Moje dłonie to chyba, oprócz twarzy, najbardziej wymagająca część ciała. Ciągle suche, czerwone, podrażnione... Nieważne, jakiego kremu używam, zawsze jest tak samo. Niedawno przestałam się wreszcie oszukiwać i zrozumiałam, że nie ma co oczekiwać od mazidła czegoś więcej niż nawilżania. Cudów nie ma i raczej na pewno żaden krem nie sprawi, że moje ręce przestaną być zaczerwienione i podrażnione, częściowo pewnie dlatego, że jest to wina choroby, na którą cierpię i która powoduje u mnie takie właśnie uwrażliwienie dłoni.
Krem Farmony nabyłam w aptece, gdyż do sprzedawanych tam produktów mam największe zaufanie. Moją sympatię do tego specyfiku wzbudził także fakt, iż jest to preparat naturalny. Mieści się w ładnej tubce z zakrętką o pojemności dość dużej jak na tego rodzaju kosmetyk, bo wynosi ona aż 100 ml. Według producenta jest to strukturalny bio-nawilżacz nowej generacji, który chroni przed utratą wilgoci i działa intensywnie nawilżająco w głębszych warstwach skóry. Mazidło zawiera również ekstrakty z aloesu i rumianku, mające łagodzić podrażnienia, zmiękczać i wygładzać skórę. Składnikiem kremu jest też D-panthenol, którego zadanie to stymulowanie regeneracji skóry i wzmacnianie paznokci.
Jak zaś odnosi się to do rzeczywistości? Cóż, właściwie wszystko to to prawda. Kosmetyk o lekkiej, szybko wchłaniającej się konsystencji i przyjemnym zapachu doskonale nawilża nawet najbardziej wysuszoną skórę. Łagodzi drobne podrażnienia, choć oczywiście w tej kwestii nie należy się spodziewać cudów.
Krem przypadł mi do gustu. Dobrze nawilża, szybko się wchłania, nie uczula. To mi w pełni wystarcza, aby uznać ten specyfik za dobry i wart polecenia. Dodatkowym plusem jest niska jak na tak dobry krem cena.
Krem godny wypróbowania!
Producent | Farmona |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Dłonie i paznokcie |
Przybliżona cena | 7.00 PLN |