Ślubne obraczki. Jakie wybrać?
CEGŁA • dawno temuW maju biorę ślub. Narzeczony zaprezentował mi z dumą obrączki, których nie jestem w stanie zaakceptować. Dał mi wybór. Jedne pornograficzne, drugie w stylu ryzyk-fizyk. Obie są obleśne, w ogóle nie kojarzą się z miłością, drwią z małżeństwa. Do tego są ciężkie, nieporęczne, toporne, nie wejdą pod rękawiczkę. Jesteśmy w ostrym sporze. Ja sobie czegoś takiego na palec założyć nie dam! Chcę obrączkę prostą i skromną.
Droga Cegło!
W maju biorę ślub, to podobno już przesąd, że nie wolno w tym miesiącu, że to przynosi pecha, itd.
Niestety, mój przyszły ujawnił poważne zaburzenia umysłowe, prezentując mi z dumą, jakie obrączki dla nas wybrał. Nie mogę narzekać – dał mi dwa wzory do wyboru, litości, niebiosa! A stworzył "to coś" chyba mózg szalonego projektanta czy wręcz ostrego zboka! Płakać się chce nad tymi dziełami sztuki jubilerskiej…
Jedne obrączki mają nie pozostawiające wątpliwości: dziurkę i wypustkę, jak się je położy obok siebie, to penis z męskiej obrączki wpasowuje się idealnie w waginę na obrączce damskiej, przepraszam za dosłowność, ale tak to wygląda — te obrączki również nie grzeszą romantyzmem…
Mam "na szczęście" do wyboru drugi model – jakby bębenek rewolweru z jednym nabojem… Te nazywają się w katalogu "Łowca jeleni". Przyszły mąż tłumaczy mi, że to wyrafinowana aluzja do sceny jakiegoś pojedynku w Wietnamie.
Powiem szczerze – jeśli o mnie chodzi, to mam totalną załamkę! Już ustąpiłam narzeczonemu w kwestii ślubu, narażając się na nieprzyjemności i gderaninę w rodzinie – ślubu kościelnego nie będzie. Ten kompromis jednak nie był aż tak trudny, ponieważ raczej nie uważam się za osobę głęboko wierzącą i myślałam bardziej o pięknym rytuale, oprawie, sukni, weselu, i o tym, żeby wszyscy byli szczęśliwi, zadowoleni, no, zapamiętali tę chwilę.
Niestety, te obrączki to już więcej, niż mogę znieść. Są obleśne, w ogóle nie kojarzą się z miłością, ale jakby drwią z całego pomysłu małżeństwa. Jedne bez mała pornograficzne, drugie w stylu ryzyk-fizyk, jak się nie uda, to mogiłka. To ma być śmieszne? Na dodatek do tego, że nie są według mnie zabawne, są też ciężkie, nieporęczne, toporne, nie wejdą nawet pod rękawiczkę. Ale te praktyczne argumenty również do mojego "łowcy jeleni" nie przemawiają…
Ślub za niecałe 4 tygodnie, a my jesteśmy w ostrym sporze. Ja sobie czegoś takiego na palec założyć nie dam, i już! Chcę obrączkę prostą, skromną, nie musi być nawet ze złota. Nie chcę zdejmować jej nawet do mycia rąk. Narzeczony pęka ze śmiechu, łaskocze mnie i mówi, że jestem "stara konserwa" (mam 36 lat, on 34, wielka mi różnica! No dobra, to akurat wiem, że żart).
Co robić?
Figa
***
Droga Figo!
Różnica wieku to najmniej ważna z rzeczy, które Was dzielą – czy zdajesz sobie z tego sprawę? Ja tych różnic czytam między wierszami co najmniej kilka. Na przykład to, że Łowca jeleni nie jest dla Ciebie filmem kultowym:-).
Pierwsza rzecz to Wasz stosunek do małżeństwa. Decyzja oczywiście jest wspólna, ale czy wynika z tych samych pobudek? Mam wrażenie, że Ty mimo wszystko podchodzisz do tego z większym namaszczeniem. Warto się może zastanowić, jakie może to mieć konsekwencje wraz z upływem czasu.
Po drugie – gust biżuteryjny. Twój narzeczony lubi ewidentnie gadżety erotyczne, bawią go, nie widzi w nich nic niestosownego. Zakładam, że przenosi się to na jego ogólny stosunek do seksu. Czy jesteście pod tym względem zgrani? Potrafisz się przy nim wyluzować, pozbyć pewnych zahamowań? Wybacz wkraczanie w rejony intymne, ale intymność jest ważniejsza niż sądzisz.
Po trzecie – poczucie humoru. Różnicę widać zwłaszcza na przykładzie obrączek "militarnych" – i one też przy okazji dobrze odzwierciedlają nastawienie narzeczonego wobec aktu zaślubin (ruletka, loteria), zgoła inne niż Twoje – jego jest przekorne, za to bardziej świadome.
Traktujesz sprawę tych obrączek bardzo serio, za bardzo – i prawdopodobnie takich spraw jest więcej. Chciałabyś pewnie, żebyście oboje nigdy ich nie zdejmowali… Stanowią dla Ciebie ważny symbol. Wybór narzeczonego odbierasz trochę w kategoriach kpiny z dostojnej instytucji małżeństwa, może nawet z Ciebie, z Twoich romantycznych wyobrażeń… A ja myślę, że on się do symboli nie przywiązuje, zwraca za to uwagę na sprawy istotniejsze. I Twój opór pewnie daje mu do myślenia…
Na Waszym miejscu, przy okazji szukania konsensusu w kwestii kształtu obrączek, usiadłabym raz jeszcze przy butelce wina i świecach, i pogadała przez chwilę o Rzeczach Najważniejszych. Niech ta rozmowa utwierdzi Was w podjętej decyzji, ujawni kilka istotnych szczegółów, których dotąd w sobie nie zauważaliście, i pomoże je zaakceptować. Byście poszli za 4 tygodnie do urzędu w pogodnym nastroju i bez "zaburzeń umysłowych". Na taką pogawędkę nigdy nie jest za późno…
A kciuki trzymam za Was z całych sił.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze