”Persepolis”, Marjane Satrapi, Vincent Paronnaud
RAFAŁ BŁASZCZAK • dawno temuSensacja ostatniego festiwalu w Cannes. Nagroda Jury, nominacja do Złotej Palmy dla ekranizacji autobiograficznych komiksów irańskiej emigrantki Marjane Satrapi. Persepolis to wzruszający pamiętnik dojrzewania i poruszający obraz życia mieszkańców Teheranu w trudnych warunkach reżimu. Film reklamowany jako "niezapomniany obraz codziennego życia w Iranie". Ma wymowę polityczną, ale to też nowatorski, wielowymiarowy, dobry film. W pełni zasługujący na wszystkie zebrane przez siebie laury.
Sensacja ostatniego festiwalu w Cannes. Nagroda Jury, nominacja do Złotej Palmy. Wszystko to dla ascetycznej animacji, będącej ekranizacją serii autobiograficznych komiksów irańskiej emigrantki Marjane Satrapi. Cannes od kilku lat wyraźnie sympatyzuje z wypowiedziami politycznymi. Czasami aż do przesady — zdarzały się już nagrody dla filmów artystycznie miałkich, czego najbardziej jaskrawym przejawem była co najmniej dyskusyjna Złota Palma dla Michaela Moore'a i jego Fahrenheit 9/11. Ale jury najwyraźniej poszło po rozum do głowy. Owszem, Persepolis jest obrazem o wymowie politycznej, ale jest to też nowatorski, wielowymiarowy i po prostu dobry film. W pełni zasługujący na wszystkie zebrane przez siebie laury.
Teheran 1978 roku. Marjane Satrapi to inteligentna i rezolutna dziewczynka. Uwielbia frytki i Bruce'a Lee, ma dwa marzenia — w przyszłości chce golić nogi i zostać prorokinią. Nieskrępowanemu rozwojowi dziecka sprzyja inteligencka rodzina — wykształceni, lewicujący rodzice i pamiętająca lepsze czasy babcia. Niestety dorastanie i dojrzewanie Marjane przypada na najtrudniejszy dla Iranu czas — upadek reżimu szacha, rewolucję islamską, ograniczenie swobód, represje, wreszcie bezsensowną wojnę z Irakiem. Satrapi odczuwa na własnej skórze wszystkie absurdy nowej rzeczywistości, chwilę później reżim upomina się o jej krewnych. Te dwa, nieustannie przeplatające się wątki definiują cały film. Persepolis to jednocześnie wzruszający pamiętnik dojrzewania i poruszający obraz życia w trudnych warunkach totalitarnego reżimu.
Persepolis zaskakuje. Film słusznie reklamowany jako "niezapomniany obraz codziennego życia w Iranie" ukazuje absurd totalitarnego reżimu właśnie poprzez sportretowanie codziennego życia mieszkańców Teheranu. Owszem, jest wielka polityka, inwigilacja, prześladowania, tortury, surowe zakazy obyczajowe, ale obraz Satrapi pozostałby jedynie antytotalitarną agitką, gdyby autorka nie wyeksponowała oczywistej, ale w jej przypadku poruszającej, prawdy — ludzie niezależnie od wyznania, pochodzenia i warunków pragną tego samego — radości, szczęścia, miłości, także dobrej zabawy. I dążą do tego niezależnie od konsekwencji. Dla małej Satrapi równie trudna i bolesna jak np. osadzenie ulubionego wujka w więzieniu jest niemożność słuchania punkowej muzyki i noszenia zachodnich ciuchów. Teherańczycy spotykają się wieczorami na zakrapianych alkoholem balangach, mimo że dla części z nich konsekwencją nocnych zabaw będzie więzienie. Skupiając się na życiu zwykłych ludzi Satrapi osiąga fantastyczny efekt — w miejsce politycznej wypowiedzi pojawia się uniwersalny manifest czytelny dla odbiorcy pod każdą szerokością geograficzną. O tym, że elementarnym prawem każdego człowieka jest prawo do wolności.
Ale i na tym Satrapi na szczęście nie poprzestaje. Z naszej własnej, PRL-owskiej przeszłości wiemy, że najskuteczniejszym orężem przeciw dyktaturze jest śmiech. Z tej broni Persepolis korzysta nader obficie. Wyeksponowanie tragedii prześladowanej opozycji irańskiej mogłoby być tendencyjne, wyśmianie głupoty reżimu w dużo większym stopniu uzmysławia jego absurd. I takie jest właśnie Persepolis - to w gruncie rzeczy komedia; owszem, tzw. czarna komedia, ale śmiechu w niej nie brakuje. Nie brakuje również realizmu, osiągniętego na kilka sposobów. Poprzez wspomniane już skupienie się na losach jednostek, ale także poprzez nostalgię, z jaką Satrapi wspomina własne dzieciństwo. Od kilku lat publikowane są w Polsce powieści, których autorzy właśnie w ten sposób wspominają PRL. Ten trudny czas dla wielu ludzi był czasem dzieciństwa, a więc czasem tak czy siak wspominanym ciepło. To wszystko umacnia wrażenie realizmu, ale Persepolis wykonuje jeszcze jeden krok naprzód. Wyrzeka się łatwej dla mieszkańców totalitarnych dyktatur idealizacji demokratycznego Zachodu. Kiedy nasilają się represje, rodzice wysyłają małą Marjane do Wiednia. Dorosła Satrapi pisząc swe komiksowe wspomnienia także na cywilizacji Zachodu nie pozostawi suchej nitki.
Zaskoczeniem jest również strona formalna Persepolis. Bardzo oszczędna, czarno-biała koncepcja rysunków Satrapi doskonale pasowała do komiksu, ale wydawała się ciężko przekładalna na język filmu. Tymczasem w epoce rozbuchanych komputerowych animacji 3D ascetyczne, chwilami przywodzące na myśl papierowe wycinanki animacje Satrapi i Paronnauda trafiają w sedno, doskonale podkreślając tak grozę jednych sytuacji, jak i komizm innych. W dodatku ta para debiutantów doskonale czuje język filmowej narracji - Persepolis ma tempo, rytm i dynamikę, bawi, śmieszy, przeraża, zastanawia, ale ani przez chwilę nie nudzi.
Poza tym wszystkim, trzeba jasno powiedzieć - Persepolis to ważny film. Także dlatego, że wciąż aktualny. Autorka kończy swą opowieść na początku lat 90. Czytane współcześnie, ponad piętnaście lat później reportaże opisujące życie Iranu wydają się przywoływać konkretne sceny z Persepolis. Tak odbiera też ten zakazany w Iranie film aktywna w internecie młodzież studencka Teheranu. Mimo upływu czasu widzi w nim odbicie otaczającego ją świata. I dlatego Persepolis jest tak ważnym obrazem. Każdy reżim zostaje obalony rękami młodych ludzi. Pamiętamy przecież, jak w latach 70. i 80. ważne polskie filmy dostawały zakaz emisji i trafiały na tzw. półki. Jednocześnie przemycane na Zachód wygrywały międzynarodowe festiwale, także w Cannes. To dodawało ludziom siły i wiary. Nie mam wątpliwości, że tak może być też i z Persepolis. A Cannes? Po dwudziestu latach znów spełnia swoją ważną, opiniotwórczą rolę.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze