Jeden procent wysiłku
MAŁGORZATA SULARCZYK • dawno temuKwiecień. Wszyscy się rozliczają na gwałt, wypełniają sterty skomplikowanych formularzy, przerzucają kupki papierów, trzaskają wściekle kalkulatorem, nerwowo powtarzają skomplikowane działania matematyczne z liceum. W tym wszystkim tonący bez śladu 1% - słynny 1%, reanimowany billboardami, ogłoszeniami prasowymi, reklamą w TV...
Kwiecień. Wszyscy się rozliczają na gwałt, wypełniają sterty skomplikowanych formularzy, przerzucają kupki papierów, trzaskają wściekle kalkulatorem, nerwowo powtarzają skomplikowane działania matematyczne z liceum. Lektura instrukcji wypełniania PIT-a powoduje wstrząs porównywalny z pierwszym zetknięciem z nowatorskim językiem dadaistów. W tym wszystkim tonący bez śladu 1% - słynny 1%, reanimowany billboardami, ogłoszeniami prasowymi, reklamą w TV…
Wiem, to wymaga wysiłku. Trzeba przede wszystkim kwotę odpowiadającą jednemu procentowi naszego podatku odnaleźć w kieszeni, następnie zadać sobie trud, by pieniądze te „pożyczyć” fiskusowi (właściwie powtórnie, bo raz zostały pożyczone w zaliczce na podatek – dotyczy to tych, którzy nadpłacają podatek). Trzeba wypełnić przelew, druk wpłaty, jakiś formularz w każdym razie, trzeba się głęboko zastanowić, komu i na jaki cel chcemy pieniądze przekazać, trzeba sprawdzić, jakie instytucje mają status organizacji pożytku publicznego… Same problemy. I nic się z tego nie ma! Bo pieniądze tak czy owak z naszej kieszeni odpływają. Jaki zatem sens?
Jaki jest sens w przekazaniu na przykład 1,36 zł – bez uwzględnienia ewentualnych kosztów przekazu, przelewu? Zadawać sobie tyle trudu dla tak mizernej kwoty… Są jednak tacy, którym „wyjdzie” 136 zł. Im to się pewnie bardziej „opłaca”, bardziej chce. Tak, tych, co mają te 136 złotych, jest mniej. Tych, co mogą przekazać 1,36 zł, ze stu się uzbiera. Jeśli nie prześlą pieniędzy – nikt nie dostanie 136 złotych.
Proszę Państwa, namawiam do społecznej solidarności. Obywatelskiego ducha nam trzeba, ducha łamanego kołem ze wszech stron, ducha ośmieszonego społeczną pracą obowiązkową. Tylu z nas rusza codziennie z posad bryłę świata. Są wolontariuszami, społecznikami albo angażują swoją pracę zawodową w społecznie pożyteczne działania. Stąd ten osławiony status organizacji. W czym mamy być gorsi? W czym chcemy być gorsi? To pewnie kilka złotych. Raz w roku. Ale raz w roku możemy uczynić gest, który tak niewiele nas kosztuje, ot, dla dobrego samopoczucia.
Bo działalność charytatywna samopoczucie zazwyczaj poprawia. A tu jeszcze – wydajemy pieniądze, które i tak wydać musimy. Może tylko inwestując je bliżej własnej woli.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze