Urlop w klasztornej ciszy. Są chętni?
Stres towarzyszący naszemu życiu, niezadowolenie ze związków i lęk przed coraz większymi wyzwaniami pracodawcy powodują, że z roku na rok przybywa chętnych do zamknięcia się w klasztornych murach.
Skoro jest popyt, otwierają się klasztorne furty. Już kilkanaście klasztorów w Polsce przyjmuje gości. Można odwiedzić benedyktynów z Tyńca, paulinów z Mochowa, kamedułów w Rytwianach, franciszkanów z Pińczowa. Jedne oferują skromne łóżko i jedzenie, inne dodają do oferty wspólne modlitwy, post, warsztaty ikebany a nawet szkolenia w zakresie zarządzania.
Po jakimś czasie znerwicowany i zagubiony gość z pokorą odkrywa nowe wartości. Zaczyna widzieć urodę świata i słyszeć ptaki. Uspokaja się i nabiera sił na kolejne tygodnie roku.
Tygodniowy, czy dwutygodniowy pobyt w klasztorze nie jest w stanie zmienić naszego życia, ale może być pierwszym krokiem ku temu. W pędzącym świecie nie ma czasu na stawianie sobie ważnych pytań. W klasztorze ten czas można znaleźć.
Nocleg w klasztornej celi (jedno, dwu lub trzyosobowej) to wydatek od 50 do 120 zł.