Wcześniej nie miałam do czynienia z mydełkiem z wyciągiem z bambusa, aż któregoś dnia zobaczyłam taki właśnie wynalazek w łazience. Na całkiem ładnym, zielonym opakowaniu wyczytałam, że jest to mydełko, które może poszczycić się jeszcze zawartością kremu nawilżającego. Przyznam, że od momentu, gdy przeczytałam napis na opakowaniu, ciekawa byłam, jak pachnie ów specyfik.
Po wydobyciu mydełka powąchałam je i w zasadzie się zawiodłam: zapach kojarzy mi się z mydełkami dla dzieci, jakimi mama myła mnie, gdy byłam jeszcze mała (kłaniają się tu czasy świeżo po komunie). Zapach jest delikatny, ale po prostu niezbyt ciekawy, więc firma nieco zakpiła sobie w ten sposób z bardziej dopracowanej pod tym względem konkurencji.
Mydełko ma zielony kolor, jego waga to 100 g. Kosmetyk pieni się dobrze, jest wydajny, choć jakby nieco za twardy (podobnie jak większość mydeł Arko). Ta cecha powoduje dodatkowo, że nie wyczuwamy zbytnio nawilżenia, jakie obiecuje po tym kosmetyku producent. Mydło to wysusza skórę, jak większość przeciętnych kosmetyków tego typu, więc nic odkrywczego nie wnosi obecny w nim krem nawilżający.
Produkt ten jest średni, nie wyróżnia się niczym szczególnym spośród gamy innych tanich (i tańszych) mydeł.
Producent | Arko |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Mydła |
Przybliżona cena | 2.00 PLN |