Dotyk ptasiego pióra
LAURA BAKALARSKA • dawno temuCzy nie zdarzyło ci się, czytelniku, że ktoś opowiadał ci swój sen rozwlekle i szczegółowo? W zasadzie nie ma się czemu dziwić. Sny od zawsze były przedmiotem ludzkiej ciekawości. Sny nie podlegają naszej woli, są całkowicie autonomiczne, składają się na nie często elementy zupełnie niepojęte, czyż nie są zatem środkiem komunikacji między człowiekiem a tajemnymi mocami, jakkolwiek by je nazwać?
Czy nie zdarzyło ci się, czytelniku, że ktoś opowiadał ci swój sen rozwlekle i szczegółowo? W zasadzie nie ma się czemu dziwić. Sam proces spania nie interesował człowieka, ale sny, które go w tym stanie nawiedzały, od zawsze były przedmiotem ludzkiej ciekawości. Sny nie podlegają naszej woli, są całkowicie autonomiczne, składają się na nie często elementy zupełnie niepojęte, czyż nie są zatem środkiem komunikacji między człowiekiem a tajemnymi mocami, jakkolwiek by je nazwać?
Przesypiamy przeciętnie trzecią część doby. Siedemdziesięciopięciolatek przespał dwadzieścia pięć lat życia, z czego dziesięć – prześnił. Są wprawdzie ludzie, którzy twierdzą, że nigdy nie śnią, wiadomo jednak na podstawie badań, że po prostu nie pamiętają swoich snów. Śnią zresztą nawet zwierzęta. Kto obserwował swojego psa, dostrzegł u niego fazę REM – pies w czasie snu poluje, szczeka, macha ogonem, a nawet miewa jakieś psie koszmary.
Sny bywają inspiracją twórczości artystycznej i pracy naukowej. Pisarze tacy jak Robert Louis Stevenson i William Wordsworth systematycznie zapisywali swoje sny i stanowiły one dla nich źródło artystycznej inspiracji. Najbardziej chyba znana jest historia Friedricha Augusta Kekulé von Stradonitza, niemieckiego chemika. Kekulé zajmował się badaniem struktury benzenu i podobnie jak wszyscy inni chemicy nie mógł jej pojąć (nie wiedziano wówczas w ogóle, w jaki sposób atomy łączą się ze sobą). Wiedziano tylko tyle, że „jest w tym coś podobnego do łańcucha”. Kekulé zapadł w półsen. Zobaczył w nim węża trzymającego w paszczy własny ogon. Obudził się jak rażony piorunem: to było to! Atomy węgla łączyły się ze sobą nie tylko łańcuchowo, ale i koliście.
Jeszcze zabawniej było z Eliasem Howe, wynalazcą maszyny do szycia. Przez lata całe wraz z zespołem inżynierów nie mógł rozwiązać problemu igły, która, jak wiadomo, ma uszko na tępym końcu. Pewnej nocy przyśniło mu się, że został porwany przez dzikusów, którzy mu postawili ultimatum: albo rozwiąże ten problem w ciągu 24 godzin, albo zostanie zabity. Nie zdołał tego dokonać, a wtedy wielki dzikus podniósł na niego dzidę, aby go przebić. W ostatniej chwili Howe spostrzegł, że dzida ma na końcu okrągłą dziurę. Obudził się zlany potem, z krzykiem na ustach, ale problem został rozwiązany.
Co zaś się jeszcze tyczy inspiracji artystycznych, to najsławniejsza pod tym względem jest „Sonata diabelska” Giuseppe Tartiniego. Otóż we śnie Tartiniemu objawił się diabeł i z niezwykłym talentem zaczął grać sonatę niebywałej piękności. Tartiniemu zaparło dech z wrażenia, a gdy się obudził – sięgnął po skrzypce i starał się odtworzyć na jawie to, co usłyszał we śnie. W pewnym sensie był to wysiłek daremny. Zdaniem Tartiniego „Sonata diabelska” jest wprawdzie najlepszym utworem, jaki udało mu się napisać, jednak nie dorównuje temu, co słyszał we śnie.
Głównym źródłem wiedzy o snach w starożytności jest dzieło greckiego lekarza Artemidora z Daldis, który praktykował w Rzymie za czasów cesarza Hadriana. Oneirocritica ocalała przypadkiem – przetłumaczona na arabski; została odkryta w Europie w czasach renesansu i właściwie do dzisiaj jest pierwowzorem rozmaitych „senników egipskich”.
Artemidor genialnie znał ludzką psychikę, a jego wiedza na ten temat wcale nie ustępuje dzisiejszemu poziomowi. Jeśli się wczytać w dzieło Artemidora, odnosi się wrażenie, że znał wszystkie współczesne teorie snów. Na przykład podobnie jak Freud wie, że spory procent snów jest podejmowaną przez naszą podświadomość próbą symbolicznej realizacji naszych ukrytych pragnień. Tak jak wielu psychoanalityków, Artemidor stoi na stanowisku, że każdy człowiek posługuje się w snach własnym, indywidualnym systemem symboli i skrótów. Żeby więc się nie pomylić, należy jak najwięcej wiedzieć o pacjencie, któremu wykłada się sen: znać historię jego życia, jego charakter, sytuację majątkową i układ rodzinny, w którym funkcjonuje.
Artemidor doskonale rozumie, że ten sam sen można tłumaczyć na kilka różnych sposobów zależnie od tego, skąd pochodzi pacjent, jakie są zwyczaje w jego rodzinnym kraju etc. Rozważania Artemidora o snach są niewątpliwie ciekawsze od bełkotu Junga. No, chyba że komuś śnią się nieustająco brodaci starcy na dnie oceanu, można jednak przypuszczać, że są to przypadki nader rzadkie. Uwagi Artemidora o życiu są niezwykle trafne i przytomne, i warto kilka zacytować:
Powinniśmy ufać wróżbitom – wyjąwszy oszustów, do których zaliczam pitagorejczyków, fizjonomistów oraz ludzi przepowiadających przyszłość z kości do gry, okruchów sera, wody cieknącej z sita, kształtów i wyglądu osób i przedmiotów, z ręki i misy; nie wolno też ufać spirytystom; rewelacje pseudowróżbitów są z gruntu fałszywe, głoszone teorie zwodnicze, a oni sami nie mają najmniejszego pojęcia, czym naprawdę jest wróżbiarstwo. Żerują na ludzkiej łatwowierności, zwodzą i wyciągają od klientów ostatnie grosze. Warto pamiętać, że wiarygodne są przepowiednie głoszone nam we śnie przez zmarłych, bowiem przybysze z podziemnej krainy zawsze mówią prawdę. Kłamcy oszukują z dwóch powodów: jedni robią to dla zysku, inni ze strachu. Przepowiednie osób, które niczego nie potrzebują i nie żywią obaw, muszą być wiarygodne.
Czasem ani Artemidor, ani wróżbita nie jest konieczny. Sen mówi o czymś dosłownie, chociaż uwikłany jest w swoją senną stylistykę. Osobiście na przykład w dzień jestem osobą całkowicie pozbawioną umiejętności wymyślania fabuł. Nawet nie kłamię – bo po prostu nie umiem. Za to w nocy! Sny miewam takie, że po przebudzeniu mamroczę: „Ale miałam film!”.
Jeden taki sen pamiętam do dzisiaj. Pracowałam wtedy w firmie, której właściciele zamiast inwestować w nią, inwestowali we własne domy, dacze nad jeziorem i kolejne samochody i jachty. Kiedy z kasą dla pracowników zrobiło się już całkiem cienko, ja i moja przyjaciółka M. dostałyśmy wypowiedzenia. Pracowałyśmy tam najkrócej, więc byłyśmy pierwsze do odstrzału.
Przyśniło mi się niebawem, że jesteśmy z M. w firmie. Nie ma w niej żywej duszy. Jest ciemno. Wszędzie walają się worki z popakowanymi bez ładu i składu papierami. Mój gabinet jest zamknięty na klucz, a zamek wymieniony. Nie mogę się więc dostać do środka, żeby zabrać swoje rzeczy. W śnie tym wiedziałam, że obecnie mój pokój zajmuje zastępca naczelnego. Do pokoju, który dotąd zajmowała kadrowa i biuro reklamy, wprowadził się naczelny (wraz z fotografią nieustająco zdradzanej żony).
W tym śnie nic się nie działo. A jednak nie mogłam się uwolnić od tych koszmarnych wizji. Były tak przerażające jak niespodziewany dotyk ptasim piórkiem w ciemnym pokoju.
Dzień lub dwa później wybrałyśmy się z M. do firmy, żeby zabrać swoje rzeczy. Był późny wieczór. Miałyśmy klucze do biura. Weszłyśmy do środka. Było ciemno, nie działało światło. Wszędzie walały się worki z popakowanymi papierami. Mój gabinet miał wymieniony zamek i rzeczywiście nie mogłam w związku z tym zabrać z niego moich rzeczy. W biurze reklamy stały zabawki naczelnego, z fotografią zdradzanej żony na honorowym miejscu. Mój gabinet – jak się potem dowiedziałyśmy – istotnie przydzielono zastępcy naczelnego. I dokładnie tak jak w moim śnie panował tam nastrój niesamowitości i grozy, a wszystkie przedmioty, które widziałam we śnie, na jawie jakiś rekwizytor ustawił dokładnie w tych samych miejscach i w taki sam sposób. Wiedziałam, że tym razem to jawa, jak najbardziej realna rzeczywistość, a jednak czułam się tak, jakbym znowu weszła w tamten upiorny sen.
No i czegóż by tu życzyć czytelnikowi w tej sytuacji? Może miłych snów? E, chyba jednak nie – Artemidor twierdzi, że często sny przyjemne przepowiadają zdarzenia zgoła niemiłe.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze