Dawno nie widziałem polskiego filmu, który wzbudziłby we mnie tak bardzo ambiwalentne reakcje. Bo z jednej strony Lewandowski demonstruje niepospolity talent narracyjny. Kapitalnie rysuje realia: bez pośpiechu, w nieco dokumentalnym stylu wprowadza nas w świat bohaterów. Śledzi ich reakcje, pokazuje zwyczajne sytuacje z codziennego życia. Reżyser instynktownie unika wszystkiego, co kojarzymy ze zwyczajowym (i pogardliwym) określeniem „polskie kino”. Nie ma tu rozhisteryzowanej, patologicznej Polski B. W jej miejsce pojawia się świat, w który łatwo uwierzyć. Można go nawet polubić. Do tego dochodzą rewelacyjnie napisane dialogi, pełnokrwiste postacie, urzekające epizody, wyśmienite aktorstwo duetu Dziędziel-Szyc. Podejrzewam, że gdyby Lewandowski opowiedział nam inną historię, piałbym z zachwytu i wieścił narodziny nowego, dużego talentu. Ale niestety. Kret tyczy się lustracji. Ubeckich teczek, wciąż jeszcze manipulujących naszą rzeczywistością czerwonych macek itd. Kilkanaście (a nawet kilka) lat temu Kret byłby strzałem w dziesiątkę. Dziś jawi się filmem zwyczajnie spóźnionym.
A szkoda. Bo Lewandowskiego aż chce się bronić. Ze wszystkich filmów o lustracji Kret jest prawdopodobnie obrazem najlepszym. Reżyser unika publicystycznego tonu, nie opowiada się po żadnej ze stron. Nie szuka winnych. Dramat uwikłanych stanowi dla niego jedynie tło, coś co zapoczątkowuje rozdźwięk. Dalej mamy już (kapitalną!) analizę relacji ojca i syna. I chodzi tu o emocje, nie o np. politykę. W dodatku emocje świetnie rozegrane i wiarygodnie ukazane. I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że Kreta oglądać będą widzowie od dwudziestu lat zasypywani dramatami skrzywdzonych przez tajne służby. Zbyt wiele (de facto identycznych) skandali, newsów, reportaży, fabuł i dokumentów musieliśmy przetrawić, by temat teczek mógł być wciąż czymś, co porusza. Nawet jeśli Lewandowskiemu (chciałoby się rzec: nareszcie) udało się wydobyć jego ludzki aspekt.
Stąd Kret był w pewnym sensie filmem skazanym na obojętność. Pozostaje mi czekać na kolejny obraz Lewandowskiego. Wierzę, że będzie wyśmienity.