Przyjechał oto do mnie Nowy Kolega z prawdziwej Stolicy, tej z rządem. Nie bardzo wiedziałam, co mu chcę pokazać w Krakowie, wiedziałam natomiast doskonale, czego nie chcę mu pokazać: moich znajomych. Czy to jednak z wrodzonej próżności (bo Nowy Kolega prezentował się od zewnątrz i od wewnątrz nader ciekawie), czy to z innych niepojętych powodów, skusiło mnie, żeby Nowego Kolegę zawlec do zaprzyjaźnionej galerii i go tam zaprezentować chociaż jednej Koleżance. I mniej więcej jakoś w tym miejscu rozpoczęło się przedstawienie.
Sceneria: gnuśne miasto
W rolach głównych: Nowy Kolega oraz Joasia Bukowska
W pozostałych rolach: Znajomi Joasi (głównie płci męskiej)
Akt I
Scena I
Nowy Kolega i Joasia wchodzą do zaprzyjaźnionej galerii, gdzie pracuje Jedna Z Ulubionych Koleżanek Joasi. Zoczywszy Nowego Kolegę, robi do Joasi za jego plecami wielkie pytające oczy. Joasia swoim zwyczajem tajemniczo milczy. Koleżanka gorąco i serdecznie namawia Nowego Kolegę i Joasię, żeby przyszli wieczorem do klubu “Ciepły kot”, mimo że jest sobota, a w soboty się raczej nie chodzi, bo się schodzą obcy ludzie. Koleżanka obiecuje, że ma być fajnie.
Scena II
Nowy Kolega i Joasia odchodzą z galerii, żeby sobie pójść gdzie indziej. Koleżanka dzwoni do swojego narzeczonego. Narzeczony dzwoni całkiem mimochodem do kilku znajomych. ALARM. W mieście pojawił się OBCY KOGUT.
Akt II
Scena I
Zapada zmierzch. Nowy Kolega bardzo chce pójść do “Ciepłego Kota”, bo przecież miało być fajnie. Idą więc. “Ciepły kot” zapełnia się powoli, ale – zaskakująco jak na sobotę – skutecznie znajomymi płci męskiej Joasi.
Scena II
Przy barze siedzi kolega P. i za plecami Nowego Kolegi pokazuje Nowemu Koledze “fucki”, których Nowy Kolega nie widzi. Joasia idzie do kolegi P. i tłumaczy mu cierpliwie i po przyjacielsku, że zarówno Nowy Kolega jest kolegą Joasi, jak i kolega P. jest kolegą Joasi, agresja jest niewskazana, tym bardziej, że – kolego P. – zazdrośni o siebie mogliśmy być jakieś siedem lat temu.
Scena III
Kolega M. (na stronie) pyta Joasię: narzeczony? a, bo wiesz, dawno się nie widzieliśmy, tak żeby sam na sam porozmawiać, to może jakaś kolacja...? To kiedy?
Scena IV
Kolega L. (nie na stronie) pyta o to samo, a potem złośliwie i kilkakrotnie podejmuje temat byłego narzeczonego Joasi, że był taki fajny i że szkoda, że się rozstaliście. W tym momencie Joasia wie już doskonale, dlaczego nie chciała pokazywać Nowemu Koledze swoich znajomych.
Scena V
Kolega D. pyta o to samo, a potem po raz pierwszy z jego ust padają słynne słowa, które padają zawsze w takich sytuacjach, czyli że za każdym razem, gdy w towarzystwie pojawi się nieznany pan: ktoś próbuje wyrwać naszą kurę ze stada!
Scena VI
Kolega A. upija się potwornie, bierze Joasię na stronę i po ojcowsku tłumaczy, że Nowy Kolega na pewno jest jakimś zwyrodnialcem i żeby uważać, bo wygląda na kogoś, kto z pewnością pod gruszą, w ogrodzie, od północnej strony zakopał doczesne szczątki pięciu byłych żon, a przy tym ten krwiożerca (jako że Nowy Kolega zwierzył się, że jeździ konno) bez wątpienia ucina koniom pęcinki i nocą, przy świetle księżyca galopuje na samych tołubach. Joasia proponuje, że zamówi koledze A. taksówkę i daje mu na rano aspirynę, którą zaleca popić dużą ilością wody mineralnej.
Epilog
Joasia za kilka dni wpada przelotnie do “Ciepłego Kota” a minę ma dziwnie zadowoloną. Znajomi z niepokojem pytają o Nowego Kolegę. Wyjechał – zdawkowo rzuca Joasia. Oddech ulgi wyrywa się z dzielnych, męskich piersi, koledzy po kumpelsku poklepują Joasię po plecach, no stara, to może piweczko?
I tylko jeden przezorny kolega (są aktorzy, co zawczasu przygotowują się do roli) rzeczowo zapytał: a kiedy wraca?