Seks z eks
CEGŁA • dawno temuKontakty z byłymi powinny zostać prawnie zakazane, pod srogą karą, dla obu stron! Nie jest ważne, czy rozstaliśmy się w zgodzie czy w gniewie ani z jakiego powodu. Sprawę należy dla własnego dobra zamknąć, klucz wyrzucić, więcej nie wracać. Będzie z początku ciężko, ale się opłaci. Ja zdradziłam mojego chłopaka z byłym, zostałam ukarana, straciłam faceta, a nie musiało wcale tak być.
Droga Cegło!
Chcąc ubarwić moją historyjkę, powinnam pewnie napisać, że mój facet mnie zdradził ze swoją byłą, ale nic z tych rzeczy – to ja go zdradziłam, z moim chłopakiem, nie poprzednim, takim sprzed lat. Wiem, jestem okropna albo i gorzej.
Pisanie tego, wyrzucenie z siebie jest dla mnie samo w sobie terapią, pomocą. Wydaje mi się, że wiem, czemu tak się stało, i wiem, jak można było tego uniknąć, jednak żadnej z tych dobrych rad, które mam dla siebie teraz, nie zastosowałam. Zostałam ukarana, straciłam faceta, a nie musiało wcale tak być.
Chciałabym napisać, co o tym sądzę, i zapytać Cię, czy mam rację. Po liście Antośki zrozumiałam, że kontakty z byłymi powinny zostać prawnie zakazane, pod srogą karą, dla obu stron! Poważnie, tak sadzę. Nie jest ważne, czy rozstaliśmy się w zgodzie czy w gniewie ani z jakiego powodu. Sprawę należy dla własnego dobra zamknąć, klucz wyrzucić, więcej nie wracać. Będzie z początku ciężko, ale się opłaci.
Ja na przykład strasznie się wzruszałam tym, że mój eks (ten dawny, z którym zgrzeszyłam) nigdy nie zapomniał o moich urodzinach i imieninach, zawsze przysyłał kartki, potem esemesy z rzewnymi życzeniami… Ale też do czasu nigdy się nie spotykaliśmy, nic więcej za tymi życzeniami nie szło, a jednak… coś mnie przyjemnie kłuło w sercu, że on pamięta, ciągle pamięta. No i za którymś razem jednak coś więcej poszło… On nie napisał, tylko zadzwonił, był jakiś taki rozklejony, może na drinku, ale pewności nie miałam. Byłam w domu sama, przegadaliśmy 2 godziny. Wydawało mi się, że z nim jest kiepsko, potrzebuje pomocy… Po kilku dniach kolejny telefon. Tym razem wskoczyłam w taksówkę… Stało się.
Nie tylko ta zdrada się liczy – ani to, że głupi ludzie seksu z byłym nie uważają wcale za zdradę, a się grubo mylą. Czasami nie myślimy, robimy tylko to, co my uważamy za słuszne, albo co nam poprawia humor, nie myśląc o drugiej stronie i jej uczuciach, nawet o jej obecnym życiu.
Załóżmy, że wysyłam swojemu byłemu żarciki albo zdjęcia z wakacji. Może przy tym być akurat jego obecna dziewczyna i ona wcale nie musi grzebać mu w telefonie. Po prostu pyta, kto to – on jej szczerze odpowiada. I być może tej dziewczynie robi się przykro, rodzą się niepotrzebne myśli, brak zaufania, wiary w siebie… Takie kontakty nie tylko zatruwają nowy związek, ale też – z drugiej strony — stwarzają w sprzyjających okolicznościach złudzenie, że wszystko jeszcze w tym starym związku można naprawić, wrócić do siebie… Powiem brzydko: podtrzymują trupa na siłę przy życiu.
Nie powinno się tego robić. Żadnych esemesów, nawet gdy ręka świerzbi. Wiem, co mówię, bo popełniłam głupstwo. Mój były kocha żonę i dzieci, a ja zostałam sama, gdy wszystko się wydało. Mam za swoje, ale też nie do końca czuję pretensję do ostatniego faceta, że mnie po tym rzucił. Sama na sto procent zrobiłabym identycznie!
MegaMaga
***
Megadroga Mago!
Bardzo Ci dziękuję, ciekawy list, ciekawy głos.
Złożyłaś samokrytykę. Naturalnie, zgadzam się z Tobą: zdrada to zdrada. Z zastrzeżeniem, że – podobnie jak rozstanie – miewa różne przyczyny i rozmaicie konkretne pary sobie z nią radzą (lub nie).
Ty zaakceptowałaś reakcję swojego chłopaka, choć sama, jak rozumiem, nie chciałaś wcale z nim zrywać. Piszesz jednocześnie, że gdyby on zdradził – też byś odeszła… Pokrętne to trochę, nieprawdaż? Ale cóż, dość często bardziej boli nas to, co ktoś nam zrobił, niż to, co my zrobiliśmy komuś…
Sądzę, że dwie sprawy, które poruszyłaś, należałoby jednak rozpatrywać oddzielnie. Chociażby dlatego, że kontakty z byłymi partnerami są czasami nie do uniknięcia – to raz, i dwa — wcale nie muszą prowadzić do zdrady. Ta ostatnia wynika ze słabości ludzkiej i – częściej – ze słabości lub powikłania samego związku ze zdradzanym partnerem, rzadziej moim zdaniem – z sentymentu do byłego. Zaryzykuję stwierdzenie, że były jest łatwodostępnym narzędziem rozładowania naszych frustracji i nie on się tu najbardziej liczy. A jeśli nie on, to znajdzie się ktoś inny, gdy w stałym związku coś kuleje. To najpowszechniejszy scenariusz.
Ale masz rację, bywa też tak, że uczucia sztucznie odgrzewane, niepotrzebnie ożywają i uruchamiają destrukcyjne mechanizmy. Tylko że… bardzo trudno nam w danej chwili rozpoznać własne motywacje. Co właściwie pcha nas w ramiona tej osoby? Współczucie? Wspomnienia? Poczucie winy? Wrażenie "wiecznej" więzi? Głęboko ukryta żyłka awanturnicza?
Wiele zależy od tego, jak dawno wygasł związek. Gdy rozstanie nastąpiło "wczoraj", a ból jest jeszcze świeży, ludzie często nie dowierzają własnym decyzjom, kontaktują się, schodzą i rozchodzą, by się upewnić, czy możliwe, że to już definitywny koniec. Zjawisko dość powszechne i normalne. Niewiele osób umie naprawdę odejść tak, jak się rozcina węzeł gordyjski. W takiej fazie w ogóle nie powinniśmy wiązać się z kimś nowym, gdyż ryzyko seksu z byłym (a zatem i zdrady) jest astronomicznie wysokie. A czy można sobie to milczenie po zerwaniu narzucić? Nie wiem, podejrzewam, że to trudne, choć rozumiem Twoje intencje.
Inaczej mają się sprawy, gdy mowa o miłości sprzed wielu lat, przesłoniętej wachlarzem kolejnych partnerów lub zwyczajnie przykurzonej przez czas, jak było w Waszym wypadku. Nie widzę niczego złego w tych życzeniach dwa razy do roku. Wydają się szarmanckie, lecz mimo wszystko zdawkowe. Bardziej by mnie ciekawiło, co się nagle zadziało w życiu byłego, że wybrał Cię na powiernicę i sprowokował coś więcej. No i czemu Ty okazałaś się tak podatna…
Nie potępiam kontaktów z byłymi. Jeśli są z jakichś względów potrzebne obu stronom – czemu nie? Mogą odbywać się na takich zasadach, by nikogo nie raniły. Jak wspomniałam, czasem po prostu nie da się ich uniknąć i nie ma to sensu – dotyczy to zwłaszcza wspólnych dzieci, ale też interesów, pracy, fajnej grupy towarzyskiej… Nie warto za wszelką cenę izolować się i tracić cennych wartości – tak postępują zwykle ludzie głęboko skrzywdzeni, ugodzeni i/lub… nadal głęboko zakochani. Jeśli jednak nie ma tak ekstremalnego napięcia, jestem za naturalnym wygasaniem znajomości, bez melodramatycznych gestów i postanowień.
Obowiązuje tylko zasada dużej czujności i uczciwości w rozliczaniu się przed samym sobą z byłego i aktualnego związku. Jeśli sytuacja jest wyczyszczona, nie ma powodu, by zdarzały się wpadki – nawet jeśli pójdziesz z byłym na przypadkowe piwo do pubu.
Pozdrawiam Cię mocno,
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze