Zawsze byłam z łże-singlami
CEGŁA • dawno temuZawsze byłam z łże-singlami! Jakby wyczuwali mnie węchem! Mieli dziewczyny w innym mieście albo dwie ulice dalej. Mieli żony i dzieci, „nie zdążyli” jeszcze się rozwieść i „zapomnieli” mi o tym powiedzieć. Potrzebowali przyjaciela, kochanki, na jeden wieczór, na kilka wieczorów, na długie miesiące życia w kłamstwie. Płakałam, zrywałam, ufałam znowu. Przez 10 lat szukania „prawdziwej” miłości nauczyłam się, że to nie ze mną jest coś nie tak, tylko ze światem, pełnym łże-singli, traktowanych z pobłażliwą wyrozumiałością i badanych naukowo.
Droga Cegło!
A może my, dziewczyny, cierpimy po prostu z powodu łże-singli? Wstrząsnęła mną ta nazwa, jakże na czasie, oraz cały artykuł o nich, który niedawno czytałam. Jakby ktoś krok po kroku opisał moje życie, sama bym tego lepiej nie ujęła. Moją naiwność, wygodnictwo i rozleniwienie, które kazały wierzyć i kochać, gdy kochać nie było warto, wierzyć – tym bardziej. Co prawda artykuł był głównie o gwiazdach, politykach i ich podwójnym, zakłamanym życiu, ale zawierał dużo trafnych spostrzeżeń dla człowieka z ulicy.
Dziewczyny często się skarżą: wszyscy mnie zostawiają, pojawiał się i znikał, nic o nim nie wiem, wydzwania jego była. Na koniec zazwyczaj pada pytanie: co ze mną jest nie tak? To tak, jakby opisać mnie, a na dodatek jeszcze nie do końca z tego wyszłam (choć się staram). Zawsze byłam z łże-singlami! Jakby wyczuwali mnie węchem! Mieli dziewczyny – w innym mieście albo… dwie ulice dalej. Mieli żony i dzieci, „nie zdążyli” jeszcze się rozwieść i „zapomnieli” mi o tym powiedzieć. Potrzebowali przyjaciela, kochanki – na jeden wieczór, na kilka wieczorów, na długie miesiące życia w kłamstwie.
Płakałam, zrywałam, ufałam znowu. Ostatecznie sama wylądowałam jako żona. Nie lepiej mi się powiodło. Kobiety czasem piszą, że żona jest po drugiej stronie zdrady i nikt nie myśli, jak ona się czuje. Ja uważam, z doświadczenia, że żona i kochanka są po tej samej stronie, w jednym bagienku – szczególnie w sytuacji, kiedy mężczyzna okłamuje jedną i drugą. Nie ma co porównywać, kto ma większe prawa, kiedy chodzi o miłość i głupią ufność, jaką pokładają obie w tym samym mężczyźnie.
Mój mąż „wyspowiadał się” pod przymusem, chyba nie zależało mu już na mnie, tylko na synu. Wybudował różne argumenty, łącznie z łóżkowymi oczywiście. Jak to zwykle bywa, po ślubie kobieta nagle nie jest dość ładna, dość zgrabna, dość namiętna i dość inteligentna, chociaż przedtem była. Mężczyzna tymczasem, nawet byle jaki i nieuczciwy, będzie atrakcyjny do śmierci.
Nie nawołuję do sprawiedliwości czy moralności, nie nadaję się na orędowniczkę. Muszą to być predyspozycje psychiczne w mężczyznach, które nie tyle każą im krzywdzić innych, ile nie pozwalają dochować wierności czy może lepiej: wytrzymać monogamii, bo przecież nie mówię tylko o małżeństwach.
Ja podjęłam własną decyzję – rozwiodłam się i jeszcze zaryzykowałam utratę dziecka, ponieważ nie życzyłam sobie terapii (psychologicznej, seksuologicznej, teologicznej – żadnej!). Na szczęście sąd stanął po mojej stronie, zobaczywszy, że mąż nie pali się wcale do opieki. Tylko sąd. Znajomi i rodzina robili wielkie oczy – można przecież porozmawiać, wybaczyć… Wiele kobiet tak robi. Ja nie chciałam. Miałam dość życia w roli ofiary, nic już do męża nie czułam — poza podejrzliwością i niechęcią fizyczną. Jako przeciętna kobieta, w ogóle sobie nie wyobrażam, że można być z jedną osobą, a nagrywać sobie kolejną, kłamiąc i kręcąc. A skoro tego nie potrafię, może dlatego nie ma we mnie wyrozumiałości, gdy postępuje tak ktoś inny. Czy jestem zbyt bezkompromisowa? Być może. Tak twierdzi moje otoczenie. Ale ja przez 10 lat szukania „prawdziwej” miłości nauczyłam się wreszcie, że to nie ze mną jest coś nie tak, tylko chyba ze światem, pełnym łże-singli, traktowanych z pobłażliwą wyrozumiałością, badanych naukowo itp.
Kamila
***
Droga Kamilo!
Stwardniałaś poprzez swoje bolesne doświadczenia i pewnie faktycznie trudno by było zaciągnąć Cię na terapię. Póki co, terapia małżeńska, zarówno ta laicka, jak i przykościelna, nie jest przymusowa. Istnieje i czeka sobie po prostu na tych, którzy jeszcze chcą (z rozmaitych powodów) ratować swój związek. Żaden specjalista jednak nie przekona nikogo na siłę – i nie powinien tego robić — do pozostania z osobą, która nas głęboko zraniła, zwłaszcza, że tego typu „poświęcenie” w dłuższej perspektywie najczęściej się nie sprawdza ani dla pary, ani dla dzieci. Masz prawo do własnego światopoglądu i życia w zgodzie z nim. Jeśli namawiałabym Cię na coś, to na samoanalizę, która pomogłaby Ci zrozumieć siebie i to, co Cię spotkało. Dlaczego spotkało właśnie Ciebie? Czy byłaś za mało krytyczna wobec faktów, a za bardzo wobec siebie? Wtedy automatycznie zaczęłabyś inaczej postrzegać świat, może unikać kolejnych pułapek, popadania w pewien schemat sytuacyjny.
Pisząc jednak do mnie, poruszyłaś dużo szerszy temat. Jak niejednemu psu Burek, tak do worka z notorycznymi kłamcami nie powinno się wrzucać wszystkich, jak leci. W tekście, do którego się zapewne odnosisz (z tygodnika Wprost sprzed miesiąca, z licznymi komentarzami w necie), był niezły miszmasz. O ile pamiętam, cytowani socjologowie i psychologowie zaliczali do „łże-singli” zarówno ludzi zdradzających swoich małżonków jawnie, z obrączką na palcu, jak i tych, ukrywających swój stan cywilny. A także tych, którzy przynależą do modnej grupy społecznej „singli”, są wolni praktycznie i formalnie, ale szukają związków przygodnych, nie rodzących zobowiązań. Wydaje mi się, że ten chaos wymaga uporządkowania, coś za duży tłum pod tym pręgierzem… Ale to już osobna kwestia.
Człowiek jest istotą, kierującą się instynktami; chce żyć w stadzie, rozmnażać się, odczuwać sytość i przyjemność. Zbudował też jednak kulturę, która te instynkty porządkuje. Najbardziej wygrani są ci, u których siła temperamentu jest zgrana z siłą charakteru: oni przestrzegają zasad nie tylko z przekonania, ale też bez większego wysiłku. Reszta — po prostu kombinuje. Problem pojawia się z reguły w momencie, gdy spotykają się dwie osoby, myślące w odmienny sposób. I od tego problemu biorą początek wszystkie inne.
Ideałem byłoby, gdyby ludzie potrafili zawsze mówić prawdę (także sobie samym) i racjonalnie myśleć (co w miłości i seksie jest wyjątkowo trudne). Wówczas pary łączyłyby się logicznie – cynicy z cynikami, romantycy z romantykami etc. Tak jednak nie jest. Bogactwo i nieuchwytność świata sprawiają, że człowiek niezwykle rzadko wie, czego chce w życiu. To znaczy, wie to tylko na dany okres czasu. Nagle zaczyna się gubić, wątpić. Szuka nieudolnie odpowiedzi. Często cudzym kosztem.
Nie da się prosto wytłumaczyć, dlaczego dziewczyna luzaczka zakochuje się w statecznym, spokojnym sztywniaku, a chłopak latający z kwiatka na kwiatek pragnie nagle poślubić dziewicę. Nie można tego wyjaśnić wyłącznie względami wygodnickimi czy, nie daj bóg, merkantylnymi (ona szuka sponsora, on – „porządnej” żony). To są obiegowe opinie, które nie pomagają zrozumieć ani życia, ani drugiego człowieka.
Większość ludzi pragnie się zmienić, zderzyć się z czymś niezwykłym, zabić nudę i rutynę. Znaleźć szczęście. Owszem, bywają w swych poszukiwaniach nieudolni, bezmyślni i okrutni. Ba, niektórzy z nich lubią zadawać sobie nawzajem ból, żyć w ustawicznym napięciu, niepewności. Ich sprawa. Jedyna rada na to – rozpoznać w porę i nie pozwolić się skrzywdzić. Obserwować, pytać, rozmawiać. Nauczyć się rozpoznawać łgarzy, jako osobną podkategorię, i uciekać, gdzie pieprz rośnie.
Sama jesteś teraz singlem, Kamilo, a singiel singlowi nierówny, przemyśl to. Kim innym jest człowiek obarczony, lecz znudzony aktualną rodziną, kim innym ktoś z przeszłością, ale zamkniętą w osobny rozdział, kim innym jeszcze ktoś, kto nigdy niczego nikomu nie obiecał i nie ma takiego zamiaru – ani, powiedzmy sobie szczerze, obowiązku. A co powiesz o samotnych ludziach, którzy tęsknią za miłością i uczciwością, dokładnie tak jak Ty? Tacy też istnieją. Spróbuj na nowo odnaleźć siebie, odnaleźć swoje miejsce w tym gąszczu singli. Zamiast zakładać, że wdepnęłaś w bagno, i oceniać wszystkich pod jeden strychulec. Otwórz się na ludzi, którzy robią to samo co Ty: szukają szczęścia.
Cennych znalezisk życzę!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze