Zosie Samosie i retroseksualni
DAGMARA ŁACNY • dawno temuBrytyjski „The Guardian” opublikował wyniki badań, z których wynika, że panowie czują się coraz mniej męscy, a sprawczyniami tego, jesteśmy my, kobiety. Mężczyźni są coraz mniej pewni siebie, muszą sprawdzać się w pracy i w domu, są nieustannie oceniani. Czy stając się coraz bardziej niezależne i samowystarczalne spychamy mężczyzn na margines, nie dając im szansy wykazania się? Czy mężczyźni są słabsi od nas przez nas?
Jesteśmy niezależne i samodzielne. Zarabiamy na siebie. Czerpiemy garściami ze zdobyczy feminizmu. Kształcimy się, rozwijamy w pracy, pielęgnujemy swoje pasje, remontujemy mieszkanie, chodzimy na kursy samooobrony. Jesteśmy samowystarczalne. Gdy wychodzimy za mąż lub postanawiamy zamieszkać razem, okazuje się, że to my najczęściej odpowiedzialne jesteśmy za wszystko, bo do tego przywykłyśmy i wydaje nam się, że wszystko zrobimy najlepiej.
Czy w dzisiejszych czasach nie jesteśmy zbyt dużymi Zosiami Samosiami? Kiedyś bywało prościej, co nie znaczy, że lepiej. Podział na prace męskie i kobiece był dość oczywisty. Dziś jest trudniej, czasem sama gubię się w tym wszystkim. Chcę być niezależną kobietą, ale czy muszę być samowystarczalną Zosią Samosią? Czy nie warto czasem trochę sobie odpuścić, dać szansę mężczyźnie i przekonać się, że świat się nie zawalił?
Mój tata był złotą rączką. W domu sam wszystko naprawiał i remontował. Kiedy zepsuła się pralka czy telewizor, nie trzeba było wzywać fachowca. Nie był z zawodu rzemieślnikiem czy hydraulikiem, nauczył się tego wszystkiego od swojego ojca, jego ojciec od swojego itd. Moja mam też lubiła różne prace manualne, więc z zamiłowaniem tapetowała, malowała ściany czy przerabiała meble. Ale od pewnych spraw był tylko mój tata.
Kiedy dorosłam i zamieszkałam sama, nauczyłam się wielu przydatnych rzeczy. Umiem wytapetować pokój, wymienić gniazdko elektryczne czy uszczelkę w kuchennym kranie. To przydatna wiedza, po co płacić elektrykowi za coś, co można zrobić samemu.
Gdy zamieszkałam z moim chłopakiem, nadal zajmowałam się wieloma pracami sama – wbijałam gwoździe, malowałam sufity, przepychałam wannę. Nie widziałam w tym nic złego (nadal nie widzę), bo byłam do tego przyzwyczajona i myślałam, że taką wiedzę posiada każdy, niezależnie od płci. Okazało się, że byłam w błędzie. Nie każdy miał tatę złotą rączkę, nie każdy umie naprawić pralkę i wykafelkować łazienkę… Gdy dotarło do mnie, że mój chłopak nie jest złotą rączką i że teraz mam dwa wyjścia: robić wszystko sama lub wzywać fachowca – nie było mi wesoło. Jak twierdzą moje przyjaciółki, takich mężczyzn jest coraz więcej.
Choć dzisiejsi mężczyźni (nie wszyscy oczywiście) mają wiele cech, które obce były naszym ojcom czy dziadkom, to zanik innych sprawił, że przejąć musiałyśmy je my. Kiedyś mężczyzna nie mógł okazywać łez wzruszenia czy smutku, mężczyźni przecież nie płakali, to było domeną kobiet. Mężczyźni z pokolenia mojego dziadka nie rozmawiali z kobietami o pracy, sytuacji politycznej, o rzeczach ważnych, bo uważali, że kobieta i tak ich nie zrozumie. Nie gotowali, nie sprzątali, nie zajmowali się domem, nie robili nic, co według ówczesnych standardów, przynależne było kobietom. W dzisiejszych czasach sytuacja na szczęście uległa zmianie i mężczyzna gotujący, zajmujący się dzieckiem, przyznający się do słabości czy niewiedzy, nie jest kuriozum.
Jednak wraz z rozwojem nowych cech, te stare, kojarzone kiedyś z męskością, zaczęły zanikać, albo przejmowane zostawały przez kobiety. Tak też stało się z pracami technicznymi. Dziś wielu mężczyzn nie przejawia zainteresowania majsterkowaniem. Przecież zawsze zadzwonić można po fachowca. Oczywiście, że można. Ale złapałam się na tym, że chciałabym, aby mój mężczyzna umiał sam naprawić sprzęt domowy.
Nie tęsknię za facetami w stylu macho. Nie podoba mi się też nowy typ metroseksualny. Nie chciałabym, aby mój mężczyzna miał w łazience więcej kosmetyków ode mnie i spędzał więcej czasu w sklepach. Podoba mi się nowe określenie – retroseksualny. Taki, który nie wstydzi się swoich uczuć, ale nie jest przesadnie wylewny. Lubi posiedzieć z kolegami na piwie, ale ze swoją dziewczyną obejrzy też romantyczną komedię. Ma swoją skrzynkę z narzędziami, ale nie spędza na naprawach całego czasu wolnego.
Czy stając się coraz bardziej niezależne i samowystarczalne spychamy mężczyzn na margines, nie dając im szansy wykazania się? Czy mężczyźni są słabsi od nas przez nas?
Pod koniec grudnia 2008 roku brytyjski magazyn „The Guardian” opublikował wyniki badań socjologicznych, z których wynikało, że panowie czują się coraz mniej męscy, a sprawczyniami tego, jesteśmy my, kobiety. Współcześni mężczyźni są coraz mniej pewni siebie, muszą sprawdzać się w pracy i w domu, są nieustannie oceniani.
Czasy, w których żyjemy nie są łatwe ani dla mężczyzn, ani dla kobiet. Choć wydaje mi się, że nam zaczyna być troszkę łatwiej (może to odwet za lata dyskryminacji i naszego zniewolenia?). Mężczyźni zaczynają się gubić. Raz chcemy, by byli męscy i nas chronili, chwilę później zarzucamy im gruboskórność i brak wrażliwości. Może jesteśmy czasami zbyt surowe? Bierzemy na siebie całą odpowiedzialność, robimy wszystko, a potem często narzekamy, że nikt nam nie pomaga. Może warto przyznać się do własnej słabości, bo coraz częściej to my, kobiety, mamy problem z jej okazaniem. Nie prosimy o pomoc, bo przecież poradzimy sobie same. Nikt nie zrobi tego, tak jak my. Może warto czasem oddać ten symboliczny śrubokręt w ręce mężczyzny. Niech się wykaże. Świat się nie zawali, jeśli czasem, po prostu odpuścimy. Sobie i im.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze