CV przyszłego męża
URSZULA • dawno temuWygląda na to, że niektóre kobiety wpadły w pułapkę poszukiwań drugiej połowy. Wiedzą, czego chcą w życiu, wiedzą, jak rozwijać swoją karierę i świetnie wiedzą też, z jakim człowiekiem chcą spędzić resztę życia. Tylko urządzając casting, przesłuchując kolejnych kandydatów i przyglądając się temu, co mają do zaoferowania, nie akceptują żadnych rozbieżności z wymyślonym w głowie ideałem. A miłość powoli przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie.
Chyba wszystkie marzymy o tym, żeby poznać idealnego faceta, taką swoją drugą połówkę jabłka czy pomarańczy — czy jaki tam jeszcze inny owoc wchodzi w grę. Są oczywiście samotne kobiety, które twierdzą, że dobrze im w stanie wolnym — wieczna impreza i brak zobowiązań — ale założę się, że one też rozglądają się dookoła, po swoich znajomych w pracy lub na przyjęciach i zastanawiają się, mniej lub bardziej teoretycznie, jakby to było związać się na stałe z tym albo z tamtym — stworzyć dom, założyć rodzinę, żyć długo i szczęśliwie.
Na początku, kiedy jako niewinne nastolatki nie mamy jeszcze doświadczenia, sam stan zakochania wystarczy, żeby władować się w związek i święcie wierzyć w jego powodzenie. No bo spotykamy tego super przystojnego faceta i jest miłość, motyle w żołądku, kwiaty, spacery i pocałunki przy świetle księżyca, nie ma więc żadnego powodu, żeby wątpić w to, że jest to mężczyzna na całe życie. Ale po drugiej czy trzeciej nieudanej relacji, podczas której okazuje się, że te wszystkie romantyczne kolacje i spacery po plaży jednak nieodzownie prowadzą do niekończących się kłótni o pieniądze, nie pozmywane naczynia, brudne skarpetki leżące pod łóżkiem i nie do końca czyste relacje z koleżankami z pracy, zaczynamy się uważniej przyglądać każdemu potencjalnemu kandydatowi na miłość naszego życia. Owszem, kupuje kwiaty, ale czy ma wystarczająco dobrą pracę, żeby płacił czynsz, rachunki i raty za samochód? To prawda, że ma poczucie humoru i fajnie się z nim gada, ale czy będzie cierpliwie wysłuchiwać naszych narzekań na problemy w pracy? Bardzo dba o swojego psa, ale czy będzie chciał mieć dzieci? Miał trudne relacje z ojcem, więc może nie wie, jak zająć się rodziną? I po chwili gotowe. Cała ta analiza doprowadza do sytuacji, w której patrzymy na delikwenta, który właśnie zaprosił nas na randkę i zastanawiamy się — no owszem, jest ładny i miły, ale nie jest idealny, więc może lepiej sobie darować niż narażać się na te wszystkie nieprzyjemności, które mogą nastąpić później.
Taki tok rozumowania zawsze przypomina mi Carrie, bohaterkę serialu Seks w wielkim mieście, która w jednym z odcinków poznaje idealnego faceta, w którym bardzo się zakochuje. Jednak kiedy tylko zostaje sama w jego mieszkaniu, zaczyna przeszukiwać jego rzeczy w poszukiwaniu jakiegoś mrocznego sekretu, który pozwoli jej utwierdzić się w przekonaniu, że jest to facet zupełnie nieodpowiedni i właściwie należałoby uciekać. Bo przecież wszyscy poprzednicy z początku wydawali się idealni, a potem okazywało się, że mają mnóstwo wad, zupełnie nie do przyjęcia. Cóż, taki los kobiet, które swoje już przeżyły. Odrobina zdrowego rozsądku nawet w kwestiach uczuciowych jeszcze nikomu nie zaszkodziła, ale bardzo łatwo jest przekroczyć granicę.
— Zakochałam się – oświadczyła mi kiedyś przy kawie Marta. – Ale to chyba nie jest to.
— Ach – odpowiedziałam enigmatycznie, ponieważ nie wiedziałam, czy jest to dobra czy zła wiadomość.
— On jest młodszy ode mnie – ciągnęła dramatycznym tonem koleżanka. – O siedem lat. Zupełnie jak mój brat. A przecież to jeszcze dziecko!
Pospieszyłam ze wsparciem, że przecież wiek nie gra roli, że zdarzają się małżeństwa, w których różnica wieku wynosi więcej niż siedem lat i świetnie się dogadują. Marta niezbyt uważnie słuchała mojego monologu.
— Ale to nie koniec — dodała grobowym tonem. – On nie skończył liceum ani żadnych studiów. Od lat pracuje na budowie.
I zaczęła wylewać z siebie wszystkie obawy. No bo owszem — jest cudowny - codziennie rano przynosi jej do łóżka śniadanie, nosi walizki i odprowadza na dworzec, kiedy wybiera się w delegację, zabrał się właśnie za remont jej mieszkania. Ale pochodzi z patologicznej rodziny, nie ma żadnego wykształcenia ani ambicji, są takie momenty, w których nie mają o czym rozmawiać, bo on nie czyta książek i nie interesuje się ani kulturą, ani polityką, ani w ogóle niczym z tych rzeczy. Nigdy nie nosi garnituru, ubiera się w dżinsy i T-shirty, więc kiedy odprowadza ją do pracy, znajomi z firmy dziwnie się na niego patrzą. No i co tu z takim robić? Czy można poważnie myśleć o stworzeniu związku? Owszem, przeciwieństwa przyciągają się, powodują burzę hormonów i feromonów, ale co potem, kiedy dopadnie ich szara rzeczywistość?
Marta i Radek są już ze sobą ponad rok i wyglądają na szczęśliwych, ale ona przy każdym spotkaniu ze mną uparcie powtarza, że to raczej nie jest mężczyzna jej życia, że już wkrótce będzie musiała się z nim rozstać i rozejrzeć się za takim, który będzie bardziej do niej pasował — będzie dużo zarabiał, nosił eleganckie ciuchy i robił oszałamiającą karierę w dużej firmie. A ja zawsze zastanawiam się, czy Marta, jak już znajdzie sobie takiego japiszona pod krawatem, będzie narzekać, że nie gotuje i nie umie wyremontować łazienki.
Dlatego, kiedy ostatnio zaprosił mnie na randkę mój mechanik samochodowy i na początku miałam odmówić, gdyż nie wyobrażałam sobie życia z kimś takim — w końcu pomyślałam: — A co tam! Może jest opiekuńczy i umie naprawić lodówkę?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze