Lala zniewala
MARIANNA KALINOWSKA • dawno temuPytanie, na ile rodzimy się kobietami i mężczyznami, a ile w nas kulturowych uwarunkowań sprawiających, że zachowujemy się według ściśle ustalonych norm przypisanych określonej płci, nurtuje mnie od dawna. Naukowcy spierają się, na ile różnica w budowie naszych mózgów i działanie hormonów wpływają na życie kobiet i mężczyzn.
Zbliżają się święta, więc ciągle gdzieś znajduję katalogi z zabawkami dla dzieci. O zgrozo, o zgrozo! Zabawki dla chłopców: pistolety, samochody, plastikowi wojownicy, świetlne miecze, kolejki z wagonami, zestaw „Mały chemik”. Zabawki dla dziewczynek: plastikowa automatyczna pralka, kuchenka z naczyniami, sklep spożywczy, sklep z warzywnami, lala-niemowlak z całym asortymentem do przewijania (a kto wie, może i sztuczną kupą?), głowa z włosami, którą można czesać i malować załączonymi kosmetykami, wreszcie milion rodzajów Barbie: wynaturzonych, anorektycznych i bezpłciowych, acz obdarzonych ogromnym biustem, hmm… lalek?
Pytanie, na ile rodzimy się kobietami i mężczyznami, a ile w nas kulturowych uwarunkowań sprawiających, że zachowujemy się według ściśle ustalonych norm przypisanych określonej płci, nurtuje mnie od dawna. Naukowcy spierają się, na ile różnica w budowie naszych mózgów i działanie hormonów wpływają na życie kobiet i mężczyzn i jak determinują społeczne zachowania jednych i drugich. Nie ma jasności co do tego, jakie znaczenie powinniśmy przypisywać wychowaniu i szeroko pojętej kulturze.
Większość badaczy jest zgodna co do tego, że biologicznie jesteśmy różni: chłopcy są bardziej aktywni fizycznie i bardziej skłonni do agresji, dziewczynki zaś potrafią dłużej skupiać uwagę na jednym zadaniu i w wieku pięciu lat średnio o pół roku przewyższają chłopców w rozwoju werbalnym, poznawczym i percepcyjnym. Różnic jest jeszcze wiele, nie o nich jednak chciałam mówić – grunt, że są – ale o kulturowych naciskach, które projektują nas na zawsze.
Do dzieci trafiają tysiące przekazów mówiących im, jakie mają, a jakie nie mają być. Wybiera się im różne zabawki, od urodzenia ubiera w różne kolory, angażuje do innych zajęć – chłopcy na przykład pomagają tacie w garażu, dziewczynki zmywają naczynia. Chłopcom mówi się, że „płaczą jak baby”, za czym idzie przekaz: baba to nic dobrego. Trenerzy, chcąc upokorzyć zawodników, mówią o nich, że grają jak dziewczynki: dziewczynki to także synonim porażki, nieudacznictwa, mazgajstwa i czego tam jeszcze. Wiele prac jest dziewczyńskich i wielu chłopców ich nie wykonuje.
Za moich czasów na ZPT mieliśmy nawet osobno zajęcia: dziewczyny haftowały, robiły sałatki i kanapki, chłopcy zaś uczyli się podstaw elektryki, sklejali modele samolotów czy konstruowali karmniki dla ptaków. Dziś umiem wyhaftować obrus, ale moja umiejętność naprawiania różnych sprzętów w domu ogranicza się do wkręcenia żarówki i wbicia gwoździa. Dalszy przykład z mojej edukacji: w liceum, w klasie maturalnej, pani wychowawczyni zaprowadziła nas do jakiejś poradni dla młodych matek czy czegoś takiego, gdzie pani pielęgniarka wyjaśniła nam, co to jest ciąża, pokazała nam na filmie poród i poinstruowała nas, jak należy obchodzić się z noworodkiem, miętosząc w rękach wielkiego plastikowego bobasa.
Sęk w tym, że na zajęcia zaprowadzono jedynie dziewczyny – chłopcy mieli w tym czasie normalne lekcje, w tym dwie godziny mojego ulubionego angielskiego. Z perspektywy czasu muszę sformułować pewien wniosek — wiele lat temu ktoś za mnie odpowiedział na pytanie, kim chcę zostać. Odpowiedź brzmiała: nieważne kim, byle matką, która umie gotować, szyć i przewijać niemowlęta. Po co kobiecie praktyczne umiejętności, skoro zawsze będzie przy niej jakiś mężczyzna, który będzie potrafił wbić gwóźdź? Po co jej znajomość języków obcych, lepiej niech nauczy się, jak karmić piersią.
Dziewczynkom wmawia się, że nie przystoi im wiele rzeczy, które mogą robić ich rówieśnicy płci męskiej. Mają być czyste, nie wolno im wspinać się na drzewa, a nogi powinny trzymać zawsze razem. „Jesteś dziewczynką, masz być mądrzejsza; Jesteś dziewczynką, więc nie wypada ci…” (w miejsce kropek można wstawić dowolne wspomnienia z dzieciństwa i młodości). Kupuje się dziewczynkom lale, wózki, lodówki i pralki, i namawia je, żeby pobawiły się w dom. Od urodzenia wyznacza się im rolę matki i żony (czemu symboliczny wyraz daje chociażby zwyczaj prowadzenia do ołtarza córki przez ojca – ten rytualnie oddaje kobietę innemu mężczyźnie).
Chłopcom pozwala się na znacznie większą samodzielność („Gdybyś jeszcze była chłopcem, to zrozumiałabym takie zachowanie” - czy nie tak właśnie mawiamy do naszych córek, wnuczek i uczennic?), stymuluje wrodzoną agresję przez zabawki (broń, gry komputerowe), wzbudza ducha rywalizacji przez namawianie do uprawiania sportów. Chłopcy uczą się, jak walczyć i zdobywać, dziewczynki – jak sprawić, żeby uprzyjemnić życie innym. W efekcie dziewczynki w przedszkolu na pytanie, kim zostaną w przyszłości, odpowiadają, że „mamusiami”. Chłopcy nie mówią, że zostaną „tatusiami” – najczęściej chcą zostać żołnierzami, policjantami czy strażakami. To świadczy o tym, że już kilkulatki postrzegają się w odmiennych kategoriach: dziewczynki w kontekście związków i relacji międzyludzkich, a chłopcy w kategorii ról zawodowych. Chłopcy zadają sobie pytanie - „jaki będę?”, dziewczynki: „jaki będzie mój mąż?”.
Jestem przewrażliwioną feministką? Być może. Mam jednak świadomość, że nie powinnam ograniczać mojej córki, pokazując jej świat jedynie od strony stereotypów. Kupiłam jej ostatnio wóz straży pożarnej. Bo chciała. Postaram się nie ograniczać jej wyborów tylko dlatego, że jest dziewczynką.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze