Mgła
ZUZA • dawno temuJest 16 stopni C. Panuje wszechogarniający i usypiający niż. Wszyscy chodzą otumanieni i półprzytomni, a powietrze przesycone jest wilgocią. Ta typowa i przenikliwa wilgoć nowozelandzka dostaje się wszędzie i nie ma przed nią ucieczki.
Mount Eden
Panorama Auckland z Mount Eden
W telewizji zapowiedzieli dzisiaj przelotne opady. Popada przez tydzień i przeleci — skomentowała moja mama. Jesień weszła w zaawansowane stadium, na co wskazują opady deszczu trwające czasem nawet po 2 tygodnie non stop. Kiedy wychodząc z domu spojrzę na lewo, widzę 3 ogromne palmy rosnące za płotem u sąsiadów i na chwilę ulegam wrażeniu, że nic się nie zmieniło, że wciąż jest ciepło i wakacyjnie. Gdy jednak odwrócę głowę na prawo, widzę wielką, szpiczastą topolę w opłakanym stanie. Ona nie oszukuje, nie udaje, że wciąż jest lato, tylko każdego dnia gubi coraz więcej pożółkłych liści, zaściełając nimi mokry trawnik.
Nawet mój przechrzczony po kastracji z Katzo na Zbysio kot (od czasu zabiegubardzo spotulniał: z polowania na ptaszki przerzucił się na muszki i ćmy, w związku z czym jego stare imię przestało przystawać do jego nowego charakteru) odmówił mamie rutynowego spaceru, zapewne dlatego, żeby mu się łapki nie moczyły.
Zagrzybiają się od niej ściany i szafy, przesiąka nią pościel i ubrania, zlepiają się ziarenka soli tak, że nie mieści się przez dziurki w solniczce, rozmięka od niej niedomknięta bułka tarta i herbatniki pozostawione na stole. Wilgoć zostawia swój ślad nie tylko na rzeczach martwych; wnika równie skutecznie w ludzkie ciała i dusze, dokonując podobnych spustoszeń, jak na ciastkach i murach domów. Zatruwa dobre samopoczucie, a potem skrapla się z ciał na zewnątrz na zasadzie osmozy, czyniąc przy okazji ludzkie twarze „zagrzybionymi”.
Wilgoci towarzyszą gęste, tak że na wyciągniecie ręki nic nie widać, mgły.W sobotnią noc pojechałam z moim nowym boyfrendem Ahmedem (Ahmed jest Arabem. 11 lat temu uciekł z rodzicami i młodszym bratem z Iraku do Anglii, a po 5 latach wyemigrowali do Nowej Zelandii) na znajdujący się w samym środku miasta Mount Eden. Wzgórze Eden to dokładnie rzecz biorąc powulkaniczny krater. Wieczorami widać z niego całą panoramę rozległego, oświetlonego milionami świateł i neonów Auckland. Z uwagi na te piękne widoki miejsce to zazwyczaj szturmowane jest przez autokary z turystami i samochody zakochanych par. Jak jednak słyszałam, ci drudzy z jakiś tajemniczych powodów wolą właśnie z samochodu podziwiać największą metropolię Nowej Zelandii…
Po dotarciu na sam szczyt, zorientowawszy się, że widoczność jest praktycznie żadna, przez chwilę zastanawialiśmy się co robić: zostać na Mount Eden, czy jechać gdzieś indziej? W trakcie rozmowy wynikło jednak, że oboje lubimy mgłę. Wysiedliśmy wiec z samochodu i nie bardzo wiedząc dokąd, wyruszyliśmy w kłęby chmur. Po chwili natknęliśmy się na ławkę, pokrytą drobnymi kropelkami wody, na której jednak niedawno ktoś musiał siedzieć, gdyż na samym środku widoczny był suchy ślad. Ahmed powiedział, że on się moczyć nie będzie i usadowiwszy się na suchym placku zapytał, z chytrym uśmiechem, czy będę tak stać, czy usiądę koło niego (na mokrym!), czy może na jego kolanach. No cóż, sami chyba rozumiecie, że nie miałam wyboru. Siedzieliśmy tak przytuleni do siebie w objęciach mgły…
Wracając do tematu jesieni, jest ona w Nowej Zelandii związana z charakterystycznym odgłosem monotonnego cichego buczenia. Taki dźwięk wydaje dehumidifier - urządzenie zbierające wilgoć z powietrza, z którego co 2 dni wylewamy około 4 litry skroplonej wilgoci. Zaczęłyśmy ostatnio również palić wieczorami w kominku. Poranki są najgorsze, bo mimo iż w nocy zdarzają się przymrozki, w domach aucklandzkich po prostu nie ma centralnego ogrzewania. Zanim Słońce, które nawet w zimie jest tu bardzo mocne, wzejdzie i przez szyby ogrzeje dom, człowiek ma wrażenie jak by siedział w piwnicy!!! Ja z mamą mamy jednak sposób na ogólną depresyjną degrengoladę i zimno nowozelandzkiego poranka — zazwyczaj około 6 rano lecimy do naszego centrum sportowego na saunę, siłownię, aromaterapię czy basen. Centrum otwierane jest o 5.30, lecz o tej porze roku tętni życiem jeszcze grubo przed wschodem Słońca. Widać nie tylko my tak się bronimy przed zagrzybieniem od tutejszej jesiennej wilgoci.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze