Kamil Durczok. Pod pręgierzem
NINA WUM • dawno temuKamila Durczoka do pręgierza przypięto, nim jakikolwiek sąd miał okazję się wypowiedzieć w jego sprawie. Jakiej sprawie? Ano, sprawy - w sensie sądowym - nadal nie ma. Istnieje ona tylko w mediach oraz w internecie, raju plotkarzy. Tygodnik "Wprost" opublikował wywiad z anonimową dziennikarką.
Było kiedyś w użyciu takie określenie: "pod pręgierzem opinii publicznej." Wiecie Państwo, skąd się wzięło?
Pręgierz był to słup żelazny lub drewniany, służący do przypinania doń pechowego kryminalisty. Po odebraniu chłosty nieszczęśnik wystawał na widoku od wschodu do zachodu słońca. Przechodnie umilali sobie czas opluwając go, obrzucając rozmaitymi artykułami spożywczymi oraz niekiedy - fekaliami. Brzmi to barbarzyńsko, prawda? Ale instytucja pręgierza spełniała ważną społeczną funkcję: identyfikację przestępcy (nieopodal pręgierza przybijano tablicę z wypisanym jego nazwiskiem i przewinieniem). Odtąd całe miasto wiedziało, że taki-a-taki zabił, podpalił albo ukradł. Ważny szczegół: tę niezwykle uciążliwą i zawstydzającą karę ordynował stosowny sąd.
Kamila Durczoka do pręgierza przypięto, nim jakikolwiek sąd miał okazję się wypowiedzieć w jego sprawie.
Jakiej sprawie? Ano, sprawy — w sensie sądowym — nadal nie ma. Istnieje ona tylko w mediach oraz w internecie, raju plotkarzy. Tygodnik "Wprost" opublikował wywiad z anonimową dziennikarką.
Niezidentyfikowana rozmówczyni uskarżała się w nim na niewybredne zaloty szefa oraz mobbing. Sprawcą tych nieciekawych czynów miał być — również niewymieniony z nazwiska - "znany dziennikarz wpływowej stacji telewizyjnej."
Przypominam: w tekście nie padły żadne dane osobowe. Ale sieć wiedziała swoje. Nazwisko Kamila Durczoka wypłynęło w niezliczonych komentarzach. Te wezbrały jak rzeka podczas powodzi. Kilka dni temu Jacek Żakowski nawoływał, by "wpływowa stacja telewizyjna" odniosła się do nieformalnych zarzutów wobec swojej gwiazdy, nim będzie za późno.
Wiele może się wydarzyć przez kilka dni. Dzisiejszy numer "Wprost" nie potwierdza wprawdzie źródeł swych wcześniejszych sensacyjnych informacji, za to donosi, że "w mieszkaniu, gdzie miał przebywać Kamil Durczok znaleziono biały proszek." Niestety wciąż nie wiadomo, czy nie był to aby proszek do prania.
Co ma "mieszkanie, w którym przebywał" szef "Faktów" TVN wspólnego z ewentualnym molestowaniem podwładnych - "Wprost" także nie wyjaśniło. Sam zainteresowany oświadczył na falach TOK FM:
Nigdy nie molestowałem żadnej z pracownic ani żadnej kobiety. Z absolutną pewnością mogę powiedzieć, że nie przekroczyłem żadnych granic.
Obawiam się, że granice zostały przekroczone bardzo wyraźnie. Nie przez Durczoka. Dopóki w sądzie nie znajdzie się formalny pozew ze strony którejkolwiek z jego domniemanych ofiar, można śmiało założyć, iż cała sprawa jest kunsztowną hucpą. Winnym możemy szefa "Faktów" nazywać dopiero — i tylko — wtedy, gdy odpowiedni sąd wyda w jego kwestii stosowne orzeczenie.
Kto by jednak czekał tak długo? Czekanie nie jest żadną frajdą. Internetowy lud lubi mieć jakąś ofiarę przytroczoną do pręgierza. Teraz, już. Specjalnością bezimiennej masy opiniodawców są samosądy.
To akurat nieszczególnie dziwi. Dziwi, a nawet szokuje nieco — metoda dziennikarska, uprawiana radośnie przez tygodnik "Wprost". Nazywa się ona: "wiem, ale nie powiem". Zamiast konkretnych informacji, wspartych twarzami konkretnych informatorów — stosuje niezbyt subtelnie zawoalowane pomówienia oraz zwykłe fantazje. (przypominam: zarzut, który nie znalazł się na piśmie złożonym w sądzie, niepodparty niczyim nazwiskiem — jest tylko fantazją.) Dziennikarstwo śledcze polega zupełnie na czymś innym. Twarde dowody — nagrania, zdjęcia — są jego podstawą. My dostaliśmy garść sugestywnych plotek. Rzucono słówko na chętnie nastawiający ucha wiatr. Popularnie nazywamy to szczuciem.
W taki sposób można zniszczyć opinię najbardziej nieposzlakowanego człowieka. Przypomina mi to publikowany ongiś w "Wyborczej" wywiad z lekarzem, którego prześladowała niezrównoważona psychicznie kobieta. Na wszystkich możliwych portalach zamieszczała wyssane z palca opinie na jego temat. Pisała m.in. że molestuje seksualnie swoje pacjentki. Kariera lekarza legła w gruzach.
Czy Kamil Durczok jest człowiekiem nieposzlakowanym? Nie mam najmniejszego pojęcia. Czyżby anonimowa rozmówczyni "Wprostu" całą swą przykrą historię wyssała z palca? Jak wyżej.
Jednego jestem pewna: to, co się teraz dzieje z Kamilem Durczokiem — woła o pomstę do nieba. Jeśli istniałby bóg rzetelnego dziennikarstwa.
Zdjęcia: AKPA
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze