Kocham za bardzo?
CEGŁA • dawno temuPoznałam chłopaka, pracuje w Hamburgu. Przestrzeń stanowi dla mnie problem, dla niego potrzebę. Nie jest chłodny, przeciwnie - ciepły i czuły. Tylko że w ramach planu. Widujemy się dwa razy w miesiącu. Dla mnie to za mało. Niepewność tkwi we mnie, mam odruch rzucania się na telefon, najlepiej codziennie, walczę z tą nieznośną pokusą, żeby nie dzwonić za często. Świruję? Kocham za bardzo, jak w tej książce?
Droga Cegło!
Mam jazdy, świruję. Czy nie kocham za bardzo, jak w tej książce?
Andrzej pracuje w Hamburgu, widuję go dwa razy w miesiącu. Nie rozmawiamy ze sobą codziennie po 3 godziny, to nie ten typ niestety. Raz, że daleko, dwa, niespokojny duszek, latający ognik, ani go chwycić, ani ugasić. Ma swój świat, dużo rzeczy robi naraz, niemal obsesyjnie oddaje się różnym pasjom. Czy jestem jedną z nich? Kiedy jesteśmy razem, myślę, że tak. Wspólne dni, długie rozmowy są dla mnie identyczne jak noce – magiczne:). Potem przeważnie przychodzi czas milczenia i moich rozmyślań.
Marta, najlepsza przyjaciółka, buntuje mnie i podburza. Chodzi regularnie do analityka dusz, ma wszystko rozpracowane. Była świadkiem kilku naszych rozmów przez komórkę. Uważa, że Andrzej mnie ustawia pod siebie, przycina do swoich potrzeb i warunków, manipulant jeden :). Kiedy tak z Martą przesiaduję – częściej niż z Nim – kto wie, może coś w tym jest? Ale z drugiej strony lubię sobie wyobrażać, głupotka taka, że On jest na misji albo w szpitalu utknął gdzieś daleko podczas wyjazdu i trzeba przeczekać, odległość to próba.
Przestrzeń stanowi dla mnie problem, dla Andrzeja potrzebę. Nie jest chłodny, przeciwnie, ciepły i czuły. Tylko że w ramach planu. Kiedyś mieliśmy widzieć się w piątek wieczorem, a napisałam Mu we środę: Hej, co robisz?, bo mi było smutno, tęskniłam. Odpisał natychmiast: Mam drinkusia i przeglądam sobie memosy – net to jeden z Jego uzależniających narkotyków:). Jesteś sam, nie przeszkadzam? – spytałam na wszelki. Taaak, sam. A co? Widzimy się w piątek, prawda? Samotny odlot czy kłamstewko?
Mama odwrotnie niż Marta. Uwielbia Andrzeja, chociaż firanek Jej nie zmieni ani gwoździ nie wbije, za rzadko tu jest. Znajdź sobie jakieś zajęcie, idź na kurs. Masz tyle czasu dla siebie, a w ogóle z tego nie korzystasz – śmieje się. – Ja bym wszystko oddała za taką swobodę. Mama uważa, że mam syndrom ofiary. Odchorowałam kiedyś związek, długo jeszcze musiała mnie bronić przed najazdami oszołoma. Pewnie teraz, kiedy nikt nie żebrze o codzienne spotkania i nie wydzwania 10 razy dziennie, mam niedosyt.
Boję się skrzywdzić Andrzeja podejrzeniami, okazywać zazdrości. Wiem, jaka to choroba. Mój dawny chłopak był zazdrosny, nie umiem wybaczyć sobie, że odeszłam dopiero, kiedy mnie uderzył… W te dni, kiedy nie mieliśmy randki, dzwonił i sprawdzał, gdzie jestem, czasem nawet podjeżdżał tam, gdzie według rozkładu jazdy miałam być, do szkoły, na spotkanie z koleżanką. To nie była początkowo agresja, tylko takie umizgi skrzywdzonego kochanka, sporo starszego: czemu nie mam dla niego czasu 24 godziny na dobę? Aż doszło do rękoczynów. Nie chciałabym kochać Andrzeja w taki sposób, w jaki tamten kochał mnie… Ale niepewność tkwi we mnie i ten odruch rzucania się na telefon, najlepiej codziennie, ta walka z nieznośną pokusą, żeby nie dzwonić, skoro już wszystko ustaliliśmy.
Powiedz, jeśli wariuję bez sensu :).
M
***
Droga Em!
Odległość jest romantyczna. Mama mądrze podpowiada, że również praktyczna:). Dwa spotkania w miesiącu to jednak niezbyt dużo, fakt obiektywny. Ty jesteś po przejściach, złakniona dobrego dotyku i miłości. Nie wydaje mi się to chorobliwe, wręcz przeciwnie, ma sens. Cóż począć, że zakochałaś się szczęśliwie akurat w chwilowym emigrancie? Nie demonizuj swoich tęsknot, wszystko jest w normie, a nawet lepiej.
Marta chyba nie ma racji co do Andrzeja, dla mnie słowo: manipulacja bardziej pasuje do Twoich dramatycznych przeżyć z poprzednim chłopakiem. Tego, co Cię spotkało z jego strony, nie nazwałabym miłością. Inspektorzy i kontrolerzy są często zakompleksieni i „jadą” na bliżej nieokreślonym poczuciu winy osoby kontrolowanej, by osiągnąć swoje cele. Widocznie broniłaś się na tyle skutecznie, że Twój prześladowca poczuł bezradność i zaatakował jak drapieżnik. Żeby było jasne – współczucie należy się Tobie, nie jemu. Chwała Bogu, jesteś na prostej, a Andrzej prezentuje się bardzo dobrze, przynajmniej w Twojej krótkiej charakterystyce. Wart prawdziwego kochania.
Ja lubię takich ludzi jak On – nieszczególnie namolnych oraz wylewnych — i takie nie do końca „wykorzystane” sytuacje, umożliwiające namysł. Spojrzenie zakochane i zarazem trzeźwe, z dystansu. Oczywiście, nie może to ciągnąć się na takich zasadach w nieskończoność. Nie wiem, ile czasu się znacie, ale rozmowa o przyszłości prędzej czy później wyniknie sama lub będzie ją trzeba sprowokować. Póki co jednak, podobnie jak mama polecam Ci gorąco zadbanie o własny rozwój. Fascynują Cię zainteresowania Andrzeja, Jego nieuchwytność. Zagraj w tę samą grę, poszukaj własnych namiętności i poczuj się jak On… Od czasu do czasu też w końcu możesz być bardzo zajęta – na pewno Go zaintryguje, czym. Gwarantuję, że będziesz dla Niego jeszcze atrakcyjniejsza i bardziej pożądana! Dla siebie samej również. Zyskasz większą pewność siebie i suwerenność. Mamy miewają też doskonałe wyczucie co do wartości facetów:).
Niedobre byłoby popadnięcie w zależność od Waszych kontaktów, jak i okazywanie tego, w tej sprawie istotnie Twoja samokontrola jest bardzo mile widziana. Absolutnie nie sądzę, byś przejęła negatywne wzorce emocjonalne po poprzedniku Andrzeja. Pragnienie czyjegoś uczucia i obecności to nie psychoza, kiedy wreszcie spotykasz TĘ osobę. Czekasz i liczysz na telefon właśnie dlatego, że ten ktoś nie jest natrętną, odganianą niechętnie muchą, która Cię zadręcza, tyko wymarzonym ideałem. I nie ma tragedii w zadzwonieniu samej, gdy masz na to wielką ochotę. Polecam nawet króciutkie rozmowy, w których łatwiej wyczuć szybko wzajemne nastroje i intencje niż na piśmie. Nota bene, według mnie w tamtej odpowiedzi Andrzeja nie było nic niepokojącego, ot, kolejny wieczór w pojedynkę, ale już blisko spotkania z Tobą. Niewinne pytanko z nagła co porabiasz zawsze jest zaskoczeniem, łatwo w zamian strzelić gafę większego kalibru, typu: dlaczego dzwonisz, stało się coś?
Wrzuć na luz. A gdy już naprawdę nie będzie wyjścia i opuścisz gardę, zawsze pozostaje szczerość. Andrzej powinien wiedzieć i rozumieć, skąd się wzięły Twoje lęki. Kochającego człowieka Twoja przeszłość nie wystraszy.
Całuję mocno.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze