To chyba pierwszy od czasu Białoszewskiego obraz powstania przejmująco wiarygodny, odarty z ideologii, oparty na empatii i zrozumieniu. I tym samym szalenie przejmujący. Jednocześnie druga połowa filmu wymęczy was niemiłosiernie. CZYTAJ WIĘCEJ
Chwilami bawi, kiedy indziej wzrusza, ale przez większą część czasu irytuje zmarnowanym potencjałem. Dawną celność zastąpiły łopatologiczne banały, w miejsce (niegdyś cudownej!) swobody opowiadania pojawił się trudny do opanowania chaos. Nie takiego „Powrotu do Garden State” oczekiwaliśmy. CZYTAJ WIĘCEJ
Fani Millera i Rodrigueza czekali na ten film prawie 10. lat. Już po kwadransie projekcji orientujemy się, że stworzony przez spółkę Rodriguez-Miller format to istny samograj. To owszem, popowy, ale jednak kanon. CZYTAJ WIĘCEJ
Przed Miyazakim ambitna animacja dla dorosłych była niszą, dzięki niemu stała się ważną częścią kinowego mainstreamu. Nawet jeśli na tle imponującej listy arcydzieł reżysera „Zrywa się wiatr” pozostanie raczej prezentem dla fanów, nie ma tu mowy np. o odcinaniu kuponów. To godne pożegnanie i wciąż piękne kino. CZYTAJ WIĘCEJ
Jeśli reżysera, mimo podeszłego wieku, wciąż stać na perełki w rodzaju „O północy w Paryżu”, dlaczego mamy mu wybaczać potknięcia takie jak „Magia w blasku księżyca”? Tylko dlatego, że go lubimy? Że i tak miło się to ogląda? Że już się do „wakacyjnych” premier Allena przyzwyczailiśmy? Ja (chociaż fani z pewnością mnie nie posłuchają i nie do końca się zawiodą) odradzam. CZYTAJ WIĘCEJ
Na „Expendables” pójdą widzowie świadomi uroków konwencji. I dostaną dokładnie to, na co liczyli. Sceptycy podkreślą, że mamy do czynienia z niszą. Owszem. Ale – dodajmy – licząca sobie kilkadziesiąt (jeśli nie kilkaset) milionów widzów. CZYTAJ WIĘCEJ
Film Corbijna rozwija się powoli, ale z pewnością trzyma w napięciu, raz po raz zaskakuje, ma przewrotny (i oczywiście smutny) finał. Smutne jest też to, że nigdy więcej nie będziemy mogli cieszyć się kunsztem Hoffmana. CZYTAJ WIĘCEJ
Ogląda się to świetnie. Bo chociaż Favreau bywa bezwstydnie komercyjny, nigdy nie przekracza granicy dobrego smaku. Nie ma tu cukierkowych scen, tanich wzruszeń, wulgarnych żartów. Jest niewymuszona lekkość, zwariowany humor, specyficzny błysk. Publiczność wali na niego drzwiami i oknami (wielki sukces w USA), krytycy nie mogą się go nachwalić. CZYTAJ WIĘCEJ
Uczciwie muszę przyznać, że nowe „Małpy” miały za Oceanem przyzwoite (a w Polsce wręcz entuzjastyczne) recenzje, ale tak, czy siak: „Ewolucja” to jedynie blady cień „Genezy”. Tym razem zabrakło subtelności, narastającego napięcia, nabierającej tempa narracji. CZYTAJ WIĘCEJ
„Frank” to komedia. Komedia czarna, zwariowana i ekscentryczna. Chwilami przykra, demaskatorska, smutna… ale nieodparcie zabawna. Fabuła to jedynie pretekst: Abrahamson lubuje się w sugestiach, często puszcza oko do widza, gra kontekstem, a to co najważniejsze chętnie utyka gdzieś „pomiędzy słowami”. CZYTAJ WIĘCEJ
Nie mnie oceniać, czy reżyserowi zabrakło nowych pomysłów, czy zwyczajnie nie satysfakcjonował go stan jego konta bankowego. Stąd paradoks, bo z jednej strony „Zacznijmy” to zdecydowany krok w tył w karierze Carney’a. Z drugiej: zdecydowanie najsympatyczniejszy (obok „Stulatka, który wyskoczył przez okno”) film tegorocznych wakacji. CZYTAJ WIĘCEJ
Film jest urokliwy, autentycznie śmieszny, dysponuje mocą tzw. „poprawiacza nastroju”. To typowo wakacyjna, ale trzymająca poziom, nie uwłaczająca niczyim gustom rozrywka. Cudowne antidotum na głupotę typowych dla sezonu ogórkowego komediowych koszmarków made in USA. Zdecydowanie polecam. CZYTAJ WIĘCEJ
„Dwójka” raz po raz zapiera dech w piersiach. Niesamowite, podniebne sekwencje autentycznie wbijają w fotel, akcja gna na złamanie karku, nie ma tu (dosłownie!) chwili oddechu. Do tego nad wyraz efektowna batalistyka i cała galeria nowych bohaterów. CZYTAJ WIĘCEJ
Sezon ogórkowy zawsze atakuje znienacka. „Wypisz, wymaluj… miłość” może służyć za jego zapowiedź. Bo opakowane jest to bardzo ładnie. W obsadzie widzimy znakomite (Juliette Binoche, Clive Owen) nazwiska, całość ma nawiązywać do kultowych „Stowarzyszenia umarłych poetów” i „Przed wschodem słońca”. Ale efekt rozczarowuje. CZYTAJ WIĘCEJ
Ekranizacja skandalizującego bestsellera Charlotte Roche okazuje się produkcją (najdelikatniej mówiąc) kontrowersyjną. Można się w tym doszukiwać wartości samej w sobie, bo przyznaję: niełatwo dziś widza zszokować. Opatrzyły się nam już nagość, realistycznie ukazane sceny seksu i przemocy, homoseksualne melodramaty, narkotyki itd. Kiedy wydawało się, że wszystko już było Wnendt (czy może Roche) sięgnęli po wciąż niezawodny repertuar: kał, mocz, spermę, śluzy pochwowe, hemoroidy… CZYTAJ WIĘCEJ
Gilliam jest bardziej niż zwykle pesymistyczny. „Teoria” to seria autocytatów, opowieść pozbawiona dyscypliny, wyraźnie słabszy rozdział w karierze reżysera. Dlatego (wspominając choćby poprzedni film reżysera, a więc kapitalnego „Parnassusa”) bez lęku czekam na rychły powrót Gilliama do najwyższej formy. CZYTAJ WIĘCEJ
Zawiodą się tak oczekujący głębi na miarę tytułu, jak i liczący na fajerwerk w rodzaju „Transformers”. Ale jeżeli ktoś ma ochotę na przyzwoitą rozrywkę… jest Depp, są przepiękne kadry Pfistera, przyzwoite tempo i kilka zaskakujących zwrotów akcji. Film wciąga, nie prowokuje, by zerkać na zegarek itd. Miała być rewolucja, wyszło klasyczne „można, ale nie trzeba”. CZYTAJ WIĘCEJ
“Szukając Vivan Maier” zdobywa światowe kina zapowiadany jako następca (i jednocześnie żeńska wersja) głośnego ”Sugar Mana”. Fanów Sixto Rodriqueza ostrzegam: to jednak nieco inne kino. Bardziej europejskie (chociaż zrealizowane w USA). A więc wierne faktom, dalekie od manipulacji, nie posiłkujące się scenariuszową fikcją. Kino inne, ale – powiedzmy to od razu – równie znakomite. CZYTAJ WIĘCEJ