Studencka lodówka – jak obronić swoje kotlety?
SABINA STODOLAK • dawno temuCi którzy sami studiowali, studiują bądź przynajmniej raz byli na imprezie w akademiku, wiedzą jak z reguły odżywiają się studenci. Chińskie zupki, gorące kubki i wałówka z domu, to podstawa wyżywienia każdego żaka. Oczywiście, najbardziej pożądane są domowe zapasy. Jak je jednak przechować we wspólnej lodówce tak aby zminimalizować ryzyko zniknięcia pysznych kotletów w żołądku naszego „współspacza”?
Możliwości jest kilka – Elektrolux wprowadził koncepcję lodówki dla współlokatorów wyposażonej w osobne drzwiczki dla każdego lokatora stancji. Swoje produkty chowamy na swoich półeczkach i nic się nikomu nie myli. Znając tendencję w naszych akademikach, proponuję jeszcze przy każdych drzwiczkach zamek szyfrowy.
Który jednak student ma środki na zakup takiej finezyjnej lodówki? Trzeba więc znaleźć inną metodę – może specjalne pojemniki na żywność? Takie które odstraszą innych studentów od zaglądania i sprawdzania, czy przywieziona przez ciebie z domu kiełbasa, nie jest przypadkiem mdła.
Pojemniczkina żywność(w komplecie trzy) mają zabawne nadruki, które powinny zniechęcić amatorów cudzego posiłku. Zamiast żurku mamy więc produkt bioniebezpieczny, a zamiast sałatki śledziowej – odpady nuklearne. Nawet jeśli nie odstraszą wygłodniałego studenta, to będziesz mógł spokojnie przeprowadzić śledztwo i argument – „bo ta kiełbasa była w takim zwykłym pojemniku i myślałem, że to moja”— padnie. Pojemniki możesz kupić na Amazonie za 10$ (lub zrobić sobie na komputerze etykietę, wydrukować na samoprzylepnej taśmie i nakleić na zwykłe pojemniki).
Jeśli to nie pomoże, ostatnim ratunkiem są woreczki ze sztuczną pleśnią – na kanapeczkę pokrytą zielonym nalotem nikt już nie powinien się skusić. Pamiętaj jedynie o tym, by nie zostawiać woreczka samego – mistyfikacja wyjdzie wtedy na jaw.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze