"Rdza", Rafał Nowakowski
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuStarsi fantaści rozpoznają większość motywów, młodsi wyrośli na mniej dojrzałej, przygodowej postaci gatunku, głównonurtowców zrazi fantastyczność właśnie i brak inwencji językowej. Miejsce Rdza znaleźć może jako kolejny przykład rozrastającej się mitologizacji Warszawy, swoistych nakładek na realność tego miasta.
Nic w przyrodzie nie ginie, tylko zmienia właściciela – z kulturą jest podobnie. Żywotny do niedawna w polskiej fantastyce trend koncentrujący się na niedalekiej przyszłości naszego kraju, wyraźnie przenosi się do głównego nurtu. Dziesięć lat temu ogromne wrażenie robił Rafał Ziemkiewicz, straszący głównie zdominowaniem Europy przez kulturę arabską (Czerwone dywany, odmierzony krok), z kolei Konrad Lewandowski przezabawnie opisał Polskę za lat naście, wygrywającą wojnę ze Stanami Zjednoczonymi (Noteka 2015). Znamienne, że obaj panowie od fantastyki odeszli. Lewandowski jest dziś uznanym autorem kryminałów, a Ziemkiewicz to wiadomo. Warto też wymienić Cruxa Jacka Dukaja, napompowaną wizją nowelkę, gdzie Polska za lat pięćdziesiąt podzieliła się na połacie slumsów i ośrodki elit, które notabene kultywują tradycje sarmackie. Do tego dochodziła słowotwórcza inwencja autora, każąca polityków zwać po prostu lepperami. Ten przykład, zderzony z obecną kondycją lidera Samoobrony wyraźnie pokazuje, jak fantastyka szybko się starzeje i wbrew powszechnym opiniom nie nadaje się do przewidywania przyszłości. Nie jej wina, nikt nie umie – w końcu żyjemy w czasach cyberpunku, a wygląda on zupełnie inaczej niż u Williama Gibsona.
Skoro fantaści odpuścili (wyjątkiem z ostatnich lat jest chyba tylko Requiem dla Europy Kempczyńskiego), broń podnieśli głównonurtowcy. Niedawno ukazała się niezła powieść Jędrzeja Polaka Życie jest gejem, a teraz szczęścia próbuje Rafał Nowakowski ze swoją Rdzą. Pierwsze skojarzenie biegnie zaraz do Dukajowego opowiadania, z tego względu, że czas akcji Rdzy i Cruxa dzieli kilka lat. Poza nimi, wszystko inne. Od wykonania, poprzez spójność koncepcji, aż po stosunek do świadomości historycznej.
Jak w Cruxie ożywały wątki mesjańskie w postaci tytułowego bohatera, tak tutaj mamy zatracenie Warszawy w multikulturowości. To niejako pluralizm religii, pomysłów na życie, tradycji i postaw, będący jakby ekwiwalentem pstrokatości architektonicznej samego miasta. Próby reanimacji polskiej tradycji – na przykład w duchu katolicyzmu albo tradycji szlacheckiej, jak u Dukaja – są raczej marne, co ma swój sens. Warszawa znajduje się bowiem na styku Wschodu i Zachodu, granice uległy przesunięciu i nawet wizualnie, na mapie, Europa załamuje się pod naporem Azji. Po Marszałkowskiej kręcą się Arabowie i Chińczycy, Stadion Dziesięciolecia wrócił do swojej dawnej funkcji, Pragę zalało, w konsekwencji czego Saska Kępa znów jest wyspą, a ludzie żyją w czarnym śnie proboszcza, oddając się hedonistycznym przyjemnościom ze wskazaniem na kopulację. Autor nie próbuje rekonstruować języka przyszłości, niezbyt dobrze radzi sobie z opisywaniem technologii – jego świat jest w gruncie rzeczy zapełniony przypadkowymi gadżetami, kojarzącymi się ze światem za lat kilkadziesiąt. Trudno powiedzieć, błąd, brak umiejętności czy celowe odpuszczenie, bo Nowakowskiego najwyraźniej interesuje człowiek i jego kondycja, a nie gadżety.
Dwóch bohaterów, nieudany pisarz i jego terapeuta wędrują przez absurdalny świat w poszukiwaniu zaginionego syna azjatyckiego potentata, naprawdę, usiłując dojść do sensu własnej tożsamości. Jak to w takich historiach. Szybko pojawia się pytanie fundamentalne dla twórczości Philipa Dicka: co jest realne? Czy rzeczywistość jest prawdą, czy może zasłoną dymną, skrywającą coś zupełnie innego – inny świat, a może grę?
Polubiłem Rdzę – za wiarę autora w pomysł i tropy wskazujące, że naprawdę usiłował powiedzieć coś ważnego, wreszcie, za świadomość gatunkową, której takiemu Redlińskiemu zabrakło. Problem w tym, że trudno wskazać, dla kogo powstała. Starsi fantaści rozpoznają większość motywów, młodsi wyrośli na mniej dojrzałej, przygodowej postaci gatunku, głównonurtowców zrazi fantastyczność właśnie i brak inwencji językowej. Miejsce Rdza znaleźć może jako kolejny przykład rozrastającej się mitologizacji Warszawy, swoistych nakładek na realność tego miasta.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze