„Normalnie po babsku”, Magdalena Roczeń
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuNajnowsza książka Normalnie po babsku, opublikowana nakładem wydawnictwa Papierowy Motyl, to opowieść o ludzkim nieszczęściu i walce o spełnienie marzeń. Jej autorką jest Magdalena Roczeń, żona znanego w kręgach pieśni morskiej i poetyckiej wokalisty Romana Roczenia. Autorka opisuje w niej doświadczenia związane z wypadkiem, który przytrafił się jej mężowi.
Najnowsza książka Normalnie po babsku, opublikowana nakładem wydawnictwa Papierowy Motyl, to opowieść o ludzkim nieszczęściu i walce o spełnienie marzeń. Jej autorką jest Magdalena Roczeń, żona znanego w kręgach pieśni morskiej i poetyckiej wokalisty Romana Roczenia. Autorka opisuje w niej doświadczenia związane z wypadkiem, który przytrafił się jej mężowi, uczestniczącemu w rejsie osób niewidomych. Była to wyprawa na polskim żaglowcu „Zawiesza Czarny”, który 26 maja 2006 roku wyruszył w rejs „Zobaczyć Morze”. Właśnie wtedy Roman Roczeń nieszczęśliwie potknął się schodząc z rufy, upadł na pokład i stracił władzę w rękach i nogach. Stało się to na wodach Norwegii, więc po wypadku mężczyzna został przewieziony do szpitala w Oslo. Informacja o tym dotarła do autorki w dniu, w którym mąż miał przyjechać do Polski.
Wyobraźmy sobie ból i osłupienie kobiety, która słyszy w słuchawce telefonu słowa: Roman miał wypadek. Spadł ze schodów na jachcie, ale wszystko jest w porządku. Był badany i wszystkie narządy wewnętrzne ma zdrowe. Jest trochę poobijany, ale na szczęście nic mu nie jest. Magdalena kocha swojego męża do granic możliwości i myśli przede wszystkim o jego zdrowiu. Chociaż jest przekonana, że Roman wróci do zdrowia, przychodzi jej do głowy refleksja: czy poradzi sobie z opieką nad dziećmi i domem, czy załatwi wszystkie sprawy związane z firmą prowadzoną przez męża. Pytania, pytania, pytania… I brak fizycznego kontaktu z ukochanym. Po kilku dniach Magdalenie udaje się wyjechać do Norwegii i spotkać się z chorym mężem. We wszystkim pomaga jej kilku przyjaciół, którzy zrobią wszystko, by kobieta chociaż na moment poczuła się bezpiecznie.
Romanowi po skomplikowanych perypetiach udaje się wrócić do Polski. Wyprawa nie jest łatwa, bo sparaliżowany mężczyzna musi korzystać z polskiego samolotu obsługiwanego przez pilotów, którzy traktują go jak zwyczajną przesyłkę do dostarczenia. Już wtedy Roman i Magdalena muszą zmierzyć się z polską rzeczywistością – przede wszystkim ze służbą zdrowia: złym sprzętem, niekompetentnym personelem i kolejkami ciągnącymi się w nieskończoność. A później – pobyt w domu i żmudna rehabilitacja. Cóż, warto przekonać się, czy Roman stanie na nogi i czy rodzina Roczeniów poradzi sobie ze wszystkim przeciwnościami.
Normalnie po babsku to książka o zmaganiach ze światem, napisana z pełną uczciwością, „bez ściemy”. Znajdziemy w niej łzy, krew i pot; gniew, samotność, miłość i nadzieję – kalejdoskop uczuć, emocji i refleksji. Magdalena Roczeń napisała ją razem ze swoim mężem, więc są tu dwa punkty widzenia: osoby chorej, zdanej na pomoc swoich najbliższych, i kogoś, kto musi o wszystko zadbać: o fachową opiekę medyczną, porządek w domu i nakarmione dzieci. Dzięki temu mamy pełen obraz sytuacji: poważnej do granic możliwości, ale możliwej do przezwyciężenia. Bo do zwycięstwa nad chorobą potrzebna jest przede wszystkim miłość, wytrwałość i wiara w siebie.
Książka opisuje jeszcze jedną, niezwykle przykrą rzecz: stan polskiej służby zdrowia (w porównaniu z norweską wypada tragicznie). Państwo Roczeniowie mieli bowiem do czynienia z ludźmi, którzy wykazywali się totalną obojętnością wobec cierpiącego pacjenta. Czy przyczyna tkwiła w niskich zarobkach personelu lub słabym wyposażeniu szpitala? To nie miało znaczenia dla kobiety, która za wszelką cenę chciała ratować swojego męża. Bo dla pacjenta i jego rodziny problemy finansowe bledną wobec nieszczęścia, które ich spotkało. O tym powinni pamiętać politycy, dyrektorzy NFZ-u i pracownicy służby zdrowia, którzy albo decydują o budżecie na leczenie pacjentów, albo z nimi pracują, podając leki, jedzenie i dbając o ich higienę. Nikt nie twierdzi, że praca lekarza i pielęgniarki jest przyjemna i prosta. I że ich zarobki są wystarczające. Ale za każdym razem, gdy usłyszymy o strajku w służbie zdrowia, pomyślmy o rzeszach cierpiących pacjentów. Bardzo dobrze, że ukazała się książka, która o tych cierpieniach mówi. I że napisana została bez zadęcia – z pełną uczciwością.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze