Ważne argumenty za znieczuleniem zewnątrzoponowym
MAGDALENA MOSKAL • dawno temuBóle porodowe są jednymi z najsilniejszych, jakich może doświadczyć człowiek. Tylko połowa kobiet będzie w stanie znieść je samodzielnie. Drugiej połowie trzeba jakoś pomóc, a nie pomstować na zbyt częste cięcia cesarskie na życzenie. Najlepszym rozwiązaniem jest znieczulenie zewnątrzoponowe, które nie szkodzi matce ani dziecku, w odróżnieniu od innych środków przeciwbólowych podawanych dożylnie podczas porodu.
Jeśli kobieta rozważa skorzystanie ze znieczulenia zewnątrzoponowego, powinna wybrać szpital, w którym jest ono stosowane chętnie, a nawet bezpłatnie. Warto porozmawiać ze szpitalnym anestezjologiem (w niektórych szkołach rodzenia spotkanie z nim to standard), który wytłumaczy, na czym polega ten typ znieczulenia i rozwieje nasze wątpliwości. Najpierw lekarz wprowadza cieniutki cewnik do przestrzeni zewnątrzoponowej, przez który potem podaje lek, który znieczula dolną połowę ciała. Znieczulenie zewnątrzoponowe działa słabiej niż to przy cesarskim cięciu. Kobieta jest całkowicie świadoma i czuje skurcze, które jednak są pozbawione swojej morderczej siły. Nieprawdą jest też, że wkłuwanie igły może spowodować trwałe uszkodzenie nerwów. Dla doświadczonego anestezjologa taki zabieg to rutyna i nie należy się go obawiać. Wydaje się, że znieczulenie zewnątrzoponowe posiada same zalety i żadnych wad: od wielu lat jest stosowane w szpitalach położniczych w Zachodniej Europie i Stanach Zjednoczonych. Polskie przyszłe mamy powinny lobbować w Ministerstwie Zdrowia, żeby zabieg ten był refundowany ze środków NFZ w każdym szpitalu położniczym.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze