Są ludzie, dla których Bajor chce zdzierać głos
MAGDALENA TRAWIŃSKA • dawno temu“Czy cię pokocha świat, czy ślad po tobie, ślad zostanie, czy zginie...” to słowa jednego z utworów z płyty Michała Bajora “Uczucia”, za którą ten kameralny artysta otrzymał złotą płytę. Michał Bajor ma ich już 10 na swoim koncie. Zapytaliśmy go o miłość, akceptację, popularność i wieczność, nad którą zawsze zastanawiają się gwiazdy, ludzie kultury i sztuki. Jaki ślad po sobie zostawi Michał Bajor?
— Gdyby miał pan ułożyć o sobie krótką notatkę do encyklopedii. Co by pan napisał?
— Na pewno byłby to krótki życiorys, zawierający moje role w teatrze, filmie, nagrody festiwalowe. Notatki encyklopedyczne nie tyczą przecież zapatrywań kulinarno-religijno-polityczno-seksualnych?
— Jest pan aktorem. Dlaczego zaczął pan śpiewać?
— Zagrałem wiele ról teatralnych i kilkanaście ról filmowych, ale piosenka zdobyła moje życie zawodowe. Nie potrafię powiedzieć, dlaczego śpiewam. Na pewno nie dla pieniędzy. Pieniądze są konsekwencją każdego sukcesu. Robię to, na co mam ochotę i w życiu, i na scenie. Lubię śpiewać.
— W pana utworach jest wiele miłości, skąd lub od kogo czerpie pan natchnienie?
Z aktorstwa. Moje utwory to małe role, o których śpiewam na scenie. Jak każdy wrażliwy człowiek postrzegam świat po swojemu. Podpatruję ludzi, oglądam filmy, słucham płyt, chodzę na koncerty, jeżdżę po świecie, spotykam ludzi z różnych kultur. Teksty piosenek nie mają tak wiele wspólnego z moją codziennością. Gdyby miały — już dawno skończyłbym w szpitalu dla wariatów…
— Powiedział pan, że obserwuje ludzi. Czy uważa pan, że w naszych czasach jest dużo miłości?
- Śpiewam tylko dla ludzi wrażliwych, a wśród nich jest bardzo dużo miłości. Nie interesuje mnie cała ludzkość, ale jednostki. Powinniśmy szukać pojedynczych ludzi, z którymi nam jest dobrze. Życie trwa tylko kilkadziesiąt lat. We współczesnym świecie ludzi wrażliwych jest coraz więcej. Oni tworzą grupę publiczności, która przychodzi nie tylko na moje koncerty, ale i na koncerty Demarczyk, Geppert, Turnaua. Nie muszę bać się o jutro, nie muszę dostawać Fryderyków. Na moje koncerty przychodzą tysiące ludzi. Dla mnie to największa nagroda.
— Jak to się dzieje, że jedni kochają pana muzykę, inni jej nienawidzą. Nie ma środka, ludzi, którzy trochę lubią Michała Bajora?
- Środek to byłaby nuda, chłodna zupa. Ludzi, którzy mnie nie lubią, mam kompletnie w nosie. Nie będę się im podlizywał. Nie będę śpiewał disco polo.
— Czyli nie czuje się pan niedoceniony, bo pana oryginalny styl nie zawsze zostaje zauważony?
— Wręcz przeciwnie — śmiem twierdzić, że będę w encyklopedii. (śmiech)
— Pana utwory są zawsze przesycone liryzmem, są dramatyczne… Czy to pana nie nudzi?
— Absolutnie nie. Wszystkie moje płyty są dramatyczne, liryczne, ale przede wszystkim melodyjne. Taki mam styl.
— Dajmy już spokój twórczości… Dlaczego przyjaciele mówią do pana Misiek, czy pochodzi to od imienia, czy raczej od usposobienia?
— Myślę, że od usposobienia też, choć miewam również ciemne strony charakteru. Często jestem nadpobudliwy, nerwowy. Mam pewnie masę zalet, skoro lgną do mnie ludzie, którzy chcą się ze mną przyjaźnić. Misiek powstał w dzieciństwie i tak ciągnie się przeszło czterdzieści lat.
— Ulubione miejsce odpoczynku?
— Sen, sypialnia, lubię po pracy zasnąć przy czasopiśmie lub książce. Muszę spać osiem godzin, tylko wtedy dobrze się czuję. Uwielbiam samolot, nie wiem czy można tak to nazwać, ale czuję się tam jak ryba w wodzie. Jestem podróżnikiem. Właściwie mógłbym całe życie spędzić w rozjazdach z jedną walizką. Nie tęsknię za domem, uwielbiam hotelowe pokoje.
— Czy jest coś co pana najbardziej zadziwiło?
— Często mnie coś dziwi, ale nauczyłem się denerwować na krótko.
— Najśmieszniejsza scena z pana dzieciństwa, którą warto wspomnieć?
Gdy na eliminacje do festiwalu w Opolu przyszedłem jeszcze przed mutacją i zmyślałem po francusku słowa piosenki, a był to festiwal polskiej piosenki. Jury spadało z krzeseł ze śmiechu. Tak bardzo im się podobało, że doszedłem do ostatnich eliminacji. Mało brakowało, a wystąpiłbym w Opolu, no, a tam nie mógłbym zmyślać po francusku.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze