Kolejne dziecko z rodziny Masterpiece to cień do powiek w kremie. Rzecz mieści się w buteleczce o pojemności 8 ml – biorąc pod uwagę znikome ilości kosmetyku, jakie powinno się aplikować na powieki - jest to ilość, która starczy dla kilku kobiet w rodzinie na ładnych kilka lat (niestety według informacji na opakowaniu, po otworzeniu można go używać zaledwie przez 6 miesięcy).
Producent szczyci się „innowacyjnym” aplikatorem – lateksowa pacynka, przypominająca te z błyszczyków do ust, aplikować ma precyzyjnie idealną ilość kosmetyku. Rzeczywistość jest niestety odrobinę brutalna, bo mimo precyzji i najszczerszych chęci, cień na powiece tuż po aplikacji trzeba poprawić palcem i nieco rozetrzeć dla bardziej równomiernego efektu, w przeciwnym wypadku makijaż wygląda wręcz koszmarnie. Dodatkowo dostępne kolory, a jest ich zaledwie 4: brąz, beż, popielaty i pudrowy róż (mam ten ostatni), wypadają bardzo jasno – dla mnie wyklucza to wszelkie makijaże z obrysowanym okiem, za to rozświetlone łuki brwiowe, czy kąciki – jak najbardziej, zwłaszcza, że cienie mają dość intensywny, perłowo-metaliczny połysk.
Trwałość - tu dzieje się rzecz dziwna. Na „czystej” powiece kolor trzyma się rewelacyjnie, nie spływa, nie roluje, nie zbiera w załamaniach (mam mieszaną cerę). Jednak, gdy nałożony zostanie na inny cień (w kamieniu, czy w kremie) lub na bazę, po około 2 – 3 godzinach zaczyna się przemieszczać.
Jako miłośniczka makijażu oczu we wszelkich postaciach, mogę stwierdzić tylko tyle, że kosmetyk jest w wielu punktach kiepsko przemyślany, ale powinien spodobać się dziewczynom lubiącym cienie w kremie. Ja natomiast czekam przede wszystkim na mniejsze opakowania i więcej kolorów, zwłaszcza ciemnych.
Producent | Max Factor |
---|---|
Kategoria | Oczy |
Rodzaj | Cienie w kremie |
Przybliżona cena | 40.00 PLN |