Mamosiostra
CEGŁA • dawno temuChłopak, z którym się spotykam, jest „synkiem swojej siostrusi”. Mówi o niej bardzo często: a to, że nie ułożyła sobie życia, a to, że bez niej by zginął. Czasem biadoli, jakim to jest egoistą, że ją wykorzystuje… i robi to dalej. Z boku to wygląda prawie na chorobliwe uzależnienie, chyba wzajemne zresztą. Gotuje mu, prasuje i pierze. Nie jestem zazdrosna, raczej zniesmaczona. Lubię Pawła, zależy mi na nim, ale zastanawiam się, co z niego wyrośnie. I wyobraźnia podsuwa mi mało ciekawe scenariusze.
Droga Cegło!
Chłopak, z którym spotykam się od pewnego czasu (niecały rok), jest „synkiem swojej siostrusi”. Mówi o niej bardzo często: a to, że nie ułożyła sobie życia, a to, że bez niej by zginął, i tym podobne. Czasem biadoli, jakim to jest egoistą, że ją wykorzystuje… i robi to dalej. Z boku to wygląda prawie na chorobliwe uzależnienie, chyba wzajemne zresztą.
Paweł pracuje 5 minut drogi spacerkiem od jej mieszkania. Wpada tam na lunche, podrzuca brudne ciuchy po siłowni, a zabiera sobie np. czystą koszulę. Siostra gotuje obiadokolacje, więc po pracy kilka razy w tygodniu też tam idzie, teoretycznie mieszkają osobno, na drugim końcu miasta, z własną pralką, kuchenką i mikrofalą, na które nie wiadomo po co wyrzucił pieniądze. Obliczyłam z łatwością, że Paweł spędza z siostrą ze 3 razy więcej czasu, niż ze mną.
Czy jestem zazdrosna? Raczej zniesmaczona, także z powodu własnych wspomnień. Mam również starszą siostrę. Jest samodzielna, mieszka za granicą, ale kilka-kilkanaście lat temu nasz związek był bardzo podobny, kosztowało mnie wiele pracy, by wydorośleć i się z niego wyzwolić, wykonałam jednak tę pracę, bo zmusiła mnie do tego dyplomatycznie. Jako bachor byłam rozpieszczonym potworem, wolno mi było wszystko, wkładałam łapę do świeżo upieczonego tortu i niszczyłam go, a rodzice się śmiali, jakie to urocze… Siostra była jakby w moim cieniu, zawsze ciężej musiała na wszystko zapracować i tak jej zostało na długie lata – potem ściągnęła mnie do Warszawy, wysłała na studia, przejęła rolę rodziców. Nie umiem powiedzieć, czy to było poświęcenie, bo w końcu znalazła własną, bardzo fajną drogę. Ja jej nie przeszkodziłam. Ma cudownego męża, dziecko, mieszka w pięknym kraju. Jesteśmy w serdecznych stosunkach. Również odczuwam wobec niej wdzięczność, przy całej opiece nade mną mam wrażenie, że jednocześnie to właśnie ona nie pozwoliła mi się do końca rozwydrzyć, nie rozpuściła mnie, tylko umiejętnie nauczyła samodzielności, tak, że ja tego nie zauważyłam i się nie zbuntowałam. Jestem teraz chyba dużo lepszą osobą, także dla rodziców, ale kiedyś… Byłam makabrycznym, chodzącym kłębkiem egoizmu i lenistwa.
Gdy patrzę na Pawła, który ma prawie 30 lat, to widzę siebie-nastolatkę, którą siora wyprawia na randkę, wybierając z szafy i prasując najfajniejsze sukienki. On niczego w tym nie dostrzega, inaczej przecież nie opowiadałby mi wszystkiego, takich rzeczy faceci się raczej wstydzą, prawda? Nie komentuję głośno jego życia. Mogłabym, gdybym była jego żoną, a on próbowałby nadal żyć we troje, wkurzałoby mnie to i miałabym prawo protestu. Ale też pewnie musiałabym robić dla niego to wszystko, co teraz robi siostra, a nie uśmiecha mi się takie życie ani trochę:).
To bardzo fajna kobieta, ładna, zadbana. Uważam, że powinien płacić jej pensję! Dziwię się, że nie zajmie się do końca sobą, tylko go niańczy. A tak w ogóle, to zawsze jestem odrobinę rozczarowana, gdy spotykam fajnego, eleganckiego faceta, a zaraz potem okazuje się, że za tym wszystkim stoi jakaś „mamusia” – prawdziwa czy przyszywana. Według mnie mężczyzna, który sam sobie gotuje, kupuje krawaty i prasuje koszule, jest strasznie seksowny! Lubię Pawła, zależy mi na nim, ale tak stojąc z boku, zastanawiam się, co z niego jeszcze wyrośnie. I wyobraźnia podsuwa mi mało ciekawe scenariusze.
Czuszka
***
Droga Czuszko!
Zastanawiam się, co jest w tej chwili Twoim głównym problemem: współczujesz siostrze Pawła czy raczej sobie – teraz i na zapas? Bliższa koszula (uprasowana) ciału, czyli stawiam na to drugie.
Za jedno muszę Cię pochwalić: JESZCZE się nie wtrącasz. Obserwujesz i rozmyślasz. To bardzo ważne, że odróżniasz jednak swój „przypadek” od sytuacji Pawła i nie próbujesz interweniować poprzez analogię. Mogłabyś nieźle namieszać w Jego stosunkach z siostrą, które wyglądają na całkiem dobre. Być może są przeniesieniem, nawet utrwaleniem układu z dzieciństwa, najwyraźniej jednak obojgu coś to daje. Wkraczanie w tę relację w roli ciężko doświadczonego mentora byłoby posunięciem fatalnym.
Jak powszechnie wiadomo, są gusta i guściki. Mnie na przykład obiekt pożądania, jaki nakreśliłaś, wydaje się trochę zgrany, wybacz. Samowystarczalni, metroseksualni faceci? Są OK. Można z nimi pójść na wystawę i do knajpy, ale co — dalej? Czasami mam wrażenie, że oni… w ogóle nie istnieją! Są tylko modelem socjologicznym, schematem, nad którym pracują uczeni, zastanawiając się, czy model ma uczucia, czy jest zdolny do wejścia w relację z drugą osobą? Konkluzja brzmi najczęściej: nie, bo to spragniony wolności egoista i samotnik. I tak oto tworzy się kolejną „miejską legendę”. Czy Ty, Czuszko, jesteś pewna, że chciałabyś mieć u swego boku schemat? Idealny, aseksualny wzorzec mężczyzny, pozbawiony widocznych wad czy choćby drobnych rys? Nie bałabyś się umrzeć z nudów i z zimna?
Paweł w mojej ocenie mieści się w normie (która najczęściej polega właśnie na przekraczaniu norm ogólnie przyjętych). Żywy człowiek musi mieć odchyłki. Widzę sympatycznego, otwartego, trochę wygodnickiego faceta, który Ci ufa i nie boi się odsłonić przed Tobą własnych słabości. To ważne. Spowiada Ci się zarówno ze swoich ciepłych uczuć wobec siostry, jak i z niepokojów, wyrzutów sumienia, czy aby nie przegina. Czuć w tym obawę, że więcej bierze, niż daje, co może być właśnie początkiem procesu dojrzewania, który Ty już masz za sobą. Paweł jest wrażliwy i zdolny do autoanalizy. Czasem sobie pobłaża, innym razem ma napady samokrytycyzmu. Nie sądzisz, że to bardzo ludzkie i równie obiecujące? Gdybyś odebrała Mu te obiadokolacje, postawiła Go na baczność i pozbawiła rozterek – co by z Niego zostało?
Wymaż ze swej wyobraźni czarne scenariusze i po prostu żyj, tu i teraz. Za wcześnie na gdybanie, co byś zrobiła, będąc żoną, zwłaszcza że podobno wcale się do tego nie palisz:). Na razie jesteście parą wolnych ludzi, mieszkacie osobno, spotykacie się, ale nie zaczęliście jeszcze chyba szkicować wspólnego planu. Wasze marzenia i priorytety dopiero szukają punktów stycznych. Daj temu czas, niech się toczy swoim tempem. A siostrze Pawła też powinnaś zezwolić na samodzielny rozwój i własne konkluzje. Może kiedyś pójdzie w ślady Twojej siostry, a może woli być sama, hodować kaktusy i koty? Nie Twoja sprawa.
Zajmij się tym, co Ciebie uwiera. Jeśli chciałabyś częściej widywać Pawła (nie musi tak być – jedynie zgaduję), zacieśnić nieco Wasz związek, potrzebne będą przynęty. Subtelna rywalizacja o Jego plan dnia. Nie martw się, nie musisz Mu proponować lepszego wiktu i opierunku, niż ten, który ma u siostry. Zaproponuj coś, czego nie znajdzie nigdzie indziej. Wyeksponuj to, w czym jesteś wyjątkowa i niepowtarzalna. Kiedy zaczniecie więcej rzeczy robić razem, w naturalny sposób ruszycie do przodu i wyjdziecie z układu dwóch – trzech randek tygodniowo. Rok to moim zdaniem dosyć, by przejść do kolejnej fazy.
Powodzenia życzę!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze