Nie ma jak w domu
URSZULA • dawno temuDom to miejsce, w którym się odpoczywa i ładuje akumulatory – można by się pokusić o taką definicję. Niestety, w praktyce nie wygląda to tak różowo. Jaki jest mój dom? Duży pokój zamienił się ostatnio w składzik - nigdy nie składam suszarki na bieliznę, nigdy nie chowam suchego prania do szaf, nigdy nie ścielę łóżka w sypialni. Wszystkie ubrania i kosmetyki leżą na wierzchu.
Dom to miejsce, w którym się odpoczywa i ładuje akumulatory – można by się pokusić o taką definicję tego miejsca. Niestety, w praktyce nie wygląda to tak różowo. Jaki jest mój dom?
W lodówce od dwóch tygodni leży ten sam kawałek sera, który koleżanka przywiozła mi w prezencie z wycieczki do Francji i nic więcej, bo w godzinach otwarcia okolicznych sklepów, czyli od 7–21, zawsze jestem w pracy. Za to świetnie wiem, w jakich zestawach zamawiać siedem potraw, które serwują w firmowym bufecie tak, aby kombinacje jak najrzadziej się powtarzały. Duży pokój zamienił się ostatnio w swojego rodzaju składzik — nigdy nie składam suszarki na bieliznę, nigdy nie chowam suchego prania do szaf. Wszystkie ubrania i kosmetyki leżą na wierzchu, żeby zawsze były pod ręką. Nigdy nie ścielę łóżka w sypialni.Swojego męża najczęściej widuję, kiedy śpi. Mój pies zapomniał już o istnieniu parków i innych terenów zielonych. Kiedy otwieram drzwi do klatki nauczony robi rundkę dookoła bloku, po czym wraca do domu. Natomiast trzy doniczki z kwiatkami wstawiłam na stałe do zlewu, żeby się same podlewały. To wszystko mnie generalnie w ogóle nie obchodzi, bo wychodzę z domu o godz. 7 a wracam o 24, więc tak naprawdę nie mam nawet czasu się nad niczym zastanawiać.
Aż do momentu, kiedy niespodziewanie trafia się dzień wolny od pracy. Najczęściej jest to niedziela. Wstaję o godz. 10, na dworze piękna pogoda, leniwie się przeciągam i wyglądam przez okno. Widzę rodziny, które udają się na spacer z psami, gospodynie, które wracają z zakupów z siatkami pełnymi produktów na pyszny, niedzielny obiad, ich mężów, którzy ochoczo trzepią dywany oraz córki, które wraz z koleżankami zmierzają do centrum handlowego. I dociera do mnie cały smutek mojej zabieganej egzystencji. No bo wolny dzień jest po to, żeby odpocząć. A żeby odpocząć musiałabym posprzątać, zrobić zakupy i ugotować coś do jedzenia, a wtedy prawdopodobnie nie starczyłoby mi już czasu, żeby się wyluzować, bo następnego dnia znów muszę wstać o 6.30. Co robię w takiej sytuacji? Oczywiście jadę do rodziców.
Dom rodzinny to takie cudowne miejsce, w którym jakimś cudem zawsze jest posprzątane, lodówka zawsze jest pełna przysmaków, a zaraz jak się przekroczy próg, dopada cię uszczęśliwiona mama i krzyczy: „Boże dziecko, jaka ty strasznie blada jesteś! Siadaj sobie, odpocznij, zaraz będzie obiad.” No i wtedy siadam i przez kolejne kilka godzin bezmyślnie gapię się w telewizor, robiąc sobie tylko przerwę na jedzenie i użalanie się nad sobą. Taak, dom rodzinny to zaiste cudowne miejsce.
Tym razem jednak zachciało mi się czegoś więcej.
– Może wzięłabyś trochę wolnego i spędziłabyś u nas kilka dni — zaproponowała pewnego razu mama.
– Przyjedziemy po ciebie, a potem cię odwieziemy. Zrelaksujesz się i odpoczniesz trochę od codziennych problemów.
Zgodziłam się ochoczo. Myśl o paru dniach, podczas których nie będę musiała nic robić, tylko jeść, spać i oglądać filmy na DVD, wydała mi się bardzo pociągająca.
– O której po mnie przyjedziecie? — spytałam rodziców.
– Tak, żebyśmy nie musieli się spieszyć — odpowiedziała mama.
– Wstaniemy, zjemy śniadanie i zadzwonimy do ciebie.
W następną sobotę telefon obudził mnie o 7.15 rano. Rodzice byli już w drodze. Zdziwiona, zwlekłam się z łóżka, zdążyłam tylko umyć zęby, wrzucić do torby majtki na zmianę, a oni już czekali pod blokiem. Wsiadłam do samochodu, pewna, że teraz pośpię sobie godzinkę, jednakże rodzice koniecznie chcieli wiedzieć, co u mnie słychać i jak bym chciała spędzić czas.
– Odpocząć? – pomyślałam, ale coś już mi mówiło, że tak łatwo nie będzie.
W domu weszłam do pokoju, walnęłam się na łóżko i właśnie miałam zdrzemnąć się chwilę przed obiadem, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
– Trzeba wszystko zaplanować – powiedziała mama, która ukazała się moim zdziwionym oczom.
– Pojechać po zakupy, potem zrobić obiad i zastanawiam się właśnie, czy na basen pójdziemy przed czy po obiedzie. Myślałam też o spacerze, ale niestety pada deszcz, więc spacer raczej odpada, ale może w końcu przestanie padać, to wtedy pójdziemy przed kolacją — szczebiotała.
Skwapliwie zgodziłam się na wszystko i nieśmiało napomknęłam, że może ja bym się chwilkę zdrzemnęła.
— To niemożliwe! – obruszyła się mama. – Musimy szybko wziąć się do roboty, bo nie zdążymy ze wszystkim. Tata już pojechał po zakupy, ja zaczynam obierać ziemniaki, a ty możesz wyprasować obrus.
Zaczął się więc rajd — obiad, zmywanie, potem basen, kolacja, film. Na szczęście deszcz nie przestawał padać, więc chociaż spacer mnie ominął. O północy położyłam się spać. Nie pospałam jednak długo. 0 godz. 7 obudziło mnie pukanie do drzwi.
– Pogoda się poprawiła — oznajmił uśmiechnięty tata, uchylając drzwi pokoju.
– Szybko ubieraj się, to zdążymy pójść na spacer jeszcze przed śniadaniem.
Niestety, zanim się zebraliśmy, znów zaczęło padać, więc zjedliśmy śniadanie i rodzice zaproponowali, że może, skoro jest taka brzydka pogoda, pomogę tacie złożyć nowy regał, bo oni kupili go tydzień temu i jeszcze nie mieli czasu go ustawić. Przy okazji można by zrobić porządek w książkach… To właśnie mniej więcej wtedy przypomniało mi się, że muszę koniecznie na jutro do pracy skończyć bardzo ważne sprawozdanie. Mimo iż rodzice byli bardzo zawiedzeni, że nie zostanę na obiedzie, szybciutko pożegnałam się i pobiegłam na przystanek.
Dawno już nie było mi tak miło na widok mojego zakurzonego mieszkania. Okazało się nawet, że mój mąż zrobił wreszcie użytek z sera, który leżał tyle czasu w lodówce i upichcił na obiad całkiem dobre spaghetti. Potem poszliśmy z psem na spacer dookoła bloku i obejrzeliśmy na komputerze po raz dziesiąty ten sam film. Rodziców można odwiedzić raz na jakiś czas, ale tak naprawdę, to nie ma jak w domu.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze