Gdy zobaczyłam w drogerii Natura farbę Marion w piance, postanowiłam ją nabyć, zwłaszcza, że miałam dobre doświadczenia z ich wcześniejszą serią farb do włosów tej marki.
Farby te występują w 16 odcieniach:
210. Intensywna czerń
211. Palona kawa
212. Ciemny brąz
213. Czekoladowy brąz
214. Orzechowy brąz
216. Kasztanowy brąz
220. Intensywny burgund
221. Bakłażan
222. Wiśnia
223. Rubinowa czerwień
224. Miedź
230. Ciemny blond
231. Średni blond
232. Złocisty blond
233. Popielaty blond.
Ja zdecydowałam się na 213 - czekoladowy brąz.
Producent obiecuje łatwą aplikacje, pokrycie siwych włosów, naturalnie wyglądający kolor, ochronę przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi. Farba ma też poprawiać kondycję włosów, zwiększyć wytrzymałość oraz elastyczność i odporność na łamanie. Zapewnia też, że kosmetyk nie spływa z włosów, nie barwi skóry i przyjemnie pachnie.
Niestety nie mogę się z tym wszystkim zgodzić. Farba kiepsko się aplikuje - myślałam, że pompka ułatwi mi zabieg koloryzacji, a tu się okazuje, że spływa z włosów i ochlapuje wszystko dookoła. Poza tym, mimo iż farbowałam włosy 3 tygodnie temu - farba nadal się wypłukuje, brudzi wodę i ręczniki. Zauważyłam też, że od czasu koloryzacji tym produktem plączą mi się włosy. Nie widzę żadnego efektu ochrony, poprawy kondycji i odżywienia - nawet nie bardzo wiem, jak miałaby tego dokonać farba do włosów.
Zgadzam się jedynie z tym, że farba nie barwi skóry głowy oraz faktycznie przyjemnie pachnie (jak na farbę).
Opakowanie to kartonik typowy dla tego rodzaju produktów - zawiera emulsję utrwalającą, aktywator koloru, parę rękawiczek oraz pompkę pianotwórczą. Minus za brak odżywki po koloryzacji.
Nie polecam tego produktu.