Paskudne staruchy w tramwajach
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuNiechęć do ludzi starszych rośnie i to lawinowo. Sam ją podzielałem w czasach, gdy sądziłem, że nigdy nie będę stary, lecz od razu martwy. Przyczyny tej niechęci są złożone. Starcy są brzydcy, tymczasem świat oszalał na punkcie piękna. Przestali być też krynicą mądrości i doświadczenia. Tramwajowych starców nie znoszę w sposób pryncypialny!
Niechęć do ludzi starszych rośnie i to lawinowo. Sam ją podzielałem w czasach, gdy sądziłem, że nigdy nie będę stary, lecz od razu martwy.
Przyczyny tej niechęci są złożone. Starcy są brzydcy, tymczasem świat oszalał na punkcie piękna i piękno uznaje za wartość, choćby był to silikonowy cyc i mężczyzna o barkach wąskich jak ucho igielne. Utrzymujemy naszych emerytów, płacąc haracz na ZUS i tym podobne instytucje, mając świadomość, że za trzydzieści lat zamiast forsy dostaniemy co najwyżej kijek do podpierania się, wystrugany przez urzędaczynę o złotym sercu. Wreszcie – powiedzmy tę przykrą prawdę – starcy przestali być krynicą mądrości i doświadczenia. Przeciwnie. Są zagubionymi, ubogimi ludźmi, którymi świat przestał się interesować; świat chce, żeby zniknęli.
Niedawno w różnych miejscach sieciowych rozgorzała dyskusja odnośnie ustępowania miejsca w tramwaju. Za moich czasów był to przykry obowiązek, teraz jego zasadność jest podważana. Pojawiają się różnego rodzaju argumenty. Nieszczęsne staruszki przestały dziękować za tę uprzejmość, zachowują się arogancko no i nie płacą za przejazd, co budzi zawiść zwłaszcza wobec kolejnych podwyżek cen biletów i faktycznego demontażu komunikacji publicznej w takich miastach jak Kraków.
Słuchajcie, zgadzam się z tym w stu procentach.
Mało tego, tramwajowych starców nie znoszę w sposób pryncypialny. Złoszczą mnie te ponure rozmowy o kalafiorach, Panu Bogu, trudnej młodzieży, pijanych chłopach i koleżankach, które poumierały. Wzrok zawieszony nade mną, gdy siedzę i czytam książkę, wzbudziłby zazdrość bazyliszka. Wpieprza mnie arogancja, utyskiwanie i wyrażana na każdym kroku pewność, że świat należy wyłącznie do ludzi po osiemdziesiątce. Do szału doprowadzają mnie pogardliwe spojrzenia kierowane w stronę całujących się zakochanych. Starcy są naprawdę okropni.
Wszystkie te wady ucieleśniała pewna staruszka wisząca nade mną, wygodnie usadowionym. Sapała, wysuwając przy tym swój żmijowy język. Nawet nie wiem, jak to było możliwe. Sam doświadczałem jednego z dni najcięższych, kiedy paranoja zeszła mi się ze straszliwym przepiciem, moc obowiązków ciskała mną po najodleglejszych dzielnicach miasta, miałem stłuczoną nogę, plecak cięższy od siebie samego i bolał mnie brzuch. Niemniej uniosłem swoje odrażające ciało, zdobyłem się na uśmiech i słowa: Proszę sobie usiąść. Babina klapnęła bez podziękowania i natychmiast zwróciła się do usadowionej z przodu koleżanki. Ludzie teraz są niewychowani. Nawet nie ustępują miejsca w tramwaju, chamstwo pani kochana, chamstwo. Uwierzcie mi, miałem ochotę zatłuc ją jej własną siatką.
Nie lubię ludzi starych. Zwłaszcza w tramwajach. Ale dużo bardziej nie cierpię tych, którzy nie ustępują im miejsca i jeszcze robią z tego ideologię. Mam dla was tylko pogardę, wy patafiany o zakutych łbach.
Kiedy wstaję z miejsca, aby pomóc drugiemu człowiekowi, nie oczekuję podziękowań. Miło byłoby je usłyszeć, ale nie mam aż tak skarlałego charakteru, żeby od wycharczanego dziękuję uzależniać cokolwiek. Za dobry uczynek, mały lub duży, nie zwykłem oczekiwać nagrody. To dobry uczynek sam w sobie jest nagrodą.
Tak, starzy ludzie są nieprzyjemni. Zwłaszcza gdy wiszą nad zajętym siedzeniem i wywalają oczy wygłodniałego sępa. Pełna zgoda. Ale są starzy i jest im ciężko. Nie wiem, czym jest starość, co to znaczy, gdy bolą kości i stawy, gdy płuca ledwo przyjmują powietrze, a serce zastanawia się, czy dalsze bicie ma sens. Nie wiem jak to jest, gdy nie można już uprawiać seksu, ewentualnie uprawia się go z innym staruszkiem. Mogę nawalić się w trupa bez większych konsekwencji a potem walnąć klina, wolno mi żywić się pizzą i hamburgerami, które rozgryzam radośnie własnymi zębami, a nie sztuczną szczęką. Ci ludzie w tramwajach nie stoją tylko nad zajętym miejscem siedzącym, ale także nad grobem. Mam trzydzieści pięć lat, jestem w połowie swojego życia. Nie umiem sobie wyobrazić takiej bliskości śmierci.
Nie wiem, jak będę umiał sobie z tym wszystkim poradzić – z jedzeniem papki, przymusową abstynencją i brakiem erekcji. Nie wyobrażam sobie, jak poradzę sobie z bliskością własnego umierania. Więc szanuję ludzi, którzy radzą sobie w jakikolwiek sposób i nie mam do nich pretensji, że są rozżaleni, aroganccy, wściekli i nieprzyjemni. I jestem przekonany, że każdy starzec zamieniłby się ze mną natychmiast. Nawet ze skacowanym, zamęczonym Orbitowskim dźwigającym plecak dwa razy cięższy od niego samego.
Poza tym, my młodzi (oraz względnie młodzi, do której to grupy mam przyjemność się zaliczać) wcale nie jesteśmy lepsi. Po prostu mamy inne wady. Jesteśmy obsceniczni i hałaśliwi, pleciemy androny przez telefony komórkowe, których nie wyrzeklibyśmy się nawet, gdyby przypiekano nas ogniem. Ubieramy się jak dzieci, dziwki albo przestępcy. A przede wszystkim gówno wiemy o czymkolwiek, choć uważamy inaczej.
Więc będę dalej ustępował miejsca. Każdego, kto tak nie robi, mam za chama i prostaka. Więcej – uważam, że szkodzi nam wszystkim. Powoli dochodzi do dekonstrukcji grzecznościowych kodów kulturowych. Mężczyźni już nie zdejmują kobietom płaszczy, ba, sam tak nie robię! Młodzi walą do starszych per „ty”, co zabija cudowny zwyczaj brudzia i nie tylko to. Jeszcze trochę, jeszcze parę latek, a zmienimy się w tępą watahę, będziemy porozumiewać się szczeknięciami, sensem naszego życia będzie napchanie sobie gęby, spuszczenie ciśnienia z krocza i nowa aplikacja na smartfona. Wówczas, starzy ludzie naprawdę będą mieli powód, aby spoglądać na nas z pogardą.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze