość wobec mojego problemu, obojętność na przyszłość, jeśli już nie moją, to wnuczki, czy obrzydliwe, bezczelne kłamstwo. Mama dolała oliwy do ognia, pocieszając mnie w dobrej wierze zapewne, że ojciec po prostu chciał mieć syna, nie córkę, dlatego go zaślepiło… Fajna pociecha, dzięki, mamo.
Wiem, że robię źle, izolując się teraz całkowicie od rodziców i przeżywając żal, który z dnia na dzień rośnie. Dzieje się ze mną coś bardzo niedobrego: patrzę czasem z dystansu nawet na męża, na córkę – zastanawiam się, czy wszyscy mężczyźni są tak podli i pozbawieni skrupułów, a może i ja zostanę kiedyś sama z córeczką, kiedy mąż „odkryje” nagle, że wolałby synka? I to z innej mamusi?
Dorota
***
Droga Doroto!
Zawiódł nie pierwszy raz! Z jednej strony Twoje rozżalenie mnie nie dziwi, z drugiej jednakowoż — sądzę, że 20 lat życia ojca z nową rodziną to kawał czasu na to, by pogodzić się z jego fizycznym i psychicznym odejściem, a tym samym – zminimalizować swoje oczekiwania wobec niego niemal do zera. Jego decyzja, charakter i upływ czasu zrobiły swoje: nie zawsze tak się dzieje, ale w Waszym wypadku wzajemna, co podkreślam, obcość i obojętność stały się faktem. Fakt taki wymaga uznania i pewnej konsekwencji, którą nazwałaś dojrzałością, wybaczeniem… W trudnej życiowej sytuacji zabrakło Ci jej jednak. Odżyło podświadome przekonanie, że ojciec „jest Ci coś winien” i do kogo miałabyś się zwrócić, jeśli nie do niego?
Błąd. On już od dawna nie funkcjonuje jako osoba Ci bliska, zaufana, spolegliwa – o czym dobrze wiesz, tylko jeszcze nie do końca się z tym rozprawiłaś wewnętrznie. Nie przeżyłabyś kolejnego rozczarowania, gdybyś w odpowiednim momencie podsumowała Wasze dotychczasowe stosunki i natychmiast wykluczyła go z listy potencjalnych rozwiązań. Z Twojego listu trudno mi ocenić, czym się kierowałaś: nadzieją na jego nawrócenie, wiarą w solidarne więzy krwi ponad podziałami, czy raczej chwilowym poczuciem bezradności. Tak czy inaczej, potraktuj to wydarzenie jako lekcję ostateczną.
Ojciec też kompletnie nie radzi sobie w relacji z Tobą. Jest pełen wyrzutów sumienia, ale nie umie Ci tego wynagrodzić i na dodatek tchórzy. Myślę, że i tak wykluczyliście się nawzajem. W tej sytuacji uczciwiej będzie – i lepiej z punktu widzenia Twojego samopoczucia – nie zmieniać nagle i na siłę reguł gry od lat ustalonych.
Zazdrość o przywileje Mateusza to kolejna rzecz, którą musisz pozostawić za sobą, choćby po to, by nie rzutowała na Twoje życie osobiste – stosunek do matki i męża. Mama ma sentyment do ojca, usprawiedliwia go, sugeruje Ci, że byłaś nie do końca chciana? To jej punkt widzenia, nie zmienisz go. Nie karz jej za to milczeniem, tylko powiedz wprost, jak bardzo Cię to rani. To zadziwiające, ale wciąż zapominamy, ile może zdziałać szczera rozmowa z kimś, kto chce nas słuchać. A myślę, że mamie bardzo na Tobie zależy. A mąż? Zapewne jest teraz w stresie, utrzymując samodzielnie rodzinę. Daj mu się sprawdzić, wspomagaj go, realizuj swoim postępowaniem to, czego oczekujesz od innych. Nie oddalaj się od niego, oceniając przez pryzmat ojca, bo pozwolisz, by ten drugi mimowolnie zatriumfował.
Tata to tylko jeden, pełen wad egzemplarz ludzki. Nie rób uogólnień na tak wątłej podstawie, bo zatrujesz życie sobie i najbliższym. Lepiej chyba zająć się odbudowaniem swojego biznesu – przecież nie jest tak, że wraz ze stratą pawilonu utraciłaś wszelkie opcje. Zawalcz o to, o co warto zawalczyć, zamiast koncentrować się na sprawie – wybacz – straconej.
Trzymam za Ciebie mocno palce!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze