Zgubna skłonność do przedkładania ilości nad jakość kolejny raz z rzędu dała mi w kość. Ale chyba nigdy się tego nie oduczę, bo wprost nie ma możliwości, gdy firmy kuszą tyloma rozmaitościami. Mistano wabi pomadkami ochronnymi w wielu wersjach (żeby nie powiedzieć – smakach...). I tak do wyboru mamy cytrynę, pomarańczę, grejpfrut, banana, kiwi, kokos, wanilię, malinę, poziomkę, borówkę, truskawkę, wiśnię, winogrona, zielone jabłuszko, miętę, miód, różę, cappuccino, czekoladę, korzenną, rumianek, lipę i wersję „zerową”. Niektóre wzbogacono o perłowy połysk.
Powierzchowność pomadek jest całkiem miła dla oka, zważywszy na tak niski przedział cenowy. Kolory oprawek i perłowy połysk (lub jego brak), odpowiadają temu, co znajdziemy w środku, także pod kątem zapachu. W moim posiadaniu znalazły się cztery egzemplarze: perłowa truskawka opalizująca delikatnym różowym blaskiem; perłowa wiśnia, której połysk mieści się gdzieś między jasnym różem a oranżem, perłowy miód opalizujący złotymi drobinkami i zielone jabłuszko bez perłowego połysku. W gamie barw znajdują się także inne kolory: jasne żółcie, oranże, róż, nawet seledyn, jednak na ustach różnicy pomiędzy nimi nie widać żadnej (z wyjątkiem wersji miodowej).
Wykręcane sztyfty są wygodne w użyciu. Nie łamią się nawet przy przesadnym nacisku. Nie są ani za twarde, ani za miękkie, dość tłuste – bardzo dobrze rozprowadzają się i ładnie rozświetlają naturalny kolor ust. Ich zadanie to ochrona, zarówno przed zimnem, jak i ciepłem oraz promieniowaniem UV (mają filtr o nieokreślonej wysokości) oraz nawilżenie i zapobieganie pękaniu.
Mam zdrowe usta i nawet zimą środki pielęgnacyjne stosuję przede wszystkim dla własnej przyjemności lub celów estetycznych. Tutaj, o ile w kwestii estetyki można przytaknąć, to przyjemność jest dalece wątpliwa. Jedyny owocowy przymiot, jaki posiadły te kosmetyki to zapach – miły, choć mocno chemiczny. Smak - jak mydło! Zdaję sobie sprawę, że to nie jest kosmetyk do jedzenia, ale nakładając jakąkolwiek pomadkę po prostu nie da się tego nie czuć! Ogromny dyskomfort, w chwilach słabości prowadzący nawet do mdłości lub rozstroju żołądka.
Ale postanowiłam być silna i wmówiłam sobie lubię ten smak. W zimie używałam ich sporadycznie i okazjonalnie, ale teraz chciałam zdobyć się na prawdziwą kurację. Wszak wyniki testu konsumenckiego, dostępne na stronie producenta, poparte na dokładkę ekspertyzą lekarską obiecywały wiele. Przez kilka dni troskliwie zabierałam pomadkę wszędzie ze sobą, choć to kłóci się nieco z moim zwyczajami. Aplikowałam ją kilka razy dziennie, by w końcu stwierdzić, że dłuższa przerwa w używaniu wzmaga suchość i niemiłą szorstkość ust! Szczytem mojej wytrzymałości i tym samym końcem kuracji było pojawienie się bolesnych (na szczęście ledwie widocznych) pęknięć zarówno na górnej, jak i dolnej wardze. Po kilku dniach mojej kuracji usta zrobiły się trupio blade – zakładam, że to działanie filtrów przeciwsłonecznych a nie jakiejś trucizny w składzie. Kuracja przyniosła zatem wręcz odwrotne skutki niż oczekiwane! Dlatego poddaję wątpliwości bezstronność i profesjonalizm wspomnianego testu, przeprowadzonego przez firmę.
Oprawki w trakcie użytkowania tracą swoje „złoto”, ale na szczęście data przydatności trzyma się mocno.
Pozostał mi niesmak i duża niechęć do firmy Mistano.
Producent | Mistano |
---|---|
Kategoria | Usta |
Rodzaj | Balsamy do ust: z filtrami UV |
Przybliżona cena | 3.00 PLN |