"Zawodowcy", Jon Avnet
DOROTA SMELA • dawno temuThriller policyjny z sensacyjną obsadą. Nikomu nie można ufać, przyjaciele okazują się zdrajcami, kobiety bywają podstępne, bohater grzęźnie w matni kłamstw. Dialogi są sztampowe, scenariusz na siłę przekombinowany i w większości przewidywalny. Całość przypomina toczący się niespiesznie wóz zaprzęgnięty w dwa zmęczone wałachy.
Thriller policyjny z sensacyjną obsadą. De Niro gra uwikłanego w niebezpieczną intrygę gliniarza, a Al Pacino jego policyjnego partnera. Turk i Rooster od 30 lat pracują w nowojorskim wydziale dochodzeniowym. Ale łączy ich coś więcej niż tylko podeszły wiek i długi staż pracy. Mają wspólną tajemnicę. Przed laty wrobili faceta, który — choć owszem, był winny — uciekł sprawiedliwości. Łajdak zgwałcił i zamordował pasierbicę, ale powędrował za kratki dopiero, gdy policja znalazła podrzucony przez Roostera i Turka dowód rzeczowy. Teraz obaj pracują nad sprawą, która nieco przypomina tamtą: w tajemniczych okolicznościach giną zbrodniarze i szumowiny, którym udawało się dotąd działać poza prawem. Obok zwłok alfonsa skateboardzisty policja odnajduje wierszowany wyrok. Podobne rymowanki opisują ciała kolejnych ofiar. Wiele wskazuje na to, że Poeta, którego Turk i Rooster szukają wespół z parą innych policjantów, może sam być gliniarzem. Bo zna zwyczaje policji, strzela z bliska i wie, kiedy zasadzić się na przestępcę. Podejrzenie pada na Turka, który w pierwszych scenach spowiada się do kamery z nadużyć, jakie popełnił, nosząc odznakę. Czy to jednak faktycznie ten lubiący ostry seks, nieco ociężały i starszawy gliniarz jest odpowiedzialny za 14 morderstw popełnionych w źle pojętym majestacie prawa?
Schemat jest stary jak świat: nic nie jest takie, jakie z początku się wydaje. To typowe neo-noir, scheda po czarnym kryminale, który leży u podstaw amerykańskiej popkultury. Nikomu nie można ufać, przyjaciele okazują się zdrajcami, kobiety bywają podstępne, bohater grzęźnie w matni kłamstw. Ten przepis zazwyczaj działa. Jeśli jeszcze użyć tak wykwintnych składników jak giganci aktorstwa, powinno wyjść smakowite danie. Tu jednak dostajemy odgrzewany kotlet. Fabuła jest zleżała i nudna — takie kawałki mogły zaskakiwać na długo przed serialem Dexter, który wyznaczył nowe standardy w thrillerze kryminalnym i nakreślił portret współczesnego antybohatera. Zawodowcy tymczasem robią wrażenie filmu wideo z lat 90. — wszystko, począwszy od sposobu narracji, poprzez zdjęcia, casting i prowadzenia aktorów, jest tu jakieś niedzisiejsze.
Wprawdzie De Niro i Pacino ostatnio wypadli dobrze razem właśnie około 13 lat temu w Gorączce Michaela Manna, ale dzisiaj grają, jakby brakło im pary, jakby to była jakaś męcząca próba przed faktycznym występem. Obaj są sfatygowani i zblazowani. De Niro ma na twarzy grymas, jakby mu ktoś sprzątnął sprzed nosa stolik w modnej knajpie, a Pacino wygłasza swoje kwestie głosem tak monotonnym, jakby zamawiał chińszczyznę na wynos. To nie całkiem ich wina — dialogi są sztampowe, scenariusz na siłę przekombinowany i w większości przewidywalny. Całość przypomina toczący się niespiesznie wóz zaprzęgnięty w dwa zmęczone wałachy. Chyba nieprzypadkowo podczas pokazu prasowego słychać było chrapanie.
Nie powiem tym razem, że to szkoda, że tacy wielcy aktorzy i w dodatku znów razem na ekranie, że taki dobry zespół realizatorów, itd., bo Zawodowcy to projekt na wskroś komercyjny. Twórcy, idąc po linii najmniejszego oporu, próbują wycisnąć kasę z wszystkich tych, dla których dobre policyjne kino i nazwiska aktorów w obsadzie coś znaczą. Ponoszą jednak klęskę, bo chcą nam sprzedać produkt zmęczenia materiału. Nie polecam.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze