Z głową ciężką na klawiaturze
LAURA BAKALARSKA • dawno temuKilka lat temu pewien życzliwy kolega pokazał mi, jak spać w pracy, żeby zwierzchnik nie mógł nam nic zarzucić. Otóż: głowę opieramy na przedramieniu, przedramię układamy w charakterze poduszki na blacie biurka, drugą rękę natomiast opuszczamy do podłogi. Pod palcami ręki dotykającej podłogi kładziemy długopis. Czy ja śpię? Absolutnie! Ja przecież szukam pod biurkiem długopisu, który mi tam przed chwilą upadł!
Kilka lat temu pewien życzliwy kolega pokazał mi, jak spać w pracy, żeby zwierzchnik nie mógł nam nic zarzucić. Otóż: głowę opieramy na przedramieniu, przedramię układamy w charakterze poduszki na blacie biurka, drugą rękę natomiast opuszczamy do podłogi. Pod palcami ręki dotykającej podłogi kładziemy ołówek lub długopis. Czy ja śpię? Absolutnie! Ja przecież szukam pod biurkiem długopisu, który mi tam przed chwilą upadł!
Trzeba przyznać, że to już było coś konkretnego – do tamtej pory koledzy podsyłali tylko listę wykrętów, jaką można się posłużyć, gdy szef przyłapie na drzemce. Były wśród nich takie między innymi:
- W banku krwi powiedzieli mi, że to może się przydarzyć. To jest piętnastominutowa drzemka regenerująca, o której tyle mówili podczas tego kursu „Zarządzanie czasem”, na który mnie wysłałeś w zeszłym kwartale. Nie spałem! Medytowałem nad celem misji i układałem sobie w głowie nowy projekt. To jest jeden z siedmiu nawyków ludzi wysoce wydajnych. O kurczę! Najwyraźniej lekarstwo, które wczoraj zażyłem, wciąż działa! Kto by pomyślał!Robiłem takie jedno specyficzne ćwiczenie jogi, które ma za zadanie uwolnić człowieka od stresu związanego z pracą. Chyba nie masz zamiaru dyskryminować mnie z powodu uprawiania jogi? Dlaczego mi przerwałeś i w dodatku wystraszyłeś, nachodząc znienacka?! Myśl mi przez ciebie umknęła. A już byłem bliski znalezienia rozwiązania naszego największego problemu. Automat do kawy jest nieczynny. Nie spałem. Próbowałem założyć szkła kontaktowe bez użycia rąk. Ktoś musiał włożyć kawę bezkofeinową do nie tego pojemnika co trzeba.
Szkoda, że spanie w pracy nie jest u nas przyjęte. Bo na świecie zaczyna być wśród pracodawców bardzo modne. Podobno już od kilku lat amerykańska Napping Company propaguje powszechne wprowadzenie do biurowych harmonogramów czasu na drzemkę (nap time). Uzasadnienie jest proste jak konstrukcja gwoździa: drzemka w pracy pozwala ponad 90% pracowników wykonać więcej zadań w krótszym czasie.
Kwadrans popołudniowej drzemki czyni cuda: zwiększa naszą produktywność o 35%, kreatywność o 40% i aż o 50% umiejętność podejmowania decyzji – pisze w jednym z raportów Mark Rosekind, szef firmy tworzącej rozwiązania w sferze „zarządzania zmęczeniem”. Rosekind jest zdania, że natura nas zaprogramowała w ten sposób, żebyśmy dwa razy dziennie odczuwali senność – na ogół między trzecią a piątą rano oraz trzecią a piątą po południu. O ile spanie w tym pierwszym terminie nie nastręcza większości z nas szczególnych problemów, o tyle z drugim kryzysowym momentem jest już gorzej. Krótka, półgodzinna drzemka w pracy pomogłaby nam zacząć dzień na nowo.
Ta kampania na rzecz drzemki prowadzona przez byłego naukowca z NASA podobno przynosi efekty – w niektórych biurach na Zachodzie zdecydowano się urządzić specjalne miejsca do odpoczynku – tzw. nap rooms. To najczęściej sale z boksami, zaopatrzone w łóżka, zasłonki na oczy, słuchawki, w których można posłuchać uspokajającej muzyki, i budziki.
U nas by się to też przydało. W życiu nie zapomnę, jak kiedyś moja koleżanka, z którą sąsiadowałam biurkiem, usnęła ze zmęczenia w robocie. Jednak jakaś część jej umysłu zachowała czujność rewolucyjną: Danka nie wypuszczała z ręki myszy, którą co pewien czas przez sen monotonnie ruszała po podkładce. Czyli: baba spała, drzemała, na oczy patrzyła i swój rozum miała. I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że do naszego pokoju wślizgnął się nasz ulubiony szef. Dobrą chwilę patrzył na nią jak kobra hipnotyzowana przez fakira. Po czym zaczął do mnie puszczać oko, machać rękami, przystawiać palec do ust i psykać, przez co dawał mi do zrozumienia, żebym postarała się Danki nie obudzić. Tak machając kończynami, cofał się do drzwi i w tym zapamiętaniu potrącił jakiś segregator, który huknął o ziemię. Tak to popołudniową drzemkę Danki szlag trafił.
Tak czy inaczej nap rooms to u nas raczej prędko się nie pojawią. Co tu marzyć o pokojach do drzemki, skoro nie zdarza się nawet, aby zakłady pracy miały swoje własne żłobki.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze