Dwa razy w tej samej rzece
EWELINA KITLIŃSKA • dawno temuByłaś z nim jakiś czas. Nie było za dobrze, bo inaczej byście się nie rozstali. Wracacie do siebie. Na pewno będzie inaczej, lepiej, przecież oboje się zmieniliście. Może teraz się wszystko ułoży. Odgrzewasz wczorajszy kotlet zwany miłością. Życzymy smacznego. I obyś nie dostała niestrawności.
Kiedy związek dwojga ludzi nie jest satysfakcjonujący dla obu albo nawet tylko dla jednej ze stron, często dochodzi do rozstania. Czas leczy rany i pozwala zapomnieć o złych wspomnieniach. Gdy jesteśmy z dala od byłego partnera, niekiedy uświadamiamy sobie, że to był ten jedyny, ta jedyna. I wszystko, czego pragniemy, to znów być z tą osobą. Powracamy, by na nowo zdobyć i przekonać swoją dawną miłość o tym, że można od nowa stworzyć jedność, tym razem doskonałą, bo bez skaz i wcześniej popełnianych błędów.
Mówi się, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Przekonanie to jest bardzo silne. Ale tak naprawdę to nie ta sama rzeka, mimo że pozornie nic się nie zmieniło. Woda jest już inna, nurt zmienił koryto i podmył brzegi, złagodził zakola lub wręcz narobił meandrów. Ci, którzy próbowali, mają różne opinie. Niestety nad twierdzeniami, że to był strzał w dziesiątkę, przeważają deklaracje, że „nigdy więcej”.
Trofeum nie do podziału
Jowita (lat 30) poznała Mariusza jeszcze na studiach. Kiedy zdecydowali się zamieszkać ze sobą, wprowadzili się do domu odległego mniej więcej o 20 metrów od domu jego rodziców. Dzisiaj ona podaje to jako główną przyczynę rozstania:
— Nie uwierzysz, że to stało się powodem zerwania, ale jego rodzina się wtrącała do naszego życia i nie mogliśmy nawet sami wyjść do kina ani zjeść sami kolacji, bo się obrażali na nas i czuli odrzuceni.
Po dłuższej wymianie zdań wychodzą na wierzch bardziej ukryte problemy: niedojrzałość Mariusza, silny związek emocjonalny z rodzicami i zależność od nich, podejmowanie różnych działań w ramach związku, tylko po to by się im przypodobać. Jowita potrafi to określić tak dokładnie teraz, ale nie potrafiła ponad trzy lata temu, gdy Mariusz po kilku miesiącach od rozstania postanowił ją odzyskać.
— Mariusz zorientował się, że na serio się z kimś spotykam, że inny mężczyzna u mnie nocował. Świadomość, że inny facet może ze mną sypiać, była dla niego nie do zniesienia i postanowił się pokajać, żeby tylko inny samiec nie zabrał mu mnie sprzed nosa – wspomina Jowita.
Świetnie rozpoznała intencje swojego eks, nawet te niewypowiedziane i być może nie do końca przez niego samego uświadomione:
— Musisz pamiętać, że mężczyzna, kiedy zdobywa kobietę, ma jasno określony ostateczny cel – posiąść trofeum wyłącznie dla siebie i z nikim innym go nie dzielić. Jeśli więc je traci, to nadal czuje, że nagroda za trud polowania ciągle do niego należy. Oczywiście ma to także podłoże seksualne.
Badania amerykańskie dowodzą, że im dłużej para jest w separacji, tym bardziej on jej pragnie. Ma podświadome obawy, że jego kobieta, nawet jeśli już nią nie jest, może zostać zapłodniona przez innego. W takich sytuacjach często mężczyzna od razu chce zaciągnąć kobietę do łóżka. Nie należy mylić pożądania z płomiennym nawrotem uczucia. Jeśli seks jest dla niego najważniejszy, to gdy tylko pozna lepszy jego smak z inną partnerką, zostawi poprzednią, wykręcając się jakże wygodnym stwierdzeniem: „łączył nas tylko seks”.
Zmiany mają być na lepsze
Mariusz przekonał Jowitę do ponownego związku innymi argumentami:
— Z jego strony były zapewnienia, że ja jestem najważniejsza, zrozumiał, że tak blisko rodziców, w sensie fizycznym i mentalnym, żyć się nie da. Oczywiście ten powrót był z mojej strony obwarowany wieloma warunkami, m.in. tym, że kupujemy mieszkanie z dala od rodziców, że oni nie wtrącają się w nasze życie i że się w krótkiej perspektywie pobieramy.
Nawet jeśli spotkanie z byłym facetem wywołuje takie same motyle w brzuchu, jakie miałaś w najlepszych chwilach waszego związku, nie pozwól, by rządziły tobą emocje. W początkowej fazie facet jest gotów na sporo poświęceń, by znów przekonać cię, że tylko z nim będziesz szczęśliwa. Niech ci to nie zamydli oczu. Posłuchaj głosu rozsądku, sięgnij pamięcią wstecz i przywołaj powody, dla których się rozstaliście. Jeśli tego nie zrobisz i jasno nie określisz, co ci się nie podobało i jakich zmian oczekujesz, może się okazać, że jesteś w tym samym miejscu, w którym byłaś w chwili rozstania. Postaw warunki, na jakich zgadzasz się na nowo rozpocząć z nim wspólne życie. Zamiast słuchania deklaracji o poważnych zmianach — obserwuj jego zachowanie, powie ci więcej niż tysiąc słów. Jeżeli od początku nie widzisz pozytywnych zmian, a stare problemy powracają, możesz być więcej niż pewna, że do niczego dobrego to nie doprowadzi. Jeśli nie jesteś pewna, że on chce faktycznie się zmienić, by wasz związek był lepszy, niech to zrobi, zanim znów będziecie razem.
Mariusz zmienił się do pewnego stopnia. Nie zmuszał Jowity do ciągłych wizyt u rodziców, ale to nie znaczy, że nie był pod ich wpływem. Zauważyła to najsilniej, kiedy postanowili kupić mieszkanie:
— Rodzice zaoferowali, że dołożą się do zakupu. To miało usprawiedliwiać ich roszczenia do najdrobniejszych decyzji i dawać im prawo do decydowania za nas. Musieli komisyjnie zatwierdzić wybór lokalizacji, a potem chcieli mieć wpływ na wszystko, np. jakie kupić kafelki albo parkiet. Nie dałam sobie wejść na głowę i stanęło na tym, że jego rodzice urządzali tylko gabinet Mariusza. Nasze gusty były bardzo rozbieżne, więc pomieszczenia urządzane przeze mnie zupełnie koncepcyjnie i wizualnie odbiegały od tego, co zaproponowali jego rodzice.
Niechęć do ślubu
Jak twierdzi Jowita, w ich odnowionym związku niby było lepiej:
— Dało się z tym wszystkim żyć, ale mając 27 lat i pięcioletni związek za sobą, oczekuje się czegoś więcej od życia i partnera, niż tylko wspólnego mieszkania. Chciałam założyć rodzinę. Temat małżeństwa był zawsze tabu mimo deklaracji przy powrocie, że myślimy o sobie poważnie. Nie poruszałam go, bo nie wydawał mi się najważniejszy. Ale chciałam mieć dziecko. Kiedy poruszyłam temat poszerzenia rodziny, jego reakcja była dla mnie sporym zaskoczeniem, bo — o dziwo — była bardzo pozytywna. Kiedy byłam w ciąży, zaręczyliśmy się i planowaliśmy szybki ślub, ale ze względu na zły stan zdrowia jego matki nigdy tego planu nie zrealizowaliśmy.
Kiedy jedno z partnerów w związku na kocią łapę pragnie ślubu, a drugie nie chce o tym słyszeć, to osoba dążąca do ślubu powinna znać motywy, jakimi kieruje się niechętny temu przedsięwzięciu towarzysz życia. Im więcej dzieli się ze sobą przestrzeni życiowej, tym większe są szanse na satysfakcjonujący związek. Zachowanie autonomii, tak często podawane przez mężczyzn jako przyczyna niechęci do formalizacji związku, to nierzadko ucieczka przed odpowiedzialnością za drugiego człowieka. Jeśli jego przeraża ślubowanie ci, że będzie z tobą na dobre i na złe, to może się stać tak, że kiedy dobre się skończy, on nie będzie dzielił z tobą tego złego.
Po śmierci mamy Mariusza ojciec, znany z despotycznych zapędów, postanowił jeszcze bardziej zacieśnić pętlę wokół szyi Jowity.
— Zdawało mu się, że jako ciężarna jestem słaba i można mną kierować. Zaczęły się karczemne awantury, przez które znów zaczęłam myśleć i rozmawiać z Mariuszem o rozstaniu. Miesiące po narodzinach córeczki tylko potęgowały frustrację. Było kilka przyczyn. Po pierwsze, nasze pożycie intymne było znacznie ograniczone, bo skoro się ludzie nie dogadują, to i do łóżka nie powinni chodzić — przynajmniej ja tak nie potrafię. Mariusz nie pomagał mi przy dziecku, bo nie wiedział, jak to robić, nie chciał też słuchać i dać sobie pomóc. Poza tym jego bliscy – siostra i ojciec — nadal wtrącali się do naszych spraw, nawet takich jak wybór imienia dla córki. No i ostatnia rzecz: ze strony Mariusza nie widać też było żadnej chęci do tego, aby usankcjonować nasz związek. Ba, nie miał nawet ochoty rozmawiać na ten temat – opowiada Jowita.
Doszło do ponownego rozstania. Opinia Jowity na temat „odgrzewanego” związku ewoluuje:
— Chyba nie ma sensu wchodzić drugi raz do tej samej rzeki, bo ludzie się tak łatwo nie zmieniają. Jeżeli dwie osoby dzielą sprawy fundamentalne, nie ma między nimi zrozumienia i, co najważniejsze, szacunku, to chyba nie można na tym nic trwałego zbudować.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze